Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

W nowej grze o Batmanie chętnie zobaczyłbym więcej Roberta Pattinsona

Arkham do zaorania.

OPINIA | Suicide Squad: Kill the Justice League jeszcze nie wyszło, a już zdążyło rozczarować graczy. Bez względu na finalny efekt, jedno jest jednak pewne - w tej wersji Gotham nie ma już miejsca dla Batmana. To koniec jego panowania w uniwersum Arkham. Jeśli powróci - a przecież powroty to jego specjalność - to już w zupełnie innej odsłonie, z nowymi gadżetami i peleryną. Moim zdaniem ten odmieniony „gacek” powinien mieć twarz Pattinsona.

Oczywiście nie chodzi mi wcale o to, by na siatkę modelu postaci w nowej grze o Batmanie nałożyć skan twarzy wspomnianego aktora. Życzyłbym sobie zresztą, aby ta produkcja miała swoją własną, unikalną tożsamość i nie musiała się trzymać czyjejś wizji. Ale postać wykreowana przez Pattinsona w filmie z 2022 roku mogłaby być dla jej twórców dobrą inspiracją. Taką, która wniosłaby do superbohaterskich gier wideo powiew świeżości. Bo to nie przepotężny „badass”, którego lęka się każdy złol w mieście, ale trawiony wewnętrznymi konfliktami detektyw, który woli trzymać się w cieniu niż robić spektakularne wejścia. A na taką grę o Batmanie czekam.

Nie wszystko w filmie The Batman spełniło moje oczekiwania. Gra utrzymana w jego klimacie mogłaby za to być strzałem w dziesiątkę.

Tym, którzy filmu nie widzieli, wyjaśniam, że to wcielenie „gacka” inspirowane jest w głównej mierze komiksami Batman: Rok Zerowy i Batman: Rok Pierwszy, opowiadających o początkach Mrocznego Rycerza. Bruce Wayne jest jeszcze młodzieńcem, który nie szuka sprawiedliwości, ale zemsty. W przeciwieństwie jednak do filmu Batman: Początek Christophera Nolana, za Bruce'em nie stoi ani superpotężna technologia, ani żadna mistyczna siła. To wizja wyjątkowo surowa, brudna i przyziemna - dosłownie, bo młodego Batmana częściej zobaczymy na motocyklu lub wałęsającego się w ciemnych alejach Gotham niż szybującego na tle gwiazd. Jego przeciwnicy to z kolei żadni groteskowi geniusze zbrodni, lecz ludzie z krwi i kości - zagubieni, rozgoryczeni, szukający swojego miejsca.

Gra o takim Batmanie wyglądałaby zupełnie inaczej od tego, w co mieliśmy okazję grać do tej pory. Seria Arkham wprawdzie miała rozbudowany aspekt detektywistyczny, ale w rzeczywistości jego działanie było fikcją, mającą urozmaicić właściwą rozgrywkę, skupioną na eksploracji i walce. Śledztwa były liniowe, nie wymagały ani większego zastanowienia, ani podejmowania wyborów. Samemu Mrocznemu Rycerzowi, wyposażonemu w technologię przyszłości, bliżej zresztą było do czarodzieja, który w mgnieniu oka, na podstawie kilka poszlak rekonstruuje minione wydarzenia, niż skrupulatnego detektywa, który przesłuchuje świadków oraz zbiera i analizuje dowody.

W Suicide Squad: Kill the Justice League nie czuć klimatu Arkham. Osadzenie gry w tym samym uniwersum to moim zdaniem próba żerowania na kultowej serii.

Uwielbiam uniwersum Arkham. Dało nam wyjątkowo dobrą (nie tylko jak na standardy tytułów superbohaterskich) historię oraz niesamowicie satysfakcjonujący gameplay. Są to zresztą jedne z niewielu gier, do których lubię regularnie wracać. Ale dziś, w zalewie produkcji o przepotężnych gościach w kostiumach ze spandeksu, gdzie osią widowiska są spektakularne walki, taki skromny, trzymający się ulic Gotham Batman byłby po prostu miłą odmianą. I taka gra wcale nie musiałaby być nudna.

Twórcy mogliby przecież poszukać growych inspiracji w starych produkcjach o Sherlocku Holmesie lub w L.A. Noire - chociaż nie uważam, że otwarty świat to konieczny element gry o Mroczny Rycerzu. Korytarzowe lokacje zupełnie dobrze sprawdzały się przecież w Batman: Arkham Asylum. Pomogłaby też perspektywa pierwszoosobowa - nie tylko zwiększyłaby immersję i potęgowała nastrój towarzyszący śledztwom, ale pozwoliłaby również zapomnieć na moment, że wcielamy się w gościa z przesadną skłonnością do teatralności. Ten kontrast pomiędzy psychologicznym realizmem a komiksowością postaci był dla mnie najciężej strawnym elementem ostatniego filmu o Batmanie. W grze FPP dałoby się tego uniknąć.

Stare gry o Sherlocku Holmesie były nie lada gratką dla miłośników gier detektywistycznych. Niestety, dwie ostatnie odsłony rezgynują z tego, co czyniło tę serię wyjątkową. Remake Sherlock Holmes: The Awakened z 2022 roku to już w zasadzie symulator chodzenia.

Marzenie o takiej grze rozbudził we mnie również Alan Wake 2. Z jednej strony mamy tam bowiem wątek śledztwa i panią detektyw jako bohaterkę, ale gra pozostawia w nas niedosyt, jeśli myślimy, że pozwoli nam samodzielnie rozwikływać tajemnice Bright Falls. Mechaniki detektywistyczne służą tam wyłącznie popychaniu historii do przodu i lepszemu poznaniu wątków oraz postaci. Z tego powodu, mimo że Alan Wake2 to mój osobisty kandydat do Gry Roku, to coraz częściej myślę sobie nie o tym, jak świetna jest to produkcja, ale jak niesamowita mogłaby być, gdyby projektanci postawili akcenty w innych miejscach. Cóż, jeśli nie oni, to może zrobią to właśnie twórcy nowego Batmana?

Read this next