Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Metroidvania, soulslike i ewolucja gier

Narodziny nowych gatunków gier.

Wiele współczesnych gier to zbiór znanych i powielanych na przestrzeni lat schematów, wykorzystujących najbardziej sprawdzone rozwiązania oraz popularne motywy. To, co dziś mamy na wyciągniecie ręki, jest wypadkową wieloletniej ewolucji. Obecnie wiele aspektów rozgrywki to rzeczy oczywiste, kiedyś jednak musiały powstać przełomowe tytuły, które wyznaczyły trendy na kolejne lata, definiując cały gatunek od nowa lub wręcz tworząc nowe typy gier.

Gry przeszły bardzo długą drogę, od prymitywnych tytułów 2D, po ocierające się o fotorealizm trójwymiarowe produkcje z otwartym światem. Nie tylko grafika przechodziła dynamiczną metamorfozę. Co jakiś czas kolejni twórcy wpadali na rewolucyjne pomysły, będące krokami milowymi dla całego środowiska producentów.

Trójwymiarowa grafika, celownik, wskaźnik punktów życia czy wybuchające elementy otoczenia to aspekty, bez których dziś nie wyobrażamy sobie zabawy. Dla ułatwienia oraz dalszego rozwoju, gry dzielono na gatunki, w zależności od nacisku na określony typ rozgrywki. Następnie każdy gatunek ewoluował swoim tempem, notując wzloty i upadki.

Z czasem granice gatunkowe zaczęły się zacierać, pojawiały się nowe twory, łączące najlepsze cechy różnych typów gier. Doczekaliśmy się także szeregu innowacyjnych w swoim czasie rozwiązań - systemu osłon, automatycznej regeneracji zdrowia czy sekwencji Quick Time Event.

Gears of War stworzyło podgatunek tak zwanych cover-shooterów

Niemniej, wszystkie rewolucyjne pomysły to jedynie pojedyncze elementy, których zestawienie decydowało niejednokrotnie o charakterze gatunku. Nacisk na różne aspekty rozgrywki jest w stanie podzielić dany rodzaj gier, na podgatunki. Raz na kilka lat zdarzają się i takie produkcje, które na nowo definiują konkretny gatunek, tworząc intrygującą hybrydę, stanowiącą punkt wyjścia na kolejne lata zarówno dla deweloperów, jak i graczy.

Nie trzeba sięgać pamięcią zbyt daleko, aby dostrzec rzeczone zjawisko. W 2009 roku japońskie studio From Software opublikowało Demon's Souls. Dziecko Hidetaki Miyazakiego początkowo wydawało się urojonym pomysłem. Action-RPG z wysokim poziomem trudności (bez możliwości jego zmiany), ograniczonym do minimum samouczkiem i nieprzyjaznym, pełnym tajemnic światem, owianym enigmatyczną fabułą.

To nie mogło się udać, jednak paradoksalnie właśnie wspomniane elementy sprawiły, że tytuł uzyskał wysokie oceny oraz przychylność graczy. Wkrótce zapowiedziano duchowego następcę, czyli Dark Souls, które naturalną koleją rzeczy przerodziło się w serię. Niebawem zaczęły pojawiać się tytuły w mniejszym lub większym stopniu inspirujące się grami From Software (Lords of the Fallen, Salt and Sanctuary, The Surge). Gracze szybko zaczęli określać je mianem „soulslike”, na cześć serii, która zapoczątkowała nowy, specyficzny podgatunek gier RPG.

Pod kątem kreowania wizerunku gier wideo oraz wyznaczania kolejnych trendów, niezwykle ważną rolę odegrało Nintendo. Japońskiemu gigantowi zawdzięczamy nie tylko Super Mario, które - nomen omen - miało fundamentalne znaczenie dla gier platformowych oraz ich rozwoju. Na konsoli Big N narodziły się również dwie znakomite serie, dające początek nowemu typowi gier. Mowa tu przedstawicielach platformowych gier akcji - Castlevanii oraz Metroidzie. Rozgrywka opiera się w nich na eksploracji sporego świata, w którym poszczególne lokacje odkrywamy po pokonaniu bossa, zdobyciu odpowiednich umiejętności lub przedmiotów. Wiąże się to z częstym backtrackingiem w celu odkrycia sekretów, jednak właśnie w przypadku tego typu gier nie jest to zwykle męczące. Wręcz przeciwnie, najczęściej jest siłą napędową.

Ori and the Blind Forest to dobry przykład przystępnej metroidvanii

Specyficzny gameplay zyskał wielu zwolenników, którzy łaknęli więcej. The Legend of Zelda z 1986 roku była pierwszym wielkim hitem, który czerpał z takiego modelu rozgrywki. Na cześć prekursorów podgatunek ochrzczono mianem „metroidvania”. Charakterystycznych elementów znanych z tego typu gier możemy doszukać się w wielu współczesnych produkcjach. Najlepsze przykłady to choćby ubiegłoroczny niezależny hit Hollow Knight czy wysokobudżetowy Prey, a także klimatyczny Ori and the Blind Forest czy nawet - po części - Batman: Arkham Knight.

Długo można rozwodzić się nad tym, jakie znaczenie dla rozwoju swojego gatunku miały takie legendy, jak Diablo, Devil May Cry, czy Call of Duty. Nadmienione przykłady to jedynie wierzchołek góry lodowej, jednak pozwalają zwrócić uwagę na pewną prawidłowość. Każdy gatunek definiują konkretne elementy rozgrywki. W zależności od nacisku na dany aspekt, produkcję można przypisać do jednego z podgatunków. Co więcej, od czasu do czasu pojawiają się tytuły redefiniujące gatunek, tworzące hybrydy lub nowe rodzaje gier.

Niestety jest to coraz rzadszy widok, przynajmniej jeżeli chodzi o większe gry. Twórcy wolą trzymać się bezpiecznych i zarazem dochodowych rozwiązań. Niedawno doświadczaliśmy więc zalewu gier z otwartym światem, z obowiązkowym rozwojem postaci i zbieractwem. Wśród gier wysokobudżetowych coraz mniej jest miejsca na odważne produkcje z nutą artyzmu i głębią.

Nie mamy jednak do czynienia z zupełną stagnacją. Twórcy raczą nas co jakiś czas świeżym spojrzeniem na rozgrywkę. Przedstawiają zupełnie nową koncepcję tego, co już znamy, wykorzystując sprawdzone pomysły w intrygujący, nierzadko abstrakcyjny sposób. Tworzą nową jakość lub oryginalną mechanikę, jak w naszej rodzimej produkcji SUPERHOT, która w ciekawy sposób wykorzystuje wyeksploatowaną zabawę czasem.

Fortnite Battle Royale reprezentuje podgatunek strzelanek, który spopularyzowało PlayerUnknown's Battlegrounds

Do łask wracają także stare rozwiązania, które swego czasu nam się przejadły. Świadczyć o tym może popularność gier niezależnych czy tytułów stylizowanych na retro, okraszonych piękną grafiką 2D (pixel art chyba nigdy się nie zestarzeje). Powrót w glorii i chwale zaliczają również nieco zapomniane już oldskulowe strzelanki z archaicznymi elementami rozgrywki, jak Doom czy Wolfenstein. Jednym słowem: cały czas coś się dzieje.

Prognozy na przyszłość są zatem optymistyczne. Pozostaje liczyć na kreatywność twórców, aby w dalszym ciągu dostarczali nam produkcje cechujące się oryginalnością. Czekamy też na nowe, interesujące podgatunki. Battle royale to za mało.

Read this next