EA woli rozwijać istniejące serie niż inwestować w nowe licencje
25% środków trafia na nowości.
Dyrektor do spraw finansowych w Electronic Arts - Blake Jorgensen - podczas wczorajszej konferencji ujawnił kilka informacji na temat podejścia swojej firmy do tematu nowych i istniejących serii.
Menedżer wyjaśnił, że w EA zdecydowana większość środków deweloperskich - około 75 procent - trafia na rozwój i aktualizacje dobrze znanych marek, jak gry sportowe, Dragon Age czy Battlefield. Reszta - około 25 proc. - to wydatki na nowości.
W tym drugim segmencie znajduje się obecnie Anthem od BioWare, z premierą zaplanowaną na następny rok fiskalny (do końca marca 2019 r.) oraz nowa gra akcji od studia Motive. Ta druga pozycja może jednak ukazać się dopiero w 2021 lub 2022 roku fiskalnym, a więc najpóźniej w marcu 2022 roku. Wydawca podobno nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji.
Jak można się domyślać, już teraz EA rozwija obie te produkcje nie jako pojedyncze gry, lecz jako serie, które otrzymają w przyszłości kolejne odsłony.
Jorgensen zapewnia, że „za kulisami” trwa oczywiście także badanie innych pomysłów, które mogą - lecz nie muszą - ujrzeć światło dzienne w przyszłości (dzięki, DualShockers).
Menedżer opisał w skrócie także proces akceptowania nowej gry. Firma stara się podobno jak najszybciej dotrzeć do wersji umożliwiającej zagranie w planowany tytuł, choćby w podstawowe elementy. Następnie zaczyna się tworzenie opowieści, a projekt przechodzi przez kolejne „bramki”.
Jeśli zespół nie jest w stanie przejść przez jeden z takich punktów kontrolnych, produkcja jest modyfikowana lub cofana o krok. Menedżer przyznaje, że EA stara się obecnie usprawnić system, by skłonić do szerszej kooperacji wśród deweloperów z różnych oddziałów.
Podejście Electronic Arts do nowych licencji może być rozczarowaniem, ale jest zapewne dość zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę trudności, jakie nowe licencje mają z przebiciem się na rynku. Istniejące i utrwalone cykle mają znacznie większy potencjał sprzedażowy.
- Nawet jeśli wydamy coś ponad to 60 dolarów [na transakcje cyfrowe - dop. red.], zazwyczaj tylko potęgujemy dobre wrażenia i podekscytowanie. Staramy się więc dać konsumentom więcej tego, czego chcą, zamiast budować nowe gry lub coś innego - mówił Jorgensen na temat wydatków graczy.