Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Kim są „popcornowi gracze” i jak stałem się jednym z nich

Granie bez grania.

BLOG | Mimo że w internetowych transmisjach gier wideo udział bierze rokrocznie już blisko miliard ludzi, to o tym kto, jak i dlaczego w zasadzie spędza czas na oglądaniu gameplayów, pisze się stanowczo za mało. „Po drugiej stronie streamów” znajdują się bardzo różni ludzie, o odmiennych potrzebach i motywacjach, których uczestnictwo w transmisjach wcale nie musi ograniczać się do biernego śledzenia poczynań streamerów. Część badaczy zjawiska przekonuje nawet, że różnica między oglądającym a grającym nie zawsze jest tak wyraźna, jak mogłoby się zdawać.

Temat zainteresował mnie, gdy zorientowałem się, że sam spędzam coraz więcej czasu na uczestnictwie w gameplayach. Mimo że przez wiele lat stroniłem od tego rodzaju aktywności, a czasem nawet (z czego nie jestem dumny) wyśmiewałem oglądanie transmisji z gier, w końcu sam stałem się ich widzem - ale właśnie, czy tylko „widzem?” W tym krótkim tekście chciałbym bowiem opowiedzieć o tej części miłośników streamów, których zwykło określać się mianem „popcornowych graczy”. W artykule napisanym dla ludologicznego periodyku „Homo Ludens” socjolog i groznawca Maciej Śledź wyjaśnia:

Popcorn gamer większość wolnego czasu poświęca na oglądanie filmów lub transmisji internetowych z zakresu gamingu. (…) Poprzez obserwacje umiejętności streamera, które prezentuje on w trakcie transmisji bądź filmu, czy też utożsamianie się z nim widz staje się częścią rozgrywki.

„Popcornowego gracza” od sporadycznych widzów gameplayów odróżnia zatem to, jak wiele czasu poświęca takim seansom, a także to, z jakim zaangażowaniem w nich uczestniczy. Innymi słowy „zwykły” odbiorca streama jest po prostu widzem, podczas gdy „popcornowy gracz” jest „częścią rozgrywki”, a nawet (jak wskazuje sama nazwa) w pewnym sensie sam jest graczem. Nazwanie w ten sposób osoby, która sama nie trzyma kontrolera czy myszki, a jedynie towarzyszy osobie przechodzącej grę, jest oczywiście kontrowersyjne, ale postaram się tę nazwę obronić.

Będąc uczestnikiem wielu takich transmisji wielokrotnie obserwowałem bowiem, jak streamer radzi się swojej publiczności, jak ma wyglądać bądź nazywać się jego postać i jakie decyzje ma podejmować w trakcie grania. Bywało też, że widzowie podpowiadali mu, jak rozwiązać łamigłówkę, w jaki sposób pokonać przeciwnika, a nawet jakie opcje dialogowe powinien wybierać. Inni śledzili jedynie rozgrywkę, komentując wydarzenia lub udzielając się na czacie, ale ich obecność również nie pozostawała bez wpływu na atmosferę wspólnej zabawy. W ten sposób zacierała się więc granica między widzami, graczami i uczestnikami gry.

Dwadzieścia lat temu nie uwierzyłbym, gdyby ktoś powiedział mi, że można zarabiać miliony, pokazując innym jak gra się w gry komputerowe

Zdaniem autora wspomnianego tekstu jedną z motywacji do takiej formy uczestnictwa w grze może być strach przed oceną własnych umiejętności - dotyczy to tytułów sieciowych, gdzie inni są świadkami naszych działań i mogą je komentować. Część takich osób nie chce jednak rezygnować z samodzielnego grania, a na streamy przychodzi właśnie po to, by „nauczyć się czegoś nowego lub zobaczyć rozgrywkę na znacznie wyższym poziomie umiejętności niż własny”. Z kolei w przypadku produkcji RPG widzów przyciąga „możliwość zagłębienia się w historię i immersyjne przeżywanie świata przedstawionego”.

Powodów można oczywiście wymienić więcej. Ekskluzywność gier sprawia, że część osób nie ma innej możliwości, by dotrzeć do niektórych dzieł cyfrowej kultury. Problemem może być też cena nowych produkcji lub ich wysokie wymagania techniczne. Dla wielu główną motywacją jest natomiast możliwość wspólnego spędzania czasu - potwierdza to 47-procentowy wzrost zainteresowania uczestnictwem w streamach podczas pandemii COVID-19.

Sam wybieram tylko tych stramerów, którzy rozgrywkę potrafią urozmaicić ciekawym komentarzem. Spośród polskich twórców najbardziej cenię sobieRysława, którego „strumyki” przybierają postać fascynujących podcastów, przepełnionych dygresjami i anegdotami.

Ja, choć oczywiście nadal wiele czasu poświęcam samodzielnemu graniu, również stałem się popcornowym graczem. Interesują mnie przede wszystkim transmisje z tytułów, w które chciałbym zagrać, ale nie mam na nie czasu - teraz mogę włączyć transmisję na drugim ekranie i śledzić rozgrywkę podczas zajęć domowych, ćwiczeń czy w trasie. Często oglądam też gry, które bardzo wysoko cenię jako dzieła kultury, a do których brakuje mi talentu (gry z gatunku souls) lub takie, w które z różnych powodów grać nie lubię (większość tytułów od Nintendo). Zdarza mi się również oglądać gameplaye z produkcji „retro”, które kiedyś sprawiały mi masę frajdy, a dzisiaj odpychają z powodu przestarzałej grafiki czy topornego sterowania.

Czy jednak „popcornowi gracze”to rzeczywiście gracze? Choć starałem się dowieść, że faktycznie są oni bardziej zaangażowani w rozgrywkę od zwykłych widzów, to kwestia nazewnictwa jest tu kwestią drugorzędną. Samo zjawisko jest po prostu niezwykle ciekawe i nie bez powodu przykuwa uwagę licznych groznawców. Statystyki pokazują natomiast wyraźnie, że społeczność „popcornowców” jest coraz liczniejsza, a wzrost cen gier oraz ekskluzywność będzie przyciągać na streamy jeszcze więcej widz... graczy.

Read this next