Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Powiew świeżości w otwartym świecie

Dlaczego Breath of the Wild jest grą wyjątkową.

W oczekiwaniu na najnowszą odsłonę serii The Legend of Zelda zastanawiałem się, jakie wrażenie zrobi na graczach ten potencjalny hit. W ciągu ostatnich lat gry z otwartym światem budziły we mnie coraz mniejszą ciekawość i zainteresowanie. Na szczęście Breath of the Wild zaoferowało niesamowity powiew świeżości, którego szukałem w tym gatunku.

Produkcje typu open-world w dużej mierze kojarzą mi się z mapą pełną ikon. Najlepszym przykładem jest tutaj cykl Assassin's Creed, a szczególnie ostatnie części. Wejście na wieżę oznaczoną symbolem orła odsłania plan dzielnicy i mnóstwo znaczników misji, znajdziek i wszelkich innych aktywności.

Dlatego też schemat zabawy w grach z otwartym światem to często „czyszczenie” kolejnych fragmentów mapy z elementów, które nas przyciągają. Nieraz rozgrywka staje się po części automatyczne - od ikonki do ikonki poruszamy się czasem jak po sznurku.

Dochodzi do tego, że nawet nie zwracamy uwagi na otoczenie. Możemy podziwiać architekturę Paryża czy innej lokacji, ale dobrze wiemy, że jeśli na radarze czy mapie nie widzimy nic, to samo spojrzenie na interesujące miejsce wystarczy. Nie ma potrzeby, by tam się udać. Lekkim absurdem jest fakt, że nawet różne sekretne miejsca czy punkty, o których teoretycznie nic nie wiemy, muszą być oznaczone - na przykład popularnym znakiem zapytania.

Po odsłonięciu mapy regionu widzimy głównie nazwy geograficzne i niewiele więcej

Wszystkie elementy związane z tradycyjną mapą, radarem czy innymi formami systemu nawigacji sprawiają, że można mieć poczucie, jakby twórcy stale trzymali nas za rękę i oprowadzali po swoim ogromnym świecie. Oczywiście możemy pobiec w dowolnym kierunku, ale nie zmienia to faktu, że wrażenie pozostaje niezmienione.

The Legend of Zelda: Breath of the Wild jest natomiast grą, pierwszą typu open-world od bardzo dawna, w której zwiedzanie sprawia niesamowitą przyjemność, a przede wszystkim naprawdę jest eksploracją, a nie podążaniem za ikoną. Dzięki temu podróż jest o wiele bardziej ekscytująca.

W nowym dziele od Nintendo idziemy tam, gdzie chcemy. Jeżeli zainteresują nas ruiny na horyzoncie, musimy się tam dostać, by przekonać się, co też na nas czeka. Może to być tylko skrzynia z niezbyt cennym przedmiotem, ale także ciekawa misja poboczna czy bardziej wartościowy skarb. Może wyjątkowy przeciwnik stanowiący duże wyzwanie? To też możliwe. Nigdy nie wiemy nic na pewno.

Tak często odkrywa się w tej grze coś wyjątkowego, ale w dużej mierze nie chodzi tu o loot, a bardziej o kolejne przygody, które przytrafiają się po drodze. Napotkany kupiec okaże się wrogiem w przebraniu i zacznie z nami walczyć, a może odkryjemy ukrytą jaskinię lub kolejny mini-dungeon do ukończenia.

Wspinać możemy się na wszystko, a skacząc z wysokich miejsc szybujemy na lotni - to wszystko mocno zwiększa przyjemność z eksploracji

Pewnego razu zboczyłem z trasy, gdy na jeziorze zobaczyłem z daleka wielki pień ściętego drzewa. Nie widziałem, czy coś na nim jest, ale pobiegłem w stronę ciekawego miejsca. Okazało się, że czeka na mnie kilku wrogów. Jeden czekał na wąskiej kładce - jedynej drodze na pień. Udało mi się łatwo zrzucić go do wody.

Na pniu dostrzegłem płonący miecz. Coś niesamowitego! Musiałem go mieć. Strzegło go jednak dwóch przeciwników, ale na szczęście nie zużyłem ostatniej strzały bombowej. Wystarczyła jedna, by stwory spadły z pnia od siły wybuchu. Zabrałem cudowny miecz i czułem ogromną satysfakcję - a to tylko krótka, przypadkowa i zupełnie poboczna przygoda, niezwiązana z żadnym zadaniem.

Inne elementy nowej Zeldy też pozwalają poczuć, jak gra szanuje naszą inteligencję. Tutaj nawet znaczniki związane z misjami nie pomagają zbytnio, zazwyczaj wskazując zleceniodawcę zadania. Mamy znaleźć jakieś konkretne miejsce na podstawie opisu i zdjęcia? Po prostu to robimy, bo cel nie jest wskazany ikoną. To niezwykle odświeżające. Nawet znajdźki nie są w żaden sposób oznaczone na mapie.

Poczucie wolności i swobody w Breath of the Wild trudno porównać z czymkolwiek innym w jakiejkolwiek grze z otwartym światem. Filozofia leżąca u podstaw tej produkcji nie zachęca do zdobywania skarbów czy do walki, ale przede wszystkim do odkrywania tego, co wyda się graczowi interesujące. To najważniejsza i najlepsza cecha tej niepowtarzalnej przygody.

Read this next