Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Dead Space Remake - Recenzja

Prawdziwy hołd dla oryginału.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Świetne, choć nie idealne odtworzenie oryginału, z garścią nowości i usprawnień, które w większości wpływają korzystnie na odbiór. Gratka dla miłośników serii, ale i nowych graczy!

Remake pierwszej części przygód Isaaca na pokładzie USG Ishimura pod wieloma względami imponuje. Rozgrywka doczekała się modernizacji przestarzałych rozwiązań, uciążliwe sekwencje stały się przyjemne, a wizualne usprawnienia, z dodatkiem dźwięku 3D, potrafią niejednokrotnie zjeżyć włosy na karku. Twórcy z Motive Studio obiecywali „list miłosny” do oryginału i zdecydowanie można tak odbierać tę produkcję.

Fabularnie nie ma większych zmian względem oryginału. Inżynier Isaac Clarke wraz z załogą małego statku naprawczego lądują na statku górniczym USG Ishimura, który wysyłał sygnał ratunkowy. Szybko okazuje się, że Ishimurę opanowały bestie, a my zaczynamy walkę o przetrwanie. Tymczasem na pokładzie Ishimury znajduje się również partnerka głównego bohatera.

Sceny uprzednio klimatyczne, z nowym oświetleniem dwukrotnie wzmacniają nastrój

Fabuła nie uległa zmianom. Pojawiają się natomiast pewnego rodzaju dopowiedzenia i nawiązania do miejsc oraz zjawisk, które znamy dopiero z kolejnych części Dead Space. W momencie premiery oryginału nikt nie myślał przecież o sequelach, przez co w świetle kontynuacji pierwsza część wydawała się oderwana od „uniwersum”. Teraz tego oderwania nie ma.

Ważną zmianą jest dodanie głosu Isaaca, by również w ten sposób nawiązać do drugiej i trzeciej odsłony, w których główny bohater nie był już ponurym milczkiem. Kwestie rzucane przez bohatera nie psują nastroju, gdyż występują głównie w trakcie rozmów z innymi postaciami, a więc wtedy, kiedy ma to największy sens.

Necromorph wyłaniający się z dymu niejednokrotnie mrozi krew w żyłach

Podłożenie głosu zostało przygotowane z pomysłem i dobrze buduje charakter bohatera. Nie ma też sytuacji, w której głos Isaaca czy rzucony głupi komentarz psuje jakąś ważną czy straszną scenę. Inżynier nie gada do siebie i w milczeniu przemierza ciemne zakamarki statku, czasami tylko krzycząc bądź stękając z wysiłku.

Wizualny skok jakości jest zauważalny i bardzo przyjemnie jest wrócić do ulubionego horroru w formie dostosowanej do współczesnych standardów. Od razu zaznaczam, że mimo ładnej grafiki, ciekawych efektów i nowego systemu oświetlenia, robiącego ze statku górniczego jeszcze bardziej przerażające i nastrojowe miejsce, to jednak gra ustępuje pod kątem wizualnym The Callisto Protocol. Na szczęście nieco gorszej jakości grafika to drobnostka, ponieważ gra we wszystkich pozostałych aspektach bije na głowę zeszłoroczny horror Schofielda.

Twoja twarz brzmi znajomo Panie Isaacu Clarke

Drobnym usprawnieniom uległ właściwie każdy aspekt rozgrywki, więc skupię się na tych zmianach, które faktycznie są odczuwalne i stanowią sporą różnicę względem oryginału. Na pierwszy ogień to, co najważniejsze w horrorach, czyli nastrój.

Myślałem, że po tylu latach ponowne zagranie w Dead Space będzie mniej emocjonujące. Nowe efekty świetlne i imponującej jakości dźwięk 3D pokazały mi, że byłem w błędzie. Zakamarki Ishimury zyskały na klimacie i tajemniczości. Nawet stanie w pustym korytarzu potrafi wywołać niepokój, a rozchodzący się dźwięk nekromorfa skradającego się wentylacją podbija tętno, tak że nawet bez walki jesteśmy zestresowani.

Znane sceny wyglądają teraz ciekawiej, a starcie z małymi potworkami w zadymionej komorze dekontaminacyjnej to iście filmowa sekwencja, w której mgła, światło i dźwięk to po prostu majstersztyk.

Ciała momentami nie wydają się naturalnie ułożone, co współcześnie mocno psuje immersię. Ugh... ta żyrafia szyja

Na plus oceniam nowe sztuczki. Warto wymienić „reżyserującą grę sztuczną inteligencję”, która uczy się naszego stylu rozgrywki i aktywnie modyfikuje starcia przez dodanie potworów, chwilowe gaszenie świateł i dorzucanie przeciwników do odwiedzonych już miejsc. Mimo że trudno każdą ze zmian wyłapać, to wielokrotnie czułem, że akcja przebiega inaczej i pojawia się coś nowego, by mnie dodatkowo nastraszyć. Z jednej strony jestem zachwycony, z drugiej - ktoś wisi mi pieniądze za pranie spodni.

Ekwipunek Isaaca zdobią nowe dźwięki, część zabawek zdobywamy w nieco inny sposób, a te, które nie posiadały alternatywnego strzału, teraz go mają. Niektóre bronie wydają dźwięki nawet, gdy nie strzelamy, i nie każdemu będzie się to podobało. Dla przykładu piła tarczowa metalicznie drga w komorze, co jest uciążliwie szczególnie, gdy gramy na słuchawkach - dodatkowo zwracamy na to uwagę przy zmianie broni.

Niemniej bardzo przyjemnie używa się odświeżonych broni, a model uszkodzeń przeciwników prezentuje się znacznie lepiej niż oryginalnie. Rozczłonkowując wroga, widzimy jak każdy pocisk odrywa kawałek tkanki mięśniowej i faktycznie osłabiamy kończynę, zanim uda nam się ją odciąć. Podobno można też odsłonić kość i rękawicą magnetyczną wyrwać ją bestii, a potem rzucić w potwora, lecz nigdy nie udało mi się tego zrobić, gdyż w starciu głównie zależało mi na przetrwaniu niż brawurze. Dead Space dobrze przypomina, jak powinien wyglądać survival horror, ponieważ gra jest wymagająca na domyślnym poziomie trudności.

Nawigowanie po mapie w oryginale było udręką. Model trójwymiarowy był nieczytelny i frustrujący, bowiem odnalezienie kierunków i celu sprawiało sporo trudności. Remake prezentuje mapę 2D, która jest przejrzysta, prosta i ułatwia nawigowanie mrocznymi korytarzami. Wskazywanie ścieżki za pomocą hologramu nie uległo zmianom i jedynie czasami zacina się, kiedy stoimy za blisko ścian i innych obiektów. Nie jest to jednak nic uciążliwego.

Czego nie da się zastrzelić to zawsze można spalić na proch

Mocniejsze konsole i szybkie dyski twarde wreszcie sprawiają, że gra wczytuje się błyskawicznie. Podróże między przystankami w wagonie transportowym odbywają się bez przerw i ekranów wczytywania, a czas podróży często zajmują dialogi z pozostałymi ocalałymi bohaterami. Niby drobna rzecz, a jednak bardzo odczuwalny skok dla gry z 2008 roku i znacząca poprawa komfortu rozgrywki.

Łamigłówki środowiskowe urozmaicono za pomocą dodatkowych trudności, jak choćby w trakcie zmiany bezpieczników. By przełączyć energię, musimy zdecydować się na wyłączenie świateł - w efekcie wcześniej w miarę bezpieczne miejsce, staje się przerażająco ciemne, pełne podejrzanych dźwięków. W takich momentach gra potrafi mocno przestraszyć, a każdy jumpscare jest nieco inny. Tylko uczucie zawału serca zawsze pozostaje takie samo.

Muzyka, oświetlenie i napisy na ścianach - czasami to wystarczy, by budować skutecznie grozę

Poziomy bez grawitacji upodobniły się do tych znanych z trzeciej części. Isaac zyskał więcej wolności ruchu dzięki silniczkom odrzutowym. Pierwowzór męczył scenami Zero-G, a tutaj bawimy się nieważkością i szybujemy po całym obszarze, strzelając przy okazji do szybujących w naszym kierunku straszydeł.

Mimo ogromnej przyjemności wynikającej z powrotu do pierwszej części kultowego horroru brakuje nieco efektu „wow”. Trzeba przyznać, że The Callisto Protocol mocno podniosło poprzeczkę jakością oprawy wizualnej w grach science-fiction, więc remake Dead Space ustępuje pod tym względem konkurencji. Zdarzają się też drobne niedociągnięcia. Światło latarki czasami „szaleje”, gdy podchodzimy za blisko obiektów, napotykane w trakcie eksploracji ludzkie ciała wydają się nienaturalne, często ułożone w dziwnych pozach, ze zbyt długimi, wygiętymi szyjami.

Poruszanie się w stanie nieważkości tym razem sprawia sporo frajdy

Polski dubbing wypadł naprawdę porządnie. Odrobinę do życzenia pozostawia natomiast tłumaczenie otoczenia. Napotkane komputery czy hologramy są częściowo przetłumaczone na język polski - i zapewne dotyczy to też innych wersji językowych - co troszkę psuje odbiór całości. Komunikaty na Ishimurze wygłaszane są w różnych językach, również polskim, i to z kolei fajnie wpływa poczucie realizmu wydarzeń.

Mimo pewnych niedociągnięć, nowe szaty Dead Space to najlepsze, co mogło spotkać fana tej serii, ale jest to opowieść, którą muszą poznać wszyscy miłośnicy horrorów i science-fiction. Przygody Isaaca wciąż bronią się doskonałym klimatem, scenariuszem i przyjemną rozgrywką, a teraz wszystko to jest jeszcze bardziej spotęgowane i realniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Kanadyjskie studio dosłownie i w przenośni wskrzesiło coś, co było martwe. I nie chodzi wyłącznie o moją nadzieję na to, że doczekamy się również odświeżenia drugiej i trzeciej części serii.

Ocena: 8/10

Plusy:
+ Imponująco podbita groza dzięki grafice i audio
+ Walka i rozczłonkowywanie są ciekawsze
+ Naprawione sekcje w stanie nieważkości
+ Bolączki oryginału kompletnie zniwelowane
+ Nowa Gra Plus
Minusy:
- Grafika jest ładna, ale spodziewałem się więcej
- Błędy latarki i drobne glitche
- Modele ciał wyglądają czasami jak lalki

Platforma: PlayStation 5, Xbox Series X/S, PC - Premiera: 27 stycznia 2023 - Wersja językowa: polska (napisy i dubbing) - Rodzaj: Survival Horror - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: 230 (PC), 270 zł (konsole) - Producent: Motive Studio - Wydawca PL: EA Polska Testowano na: PlayStation 5

Dead Space Remake (2023) - recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Nie jesteś zalogowany!

Utwórz konto ReedPop, dołącz do naszej społeczności i uzyskaj dostęp do dodatkowych opcji!

Dowiedz się więcej na temat recenzji, zapoznając się z polityką recenzowania gier.

W tym artykule
Oczekiwanie na obraz okładki

Dead Space (remake)

PS5, Xbox Series X/S, PC

Powiązane tematy
O autorze
Awatar Łukasz Winkel

Łukasz Winkel

Recenzent

Zakochany w grach od dziecka. Transhumanista duchem, postmodernista z lenistwa.

Komentarze