„Dahmer” jest odrażający i męczący. A jednak ten serial warto obejrzeć
Makabryczna historia kanibala z Milwaukee.
Serial o Jeffreyu Dahmerze spotkał się z mieszanym odbiorem. Jedni krytykują go za ponowne odtwarzanie potwornych zbrodni, a drudzy doceniają za atrakcyjne wykorzystanie tematu.
Historia Dahmera jest powszechnie znana w Stanach Zjednoczonych. Seryjny morderca i kanibal od początku lat 70. aż do lat 90. łącznie zabił i zgwałcił 17 młodych mężczyzn. Zabójstwa zostały wykonane z ogromnym okrucieństwem, a sprawę Dahmera uznaje się za jeden z największych skandali w historii amerykańskiego systemu prewencyjnego. Jeffrey był wielokrotnie zatrzymywany przez policję za drobniejsze przewiny i nikt - pomimo licznych skarg - nie zauważył, że jest mordercą-kanibalem.
Fabuła nie została przedstawiona chronologicznie, bo losy mordercy poznajemy od momentu jego pojmania i oskarżenia o liczne zabójstwa. Dahmer (Evan Peters) w swoim mieszkaniu najpierw czyści narzędzia zbrodni, a później próbuje zabić swoją kolejną ofiarę. Młody mężczyzna będzie ostatnim celem mordercy, ponieważ udaje mu się uciec i opowiedzieć historię policji. Od tego momentu rozpoczyna się proces Dahmera i z odcinka na odcinek poznajemy okoliczności śmierci jego ofiar (byli nimi tylko mężczyźni, zazwyczaj homoseksualni) i przede wszystkim jego własny profil psychologiczny.
![](https://assetsio.gnwcdn.com/opinia-serial-drahmer-001.jpg?width=690&quality=75&format=jpg&auto=webp)
Całość została podzielona bardzo sprawnie. W każdym kolejnym odcinku poznajemy charakter i wpływ środowiska na Jeffa. Oglądając serial chcemy się dowiedzieć, co spowodowało, że Dahmer stał się potworem. Przyczyn jest wiele. Jedną z nich jest sytuacja rodzinna, którą twórcy serialu ukazują jako skomplikowaną. Jego matka, czyli Joyce Dahmer (Penelope Ann Miller), nie okazywała mu uczuć i dystansowała się wobec niego. Zresztą po rozwodzie z jego ojcem Lionelem (Richard Jenkins) zabrała drugiego i zarazem młodszego syna Davida do Wisconsin. Jeffrey pozostał z ojcem w Ohio i to wpłynęło także na zacieśnienie więzi między nimi.
Relacja ojca i syna była specyficzna, ponieważ Lionel dobrze znał się na anatomii i sam miewał dziwne fantazje. Wciągnął syna w badanie martwych zwierząt, co było jednym z wielu powodów, dla którego Jeffrey stał się nieczuły na cierpienie i nie miał współczucia wobec innych istot żywych. Richard Jenkins, wcielający się w rolę Lionela, doskonale ukazał specyfikę tej relacji. Ojciec jest niejako współwinnym zabójstw dokonanych przez Jeffreya, ale zarazem bezradny wobec całej tej sytuacji. Z kolei Evan Peters jako Dahmer dokładnie odwzorował naturę mordercy-kanibala, który niemalże przez całe życie odczuwa potrzebę zabijania. Aktor spisał się znakomicie, jeśli chodzi o ukazanie motywacji i zachowań psychopaty.
![](https://assetsio.gnwcdn.com/opinia-serial-drahmer-002.jpg?width=690&quality=75&format=jpg&auto=webp)
Na uwagę zasługuje także sposób przedstawienia sąsiadki Glendy Cleveland (Niecy Nash), której rola była tu niebagatelna. To właśnie ona przez wiele miesięcy próbowała zakomunikować policji, że w mieszkaniu Dahmera dzieją się straszne rzeczy. Służby nie były jednak zainteresowane ochroną społeczności afroamerykańskiej, czemu zostaje także poświęcona dłuższa część serialu.
![](https://assetsio.gnwcdn.com/opinia-serial-drahmer-005.jpg?width=690&quality=75&format=jpg&auto=webp)
Warto wspomnieć, że przed stworzeniem serialu Netflixa, już kilku reżyserów próbowało opowiedzieć tę historię. Są to na przykład „Sekretne życie: Jeffrey Dahmer” z 1993 albo całkiem niedawno nakręcony film „Mój przyjaciel Dahmer” z Rossem Lynchem w roli głównej. W każdym z tych filmów uwaga została skierowana tylko na postać mordercy. Serial Netflixa (przynajmniej w zamierzeniu) skupia się na ofiarach, którym powinna zostać oddana cześć i należyty szacunek.
I tu pojawia się pytanie, czy rzeczywiście nakręcenie serialu po raz kolejny przedstawiającego losy Dahmera i okropieństw, których się dopuszczał, było dobrym pomysłem? Z pewnością dla Netfliksa jest to komfortowa sytuacja, bo jak mogliśmy zauważyć, serial cieszy się niebywałą popularnością. To piąty najwyższy wynik oglądalności w historii platformy. I choć w ostatnim odcinku możemy obejrzeć podpisane zdjęcia ofiar, odwzorowane reakcje ich rodzin na sali sądowej i wypowiedzi w mediach, to po raz kolejny cała nasza uwaga została skierowana na postać mordercy-psychopaty.
![](https://assetsio.gnwcdn.com/opinia-serial-drahmer-004.jpg?width=690&quality=75&format=jpg&auto=webp)
Zazwyczaj tego rodzaju seriale „true crime story” kończą się w sytuacji, w której morderca zostaje ukarany i trafia do więzienia albo na krzesło elektryczne. Tu z kolei możemy dodatkowo zobaczyć późniejsze, przerażające konsekwencje morderstw Dahmera. Nie zdradzając za wiele osobom, które nie znają tej części historii kanibala z Milwaukee, warto jedynie nadmienić, że zabójca stał się w latach 90. idolem nastolatków. Nawet dzisiaj, gdy serial zdobył popularność, wystawiono na aukcję słynne okulary Jeffa.
Paradoksalnie, najnowsza produkcja Netflixa przyczyniła się do ponownego zainteresowania postacią mordercy. W najgorszym położeniu zdają się być jak zawsze rodziny ofiar, bo Dahmer znów staje się symbolem popkultury, a widzowie będą go od tej pory postrzegać przez pryzmat niejednoznacznej, dramatycznej postaci z serialu, a nie okrutnego mordercę, który w bestialski sposób zamordował kilkanaście osób, bezczeszcząc ich zwłoki. Ofiary schodzą na drugi plan, a ich rodziny muszą ponownie przeżywać dramat sprzed kilkudziesięciu już lat.
![](https://assetsio.gnwcdn.com/opinia-serial-drahmer-003.jpg?width=690&quality=75&format=jpg&auto=webp)
Pomijając powyższe, serial nie jest też łatwy w odbiorze. Oglądanie kolejnych odcinków powodowało we mnie odrazę i zmęczenie. Nie można go „przeklikać”, ponieważ nie dość, że sama makabryczna historia jest angażująca, to sposób, w jaki twórcy odkrywają przed nami kolejne poczynania Dahmera, jest wyjątkowo odrażający. Szczególnie trudne w odbiorze było przedstawienie ofiar mordercy, nieświadomych ogromnego zagrożenia.
Serial „Dahmer - Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” warto zobaczyć, ale jest on z pewnością dla osób o mocnych nerwach i odpornych na realistyczne, okrutne sceny - nie tyle samych morderstw, co tego, co dzieje się tuż po. Nie można jednak obok tej produkcji przejść obojętnie, jak w przypadku zwykłej, fikcyjnej „opowieści z dreszczykiem”, ponieważ to wszystko naprawdę się wydarzyło.