Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Niezłe kino akcji. Recenzja „Luther: Zmrok”

Produkcja nie tylko dla fanów oryginału.

Serial „Luther” doczekał się rozwinięcia w formie pełnometrażowego filmu. W „Luther: Zmrok” ponownie zobaczymy Idrisa Elbę w roli detektywa. Twórcy nie zawiedli i pokazali nam solidne kino akcji.

Nie ma wątpliwości, że „Luther: Zmrok” był pierwotnie skierowany do fanów serialu. Przeniesienie tego uniwersum z małego ekranu do filmu pełnometrażowego nie jest jednak prostym zadaniem. Wymaga dużej dyscypliny i umiejętności bardzo precyzyjnego opowiadania fabuły. Co ciekawe, film całkiem nieźle radzi sobie jako samodzielna produkcja, przeznaczona także dla widzów nieznających pierwowzoru.

Luther: Zmrok - film, recenzja
Wizualnie film wygląda świetnie

Akcja rozpoczyna się sceną w pustym biurowcu, w którym pewien młody sprzątacz odbiera telefon od zabójcy-miliardera, czyli Davida Robeya (Andy Serkis). Złoczyńca rozkazuje mu, aby udał się w umówione miejsce, po czym młodzieniec zostaje porwany, a do śledztwa natychmiast przydzielono Johna Luthera (Idris Elba). Sprawa trafia do mediów i przykuwa uwagę Robeya, który stawia sobie za cel unicestwienie detektywa i zamknięcie go w więzieniu. Myślę, że dobrym zabiegiem było wprowadzenie antagonisty już na samym początku historii. Od razu widzimy z kim mamy do czynienia, a to z kolei popycha naprzód akcję filmu.

„Luther: Zmrok” to doskonały przykład kina jednego aktora. Akcja koncentruje się na postaci tytułowego bohatera, kontynuując jego perypetie, które poznaliśmy w serialu. Detektyw jest równie interesujący, co śmiały i dociekliwy. Idris Elba w tej roli oddaje ducha tej postaci i to mi się spodobało. O ile możemy powiedzieć, że jego rola została dobrze napisana, o tyle pozostali bohaterowie nie prezentują takiego poziomu.

Luther: Zmrok - film, recenzja
Postacie poboczne wypadają blado na tle świetnego protagonisty i niezłego przeciwnika

Zaciekawiła mnie osoba zabójcy-psychopaty Robey’a, w którego rolę wcielił się genialny Andy Serkis. Ilekroć mam okazję oglądać tego aktora, zawsze mam ogromną satysfakcję z jego gry. W tym filmie bardzo przypominał postać Ulyssesa Klawa z „Czarnej Pantery”. Oczywiście postać nie została w żaden sposób skopiowana, ale mam tu na myśli sposób, w jaki Serkis radzi sobie z przedstawianiem tego typu ekscentrycznych osobowości. Aktor robi co może, aby wydobyć z antagonisty tyle jak najwięcej. Niestety, ta rola została napisana dosyć schematycznie.

Chociaż widzimy jego inteligencję, przebiegłość i sadyzm, to postać ta jest w gruncie rzeczy niezwykle sztampowa. Mimo to bohater jest na swój sposób przerażający i dobrze wpisuje się w konwencję filmu. Antagonista ma talent do znajdowania ludzkich sekretów, a następnie szantażowania poszczególnych osób i skłaniania ich do posłusznego wykonywania rozkazów. W rezultacie Robey tworzy armię przestraszonych, zdesperowanych ludzi, którzy chcąc nie chcąc muszą uczestniczyć w jego makabrycznych grach.

Luther: Zmrok - film, recenzja
Serkis idealnie pasuje do takich ról. Oglądałem go z przyjemnością

W obsadzie pojawiła się także Cynthia Erivo w roli Odette Raine, czyli policjantki badającej sprawę morderstwa. O ile Serkis wydobywa ze swojej postaci sporo głębii, tak Erivo wypada naprawdę blado. Partie dialogowe bohaterki są momentami irytujące i głupawe, a poza tym miałem wrażenie, że obecność Raine jest w tej fabule niepotrzebna.

W takich filmach jak ten szczególnie cenimy sobie akcję i „Luther: Zmrok” pod tym względem jest naprawdę dobry. Nie sądziłem, że każda kolejna scena z efektami specjalnymi będzie tak wciągająca, ale faktycznie scenarzyści świetnie poradzili sobie z dawkowaniem napięcia i umieszczaniem tego rodzaju scen w odpowiednich miejscach. Wiele produkcji zepsuto właśnie przez przesadne nagromadzenie scen akcji, jednak twórcy omawianego obrazu są oszczędni i nie wrzucają ich za dużo, co daje nam naprawdę przyjemny seans.

Luther: Zmrok - film, recenzja
Film trochę mi przypominał "S7ven" w reżyserii Davida Finchera

Z drugiej strony dynamika filmu nie jest wzorowa. Ponad dwugodzinna produkcja zawiera za dużo niewiele wnoszących scen, które nie są też szczególnie interesujące. Zwłaszcza pierwsze pół godziny wygląda jak przedłużający się wstęp, pozbawiony jakichkolwiek emocji. Pojawił się za to bardzo ciekawy wątek ludzi, oglądających obrzydliwe zbrodnie w internecie. Być może twórcy chcieli nam pokazać, że w świecie absolutnej cyfryzacji przemoc jest coraz bardziej dostępna i namacalna. To nietypowe podejście do tematu i myślę, że warto to docenić.

Czy „Luther: Zmrok” dorównuje serialowi? Myślę, że mimo wszystko nie warto tych dwóch produkcji ze sobą zestawiać. Oczywiście, mamy do czynienia z podobną fabułą, ale medium jest całkowicie inne. Warto docenić film Jamiego Payne’a, bo reżyser pokazał nam solidne kino akcji, ciekawą historię detektywistyczną, która jest przede wszystkim skierowana do wszystkich widzów, a nie tylko do fanów serialu. Świetny serial BBC z pewnością zyskał ciekawe rozwinięcie w filmie, ponieważ pełnometrażowa przygoda detektywa to dwie godziny przyzwoitego kina noir, połączonego z historią śledczą i porządnym akcyjniakiem.

Ocena: 7/10

Premiera w Polsce: 10 marca 2023 - Gdzie obejrzeć: Netflix - Rodzaj: thriller, akcji, kryminał - Długość filmu: 2 godziny 8 minut - Reżyseria: Jamie Payne - Scenariusz: Neil Cross - Występują: Idris Elba, Cynthia Erivo, Andy Serkis, Thomas Coombes, Hattie Morahan, Dermot Crowley, Lauryn Ajufo, Ross Waiton, Vincent Regan, Ross Waiton, Dan Li, Edward Hogg, Einar Kuusk, Tom McCall, Amy Trigg, Jess Liaudin, Alexander Anderson, Natasha Patel, Carl Spencer.

Read this next