D4 - wrażenia z pokazu na TGS
Kolejna, surrealistyczna gra twórcy Deadly Premonition.
Wszystkie gry w dorobku Hidetaki „Swery'ego” Suehiro i jego studia Access mają w sobie nutkę szaleństwa. Wyraźnie było to widać w przypadku skradanki Spy Fiction z 2003 roku oraz kilka lat później, w inspirowanym „Miasteczkiem Twin Peaks” Deadly Premonition, które zasłużenie zgromadziło rzeszę oddanych fanów.
Tymczasem D4, które ukaże się - w postaci epizodów - wyłącznie na Xbox One, jest nieco inne. To surrealistyczna, zabawna i często pomysłowa gra przygodowa, która dziwactwa z Deadly Premonition podnosi do kwadratu. I wychodzi to jej na dobre.
D4 - lub Dark Dreams Don't Die - to nie tylko poczucie humoru rodem z Deadly Premonition, ale także swego rodzaju prequel. Ponownie pojawi się Forest Kaysen, obecny zresztą we wszystkich tytułach Swery'ego. Głównym bohaterem jest David Young - to z kolei nawiązanie do wczesnej wersji Deadly Premonition, znanej jeszcze pod tytułem Rainy Woods. Co jednak najważniejsze, ciepłe przyjęcie poprzedniej gry daje producentom poczucie pewności przy tworzeniu kolejnych szaleństw.
![](https://assetsio.gnwcdn.com/137995055331.jpg?width=690&quality=75&format=jpg&auto=webp)
Wspomniany Young posiada umiejętność podróży w czasie. Pożyteczna zdolność posłuży nam do znalezienia mordercy dziewczyny głównego bohatera. Prezentowany na Tokyo Games Show epizod rozgrywa się na pokładzie samolotu, a całość można chyba opisać najłatwiej jako humorystyczną parodię Heavy Rain.
Gra szeroko korzysta z możliwości kontrolera Kinect. Ruchy rękoma zastępują kursor myszy, umożliwiają także chwytanie przedmiotów i zmianę widoku. Interakcje przedstawiono na pokazie głównie jako popychanie członków załogi i innych pasażerów, ale niektóre gesty są bardziej rozbudowane. Po zbliżeniu głowy do zlewu musimy na przykład złożyć dłonie w odpowiedni kształt, by obmyć twarz wodą, dzięki czemu odzyskujemy punkty wytrzymałości, potrzebne w mini-grach.
Kinect pomaga także w innych zadaniach. Kwestie dialogowe możemy czytać na głos, co wychwyci wbudowany mikrofon. Pochylanie głowy zmieni ustawienie kamery, a zaciśnięcie pięści oznacza podniesienie przedmiotu. Wszystko możliwe także na siedząco. Korzystanie z gadżetu jest opcjonalne, ale początkowe wrażenia wskazują, że D4 może być pierwszą grą, która rzeczywiście zyskuje na zastosowaniu Kinecta.
„Oczywiście, D4 to nadal sporo niewiadomych, związanych choćby z modelem płatności i długością każdego z epizodów.”
Rozgrywkę wypełniają Quick Time Events, ale całość jest tak szalona i zabawnie zrealizowana, że nie zdążymy się znudzić. Walizki upadają na ziemię, generując muzykę, a Young przerywa prowadzoną bójkę, decydując się na krótki taniec z stewardessą. W końcowej scenie łapiemy za nogę naszego przyjaciela - manekina i przystępujemy do bejsbolowej mini-gry. Odpowiednie uderzenie i oko przeciwnika wypada z oczodołu. Warto zauważyć, że niemożliwe jest odniesienie porażki we wspomnianych QTE.
Oczywiście, D4 to nadal sporo niewiadomych, związanych choćby z modelem płatności i długością każdego z epizodów. A jak przystało na studio Access, całość prawdopodobnie nie będzie idealnie dopracowana. Ale wsparcie Microsoftu i pewność siebie Swery'ego mogą spowodować, że uda się przekonać graczy niechętnie nastawionych do Kinecta.
Premiera zaplanowana jest na początek 2014 roku.