Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Jak „martwa” ściganka Sony radzi sobie na PS5? Nietypowy eksperyment Digital Foundry

DriveClub umarło, ale fani nie zapomnieli.

W sieci pojawiły się materiały prezentujące DriveClub uruchomione na zhakowanej PS5. Gra działa w perfekcyjnie stabilnych 60 FPS i wygląda obłędnie, nawet jak na dzisiejsze standardy. Niestety, nie każdy może skorzystać z fanowskiej łatki zdejmującej limit klatek.

Haker znany pod pseudonimem Illusion zasłynął z tworzenia łatek odblokowujących możliwość grania w 60 klatkach na sekundę w tytułach z PS4, które dotąd działały tylko w 30 FPS. Co prawda nie każdy może skorzystać z jego pracy, a do uruchomienia gier z jego modami wymagane jest posiadanie „złamanej” konsoli, ale nie zmienia to faktu, że jego osiągnięcia są imponujące.

Nasi koledzy z Digital Foundry ogłosili, że we współpracy z hakerem Illusion przygotowują rozbudowany materiał poświęcony grom na PS4 z odblokowanym klatkażem, ale już teraz możemy rzucić okiem na DriveClub bez ograniczenia FPS. Gra bez limity klatek działa w około 35 FPS na PS4, w ok. 40-45 FPS na PS4 Pro i w perfekcyjnie stabilnych 60 FPS na PS5, co sugeruje, że na nowszej konsoli Sony tytuł mógłby osiągnąć jeszcze lepsze wyniki.

DriveClub zasłynęło przede wszystkim z oszałamiającej jak na tamte czasy oprawy graficznej, którą osiągnięto kosztem wydajności i blokady na 30 FPS. Teraz, dzięki pracy hakera, gra w 60 FPS wygląda jeszcze lepiej i prawdę powiedziawszy, śmiało mogłaby konkurować z wieloma nowszymi produkcjami, które zadebiutowały w ostatnich latach, a nawet miesiącach.

DriveClub to intrygujące wyścigi, które mimo wielu zalet i oddanej rzeszy fanów nie odniosły spektakularnego sukcesu komercyjnego, a stojące za grą studio Evolution zostało rozwiązane w marcu 2016 roku. Produkcja twórców MotorStorm nadal cieszy się jednak sympatią wielu graczy, którzy ze wzruszeniem wspominają miłe chwile spędzone za kierownicą i w gronie przyjaciół, nie powinno więc dziwić, że tytuł nie został całkiem zapomniany.

Read this next