Skip to main content

Zamów kolekcjonerski ALMANACH i odbierz darmową grę na GOG

Odkryj gatunek gier przygodowych, które oczarowały świat.

Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Igrzyska śmierci zasługują na grę wideo. Dlaczego wciąż nie powstała?

„Gry” mają nawet w tytule!

W zeszłym roku fani Harry’ego Pottera w końcu mogli zagrać w długo oczekiwaną produkcję osadzoną w ich ulubionym świecie. Hogwarts Legacy rozbiło bank, stając się jednym z najlepiej sprzedających się tytułów ostatnich lat. Ale to nie jedyna seria powieści, która zasługuje na grę. Igrzyska śmierci nadal czekają na swoją szansę.

Igrzyska śmierci (ang. Hunger Games) to cykl powieści autorstwa amerykańskiej pisarki Suzanne Collins. Oryginalna trylogia została zekranizowana w postaci czterech filmów, które ukazywały się od 2012 do 2015 roku. Przed kilkoma miesiącami na ekrany trafiła również całkiem wierna i udana adaptacja prequela, skupiającego się wokół młodości prezydenta Snowa - antagonisty głównego cyklu.

Hogwarts Legacy nie było grą, o jakiej marzyłem, ale i tak cudownie było zobaczyć magiczny świat od środka

Bohaterką powieści jest Katniss Everdeen - szesnastolatka, która trafia na arenę, gdzie nastoletni obywatele totalitarnego państwa Panem zmuszani są do walki na śmierć i życie. Krwawa rywalizacja nazywana jest Igrzyskami śmierci i odbywa się każdego roku, by upamiętnić zduszenie rebelii, do której doszło kilkadziesiąt lat wcześniej, i być przestrągą dla kolejnych śmiałków, chcących wystąpić przeciwko władzy. W tym celu z każdego z dwunastu dystryktów losowani są jeden chłopiec i jedna dziewczynka między 12 a 18 rokiem życia, którzy wkrótce będą musieli stanąć przeciwko sobie w zawodach.

Gdyby skupić się wyłącznie na motywie igrzysk, to można uznać, że w zasadzie powstało już wiele produkcji, które pozwalają rozegrać taki makabryczny scenariusz. Kilkadziesiąt osób ściśniętych na zamkniętym terenie, gdzie walczą ze sobą na śmierć i życie - czy nie na tym w uproszczeniu polega gatunek gier battle royale, który w ostatnich latach przeżywał eksplozję popularności? Tyle że tytułowe zawody nie są istotą powieści Suzanne Collins. W pierwszych dwóch książkach zajmują dosłownie kilka rozdziałów, a w części trzeciej nie ma ich wcale.

Igrzyska śmierci to przede wszystkim wnikliwe studium propagandy i sterowania zachowaniami poprzez polaryzację i brutalizację przekazu. Autorka umiejętnie opisuje działanie tych mechanizmów, które nie różnią się wcale tak bardzo od tego, w jaki sposób funkcjonują media społecznościowe i populistyczna polityka. Świat powieści może być też świetnym narzędziem do analizy historycznych i współczesnych zachowań społecznych. Na przykład stosunek poszczególnych dystryktów do władzy i samostanowienia ma wyraźnie klasowy charakter - biedniejsze i bardziej tradycjonalistyczne regiony okazują się mniej skłonne popierać tyranię, w przeciwieństwie do bogatszych i „kulturowo” bliższych Stolicy.

W rzeczywistości Igrzyska śmierci to więc materiał nie na szaloną grę akcji, w której wszystkie chwyty są dozwolone, ale na bardzo ambitnego RPG-a. Wyobraźcie sobie: nasza postać, ze względu na urodzenie w jednym z dystryktów, może posiadać pewne przewagi oraz słabości, co przekładałoby się na różne style walki, zdolności, opcje dialogowe i sposoby finalizowania zadań. Mieszkańcy regionów mieliby do takiej osoby odmienne nastawienie, a w otwartym świecie nie brakowałoby ciekawych przeciwników (strażnicy pokoju i nieskończone rodzaje „zmiechów”, czyli genetycznie modyfikowanych istot) oraz pomysłowych pułapek zastawianych przez Kapitol.

Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży były kręcone we wrocławskiej Hali Stulecia. Polecam odwiedzić to wyjątkowe miejsce i zapoznać się z jego historią.

Potrzeba budowania sojuszy między frakcjami (dystryktami) w słusznej sprawie to zawsze wdzięczny temat dla RPG-a i fundament dla wielu ciekawych systemów. Nasz bohater, rzucony w środek tlącej się rebelii, mógłby oferować wykonywanie zadań w zamian za wsparcie, negocjować warunki, a czasem uciekać się do postępu, zastraszenia lub sabotażu. Doskonale sprawdziłby się tu również element survivalowy - w biedniejszych dystryktach ludziom brakuje pożywienia i podstawowych środków do życia, więc króluje czarny rynek i kłusownictwo.

Z jednej strony świat Igrzysk Śmierci jest więc wprost stworzony dla „typowej” gry RPG, z drugiej zaś jest bardzo oryginalny - posiada unikalne tło historyczne, a do tego może zaoferować niespotykany nigdzie ekosystem (władza jest zdolna do manipulowania fauną i florą). No i jest to po prostu znane uniwersum, bazujące na bestsellerowych powieściach, którym popularności przysporzyła również seria naprawdę niezłych adaptacji filmowych. Osób, które chciałyby zagrać w tego typu grę, na pewno więc nie brakuje.

Najnowszą część Igrzysk śmierci można już obejrzeć na VOD

Tymczasem ten ogromny potencjał ani nie został wykorzystany do stworzenia ambitnego RPG-a, o którym tak bardzo marzę, ani nie zmonetyzowano go za sprawą jakiejś niespecjalnie oryginalnej gry w stylu battle royale, którego złota era przypadła właśnie na okres największej popularności serii. Powstało jedynie kilka prymitywnych produkcji mobilnych, które były dostępne w okolicy wypuszczania kolejnych części trylogii. A przy premierze prequela nie zrobiono nawet tego.

To, jak bardzo marnotrawiony jest artystyczny i rozrywkowy potencjał uniwersum Igrzysk śmierci, może co najwyżej powodować smutek fanów takich jak ja. Ale to, że właściciele tego kasowego i - jak się okazuje - żyjącego jeszcze osiem lat po zgaszeniu świateł w salach kinowych uniwersum, nie spróbowali nigdy sięgnąć do kieszeni graczy, to już skrajny przykład niegospodarności. I obawiam się, że skoro żadnej gry nie dostaliśmy nawet w okolicach premiery zeszłorocznego filmu, to nie dostaniemy jej już nigdy.

Pozostaje wierzyć, że brak gier osadzonych w dystopijnym Panem to zasługa Suzanne Collins, która dba o swoją markę i odrzuca propozycje, które mogłyby jej zaszkodzić (oczywiście pomijając gry mobilne, które były czymś w rodzaju materiałów promujących filmy). A mam powody, by sądzić, że jeśli składano jej oferty „gradaptacji”, to nie chodziło o RPG-i z bogatym światem i rozbudowaną warstwą narracyjną, ale właśnie o kolejne wcielenia popularnego trybu battle royale. A skoro tak, to może i lepiej, że nie dostaliśmy dotąd szansy wzięcia udziału w Igrzyskach śmierci.

Read this next