Skip to main content

Zamów kolekcjonerski ALMANACH i odbierz darmową grę na GOG

Odkryj gatunek gier przygodowych, które oczarowały świat.

Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Najciekawsze i najdziwniejsze reklamy gier wideo

Za chwilę dalszy ciąg programu.

Sega kontratakuje - konsola Genesis

Niezbyt ciekawe? Przejdź na kolejną stronę albo wybierz losową kolejność.

Okres panowania konsol szesnastobitowych to również jedna z pierwszych „wojen konsolowych" - walka o dominację na rynku amerykańskim pomiędzy Nintendo a Segą. Nie ograniczała się ona jedynie do konkurowania na polu wydawanego softu: marketingowcy z Segi nie bali się bezpośredniego porównania obu konsol, starając się ukazać przewagę technologiczną Gensisa nad SNES-em.

Główną bronią w starciu z Nintendo miał być mityczny „Blast Processing", czyli odniesienie do niemalże dwukrotnie szybszego niż u konkurencji, mającego w teorii zapewniać lepszą jakoś tytułów. Kampania reklamowa Segi ukazywała gry z Genesisa jako szybsze i bardziej realistyczne, dzięki wykorzystaniu Blast Processingu właśnie.

Cykl reklam, powiązany hasłem przewodnim „Genesis Does What Nintendon't" (kolejna nieprzekładalna na polski gra słów, w naszym języku oznaczająca mniej więcej „Genesis robi to, czego Nintendo nie jest w stanie") stawiał szesnastobitową konsolę Segi przed SNES-em, jako sprzęt bardziej zaawansowany technologicznie i odżegnujący się od stylu firmy z Kioto, tym samym celując w dojrzalszych odbiorców.

Genesis nawiązał równą walkę ze SNES-em i jest to niewątpliwie zasługą skutecznej kampanii reklamowej. Badania przeprowadzone metodą zogniskowanych wywiadów grupowych na chłopcach w wieku 13-17 lat udowodniły, że większość woli przyznawać się do posiadania konsoli Segi, niż „dziecięcego" SNES-a.

A co na to Nintendo? Piłeczkę próbowano odbić na łamach czasopisma Nintendo Power, publikując dowcipy w stylu: „Po co Sonic przeszedł na drugą stronę jezdni? Żeby kupić Super Mario World!". Nie, też nie rozumiemy tego żartu.

Zobacz na YouTube