Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Grałem w XDefiant od Ubisoftu. To nie jest jedno wielkie „XD”

Wbrew pozorom.

Ubisoft zaprosił nas do udziału w zamkniętej wersji testowej nadchodzącej strzelanki XDefiant. Pomimo kilku usterek technicznych, gra prezentuje się całkiem solidnie i zrobiła na mnie dobre wrażenie. Mam jednak wątpliwości, czy obecna formuła wystarczy, aby zagrozić konkurencji dominującej rynek shooterów.

Obecnie wśród darmowych, turniejowych strzelanek prym wiodą produkcje battle royale, coraz popularniejsze „extraction shootery” oraz stawiające bardziej na taktykę i spokojne, przemyślane posunięcia gry pokroju Valoranta czy Counter-Strike. Nie są to do końca moje klimaty. Natomiast wszelkie szybkie i odschoolowe produkcje, jak Zula czy Ironsight, odstraszały opinią gier „pay to win” lub zalewem oszustów.

Na tym tle zapowiedź staroszkolnego shootera od dużego wydawcy wydawała mi się bardzo kusząca. Po otrzymaniu dostępu do wersji testowej odetchnąłem z ulgą, bo dostałem w zasadzie wszystko, czego oczekiwałem. XDefiant stanowi połączenie popularnego nurtu Hero Shooter z klasycznymi trybami rozgrywki, takimi jak dominacja (z trzema stałymi punktami lub jednym przemieszczającym się po całej arenie) oraz eskorta ładunku - kolejne, jak różne warianty deathmatchu, mają zostać dodane później.

Na start w grze będzie dostępnych pięć frakcji

Co ciekawe, jest to produkcja crossoverowa. Rolę unikalnych postaci przejmują tutaj frakcje znane z różnych marek Ubisoftu. Mamy więc Partyzantów z Far Cry 6, agentów Echelon z cyklu Splinter Cell, oddziały Fantomów z uniwersum Ghost Recon, Czyścicieli „pożyczonych” z The Division i w końcu hakerów DedSec znanych z cyklu Watch Dogs (niedostępni w becie). Pierwsze zapowiedzi sugerowały mocno komediowy ton gry, ale najwidoczniej z tego zrezygnowano.

Każda frakcja posiada swoje unikalne zdolności pasywne, jeden z dwóch skilli aktywnych oraz specjalną „ultę”. Przykładowo Partyzanci mogą „nadleczyć” samych siebie lub rozrzucać apteczki dla towarzyszy, a dodatkowo ich zdrowie samoczynnie regeneruje się, gdy nie są pod ostrzałem. Z kolei Czyściciele mogą użyć potężnego drona z miotaczem ognia do ataku frontalnego lub koktajlu mołotowa do eliminowania wrogów zza flanki, a do tego sami są odporni na płomienie żołnierzy wroga.

Drużyny skupiające sześciu wojowników po każdej stronie mogą składać się z dowolnej mieszanki frakcji. W briefingu przed dostępem do gry twórcy wyjaśnili, że zamierzają dodawać do gry kolejne unikalne frakcje w każdym sezonie rozgrywek. Dla miłośników personalizacji przygotowano możliwość podmiany modelu postaci na unikalnych operatorów, odpowiednich dla każdej strony konfliktu, jednak nie da się stworzyć własnego awatara.

Tytuł zapewnia proste, ale angażujące tryby rozgrywki

Dostępne są także skiny broni, odblokowywane za wypełnianie karnetu bojowego. Skoro mowa o uzbrojeniu, to mamy tutaj szeroki wachlarz karbinków, pistoletów maszynowych, strzelb, RKM-ów, DMR-ów oraz snajperek. Każdą broń można dowolnie modyfikować odblokowywanymi akcesoriami, takimi jak celowniki, różne lufy, kolby, magazynki czy dodatki pod chwyt przedni. Podczas meczu zawsze mamy dostęp do kilkunastu slotów na własne konfiguracje arsenału.

Mapy, na których toczymy bitwy, również zainspirowano różnymi produkcjami z portfolio Ubisoftu. Mamy tu więc otoczone kwarantanną Times Square czy remake mapy Attica Heights z Ghost Recon Phantoms (aż zakręciła mi się łezka w oku, bo bardzo ciepło wspominam ten krótko aktywny spin-off serii). Podczas zabawy przejmowałem z oddziałem porozrzucane po mapie punkty kontrolne albo eskortowaliśmy czworonożnego robota spod swojej siedziby do bazy przeciwnika.

Tryby gry nie wymagają zbytniego „główkowania” i stawiają na szybką i miejscami chaotyczną akcję, gdzie liczy się refleks i pompowana do żył adrenalina (w grze swobodnej polecam puszczenie sobie w tle jakiejś szybkiej muzyki dla dodatkowej stymulacji). Pomaga w tym też prosty model strzelania - nie ma tutaj skomplikowanej balistyki czy złożonych wzorów rozrzutu pocisków.

Areny stworzono w znanym z gier MOBA stylu „trzech ścieżek”, na których ścierają się gracze

Chociaż moje ogólne wrażenia z gry są pozytywne, to mam obawy, czy XDefiant jako nowej marce uda się przebić wśród sporej liczby znacznie bardziej rozpoznawalnych konkurentów. Call of Duty, Valorant, CS:GO, czy nawet „kuzyn” Rainbow Six Siege oferują w tym momencie graczom masę zawartości i skupiają wokół siebie sporą społeczność esportowych gwiazd oraz fanów, a nowa strzelanka będzie dopiero stawiać pierwsze kroki i oferować, co zrozumiałe, dość skromną treść.

Pewne wątpliwości budzi u mnie też stan serwerów, który podczas testów nie był idealny. O ile podczas pierwszej sesji preview „wyrzucanie” z gry i lagowanie zdarzało się nagminnie, tak po tygodniu, w kolejnej turze, było już znacznie lepiej. Rozłączenia wciąż się zdarzały, ale to już pojedyncze przypadki.

Zamknięte testy beta startują dzisiaj, 13 kwietnia, i mam nadzieję, że problem jest już rozwiązany. Aby mieć szansę wzięcia udziału w testach, trzeba się zarejestrować na stronie wydawcy. XDefiant zdecydowanie czeka zacięta walka o przyciągnięcie graczy i wszystko powinno być dopięte na ostatni guzik.

Nie jesteś zalogowany!

Utwórz konto ReedPop, dołącz do naszej społeczności i uzyskaj dostęp do dodatkowych opcji!

W tym artykule

XDefiant

PS4, PS5, Xbox One, Xbox Series X/S, PC

O autorze
Awatar Maciej Żbik

Maciej Żbik

Content Editor

Maciek interesuje się technologią odkąd zepsuł swój pierwszy komputer. Pasjonuje go elektronika z lat 80. i 90. Miłośnik anime i majsterkowicz.
Komentarze