Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Kingdom Hearts HD 2.5 Remix - Recenzja

Sentymentalna paczka.

Kingdom Hearts HD 2.5 Remix to zestaw trzech gier jRPG rozgrywających się na skrzyżowaniu światów Disneya i Final Fantasy. Pakiet pozwala zagrać na PS3 w Kingdom Hearts 2 z PlayStation 2 i Kingdom Hearts Birth By Sleep z PSP oraz obejrzeć wszystkie filmiki i przeczytać podsumowanie wydarzeń z Kingdom Hearts Re:coded wydanego na Nintendo DS.

Oba tytuły, w które możemy zagrać w wersji HD Remix, to niedostępne wcześniej poza Japonią wersje Final Mix, wzbogacone między innymi o dodatkowe sceny i ukryte epizody. W stosunku do pierwowzorów gry zmieniły się głównie pod względem audiowizualnym: w obu tytułach podniesiono rozdzielczość obrazu, nieznacznie poprawiono tekstury, a Kingdom Hearts 2 otrzymało odświeżoną wersję ścieżki dźwiękowej, której słucha się z olbrzymią przyjemnością.

Znacznie gorzej prezentuje się ostatni element zestawu - Re:coded. Między średniej jakości przerywnikami filmowymi wyświetlane są plansze z suchym tekstem opisującym to, czego nie zobaczyliśmy w animacjach.

Zobacz na YouTube

Kingdom Hearts 2 to gra drużynowa, w której głównemu bohaterowi - Sorze - towarzyszą Donald i Goofy, wierni poddani Myszki Miki, króla bajkowego świata, natomiast w Birth By Sleep podróżujemy samotnie, jednak fabułę odkrywamy kolejno z perspektywy trzech różnych bohaterów: Ventusa, Terry i Aquy.

Wydarzenia w obu tytułach oglądamy z perspektywy trzeciej osoby, a każda z gier zapewnia około trzydziestu godzin zabawy, choć znaczną część tego czasu spędzimy na oglądaniu, czasem niezbyt zrozumiałych przerywników filmowych - w samej „dwójce” zajmują one ponad czternaści godzin.

Kingdom Hearts 2 już od pierwszych minut udowadnia, że osoby nieznające trzech wcześniejszych odsłon serii, wydanych w pakiecie Kingdom Hearts HD 1.5 Remix, nie mają co liczyć na zrozumienie zawiłości fabuły. Gra zaczyna się, co prawda, od klipu z najważniejszymi wydarzeniami, ma on jednak służyć raczej za przypomnienie, niż wprowadzenie w świat; przez ekran przewija się bowiem masa postaci, a twórcy nie kłopoczą się wyjaśnianiem, kim właściwie są. Z początku ciężko nawet stwierdzić, czy Organizacja XIII - główny wróg całej serii - jest dobra czy zła.

A teraz wyskakuj z miodku

Sytuacja staje się nieco bardziej klarowna, gdy po paru godzinach naprawdę męczącego wprowadzenia na ekranie pojawia się Sora i jego towarzysze. Od tego momentu zaczynamy bowiem zwiedzanie kolejnych światów Disneya, w których spotykamy znane z filmów i animacji postaci, takie jak Jack Sparrow, Kubuś Puchatek czy Herkules, przeżywając wydarzenia znane ze srebrnego ekranu lub odkrywając, co stało się później.

W każdym miejscu wspierają nas „lokalni” herosi, którzy na krótki czas dołączają do drużyny lub pomagają walczyć z bossami. Nie zabrakło także reprezentacji serii Final Fantasy, przewijających się w kolejnych światach i strzegących jednej z kluczowych dla fabuły lokacji. Sceny, takie jak pojawienie się Aurona z FFX, stanowią miłą odskocznię od wątków, które zdążyliśmy już dobrze poznać w kinie.

Mimo że znaczną część gry spędzamy na oczyszczaniu bajkowych lokacji z panoszących się wszędzie potworów, którymi dowodzą wróg Mikiego, Czarny Piotruś, oraz Maleficent ze Śpiącej Królewny, nasze przygody w Disneyowskich światach mają niezbyt duże znaczenie dla głównej osi fabuły - wątki, które naprawdę popychają akcję do przodu odblokowywane są, gdy odwiedzimy odpowiednio dużo miejsc. Powoduje to, że od pewnego momentu chcemy po prostu jak najszybciej przeć naprzód, szczególnie że naprawdę interesujące światy da się zliczyć na palcach jednej ręki.

Bajkowe klimaty, czyli upiorny Mikołaj

Pod względem fabularnym prequel całej serii - Birth By Sleep - prezentuje się znacznie bardziej przystępnie, a historia trójki bohaterów zdolnych korzystać z Keyblade, charakterystycznych dla Kingdom Hearts mieczy w kształcie klucza, jest bardziej spójna.

Sposób, w jaki przeplatają się ich wątki sprawia, że pełny obraz sytuacji zyskujemy dopiero, gdy każdą lokację odwiedzimy Terrą, Aquą i Ventusem. Gra zawiera znacznie mniej dłużyzn generowanych przez pozbawione znaczenia przerywniki, a przez to jest znacznie przyjemniejsza w odbiorze.

Model walki nie zestarzał się najlepiej, sprowadza się bowiem do duszenia klawisza ataku w oczekiwaniu na naładowanie wskaźnika pozwalającego na zmianę formy lub przywołanie jednego ze specjalnych towarzyszy, takich jak Dżin z Alladyna czy Kurczak Mały. Tak czy owak, dalej musimy maltretować ten sam przycisk, ale przynajmniej zadajemy zwiększone obrażenia. Zmorą gry jest także nadużywanie przez twórców quick time eventów, szczególnie podczas walk z bossami.

Spory ten klucz

Sytuację pogarsza dodatkowo fakt, że w zależności od tego, jak ustawiona jest kamera, zamiast niszczycielskiego ataku możemy użyć jednej ze sztuczek naszych towarzyszy, bowiem wszystkie specjalne akcje przypisane są do jednego przycisku.

Gra staje się frustrująca, kiedy nie pozwala nam wykończyć wroga tylko dlatego, że jeden z naszych kumpli podszedł zbyt blisko. Czary, jakich podczas zwiedzania kolejnych światów może nauczyć się nasz bohater szybko okazują się bezużyteczne, wymagają bowiem dość precyzyjnego celowania nie zadając jednocześnie zbyt dużych obrażeń.

Także od tej strony Birth By Sleep wygląda znacznie lepiej. Dzięki systemowi kart, które po każdej walce zdobywają doświadczenie niezależnie od bohatera, potyczki są znacznie bardziej zróżnicowane i dynamiczniejsze, choć nie brakuje frustrujących sytuacji, w których przeciwnicy kreślą kółka wokół naszej postaci i jeśli nie zablokujemy na nich kamery, walka przypomina niezbyt przyjemną zabawę w głupiego Jasia.

Grafika na pewno prezentuje się ładniej

Nie zabrakło mini-gier, w których twórcy naprawdę popuścili wodze fantazji: obok latania Gumi Statkiem i strzelania do niezliczonych zastępów wrogów, znajdziemy także zabawę w powtarzanie melodii, siatkówkę, zbieranie na czas specjalnych kul czy grę planszową przypominającą nieco Monopol. Przy czym w Kingdom Hearts 2, by kontynuować fabułę, musimy bezwzględnie zmierzyć się z tymi „atrakcjami”, tymczasem przez większość czasu w Birth By Sleep możemy wybrać tylko te rzeczy, które naprawdę sprawiają nam frajdę.

Nie we wszystkich momentach zwiększenie rozdzielczości obrazu wychodzi Kingdom Hearts na dobre - postaci z Piratów z Karaibów wyglądają szkaradnie, gdy możemy dokładnie im się przyjrzeć w jakości HD, a przypominający konstrukcję z klocków Lego Gumi Statek nie był szczytowym osiągnięciem nawet nawet osiem lat temu, gdy oryginalnie wydano Kingdom Hearts 2.

Nie poprawiono także dość koszmarnych błędów sprawiających, że Simba uśmiecha się upiornie podczas najsmutniejszej sceny z Króla Lwa. Nic nie zrobiono z szybkością ładowania - w przypadku bardzo krótkich odcinków rozgrywki oddzielonych przerywnikami filmowymi, więcej czasu spędzamy oglądając czarny ekran, niż walcząc z potworami.

Kingdom Hearts HD 2.5 Remix to zestaw wyłącznie dla fanów gotowych ignorować przestarzały, niezbyt ciekawy model rozgrywki i nadmiernie skomplikowaną fabułę. Kingdom Hearts 2 i Birth By Sleep wyraźnie różnią się poziomem wykonania, co szczególnie rzuca się w oczy, gdy możemy oglądać je na jednej platformie.

Relatywnie niewielka liczba ulepszeń i potraktowane po macoszemu Re:coded sprawiają, że całość nie jest zbyt atrakcyjna, szczególnie dla osób, które na PlayStation 3 chcą zacząć swoją przygodę z Kingdom Hearts.

6 / 10

Read this next