Skip to main content

Czy mój ulubiony gatunek gier właśnie umiera?

R.I.P. RTT.

Skradankowe gry taktyczne czasu rzeczywistego (stealth based RTT), kojarzone przede wszystkim z legendarnymi „Komandosami”, to produkcje, które w ostatnich latach zdawały się przeżywać drugą młodość. Tyle tylko, że ich złote czasy to zasługa jednego studia, które parę dni temu ogłosiło, że kończy z tworzeniem gier. Bez niego ten gatunek w zasadzie przestaje istnieć.

Fundamenty pod skradankowe RTT położył w 1998 roku tytuł Commandos: Behind Enemy Lines, którego akcja toczyła się na terenach drugowojennej Europy okupowanej przez państwa Osi. Rozgrywka była mieszanką skradanki oraz gry akcji i dawała graczowi wybór między bezpośrednią konfrontacją z wrogimi oddziałami a podejściem strategicznym, opartym na skradaniu się i odpowiednim rozmieszczeniu jednostek. Piękno rozgrywki ujawniało się szczególnie na wyższych poziomach trudności, na których gra wymagała od nas synchronizowania wielu działań i przewidywania kilku ruchów do przodu.

Pod wieloma względami Commandos: Behind Enemy dLines przypominało grę w szachy

Jednak moje pierwsze zetknięcie z tym podgatunkiem RTT miało miejsce dopiero w 2001 roku. To wtedy kolega z osiedla pokazał mi demo gry Desperados: Wanted Dead or Alive, stworzonej przez niemieckie studio Spellbound Entertainment. Akcja osadzona została na Dzikim Zachodzie, a historia była ucztą dla fanów klasycznych westernów. Klimat i opowieść nie były tu jednak najważniejsze - przynajmniej dla mnie, który wielkim miłośnikiem mitów o rewolwerowcach nigdy nie był. Desperados pokochałem za rozgrywkę - wymagającą, ale uczciwą i nagradzającą za włożony wysiłek.

Do 2007 roku gry tego typu tworzyły w zasadzie jedynie zespoły Pyro i Spellbound Entertainment. W tym czasie powstały dwie kolejne części „Komandosów”, a także Desperados 2 i nieoficjalna „trójka” (o zmienionym tytule: Helldorado). W międzyczasie niemieckie studio eksperymentowało jeszcze z formułą rozgrywki, która znalazła ujście w bardzo dobrze znanym polskim graczom tytule Robin Hood: Legenda Sherwood, a także ciepło przyjętym Chicago 1930. Niestety, na tym studia Pyro i SE zakończyły przygodę z grami RTT - pierwsze z nich zostało wykupione i zajęło się produkcją „mobilek”, a drugie borykało się z problemami finansowymi i przestało istnieć w 2012 roku.

Powstała też czwarta część serii Commandos o podtytule „Strike Force” - była to już jednak gra zupełnie innego typu

Na kolejną grę tego typu musiałem czekać aż dziesięć lat. To wtedy, w 2017 roku zespół Mimimi Games wydał Shadow Tactics: Blades of the Shogun - tytuł opowiadający o XVII-wiecznych japońskich skrytobójcach torujących drogę dla nowej władzy. Relatywnie duży sukces produkcji przykuł uwagę wydawcy THQ Nordic, które zleciło Mimimi Games stworzenie trzeciej (tym razem pełnoprawnej) części cyklu Desperados. Gra została świetnie przyjęta zarówno przez miłośników oryginału, jak i tych, dla których było to pierwsze zetknięcie z serią. Na kolejne tytuły nie trzeba było długo czekać. W 2001 roku wyszło Aiko's Choice (samodzielny dodatek do Shadow Tactics), a w sierpniu 2023 roku Shadow Gambit: The Cursed Crew, przenoszące akcję z Japonii na Karaiby.

Sukcesy Mimimi Games zachęciły rónież innych twórców do spróbowania swoich sił w gatunku. Gliwickie studio Destructive Creations wydało War Mongrels, Mercat Games zadebiutowało tytułem Frigato: Shadows of the Caribbean, a Alter Games pozytywnie zaskoczyło grą Partisans 1941. Każdej z nich daleko jednak do ideału. Polska gra zachwyciła mnie historycznym realizmem i angażującą kampanią, jednak podobnie jak Frigato cierpi z powodu dużej liczby błędów i dość topornego, mało precyzyjnego sterowania (wyjątkowo ważnego dla tego rodzaju produkcji). Nieco lepiej poradzili sobie rosyjscy twórcy z Alter Games, choć oni również mają jeszcze sporo do nauczenia się od twórców Desperados 3.

O „sowieckich Komandosach” opowiadaliśmy jakiś czas temu na naszym kanale w serwisie Youtube

Niestety, w sierpniu 2023 roku, zaraz po wydaniu Shadow Gambit: The Cursed Crew, zespół Mimimi Games zakończył działalność, tłumacząc swoją decyzję problemami finansowymi oraz wycieńczającym charakterem pracy w gamedevie. Dla mnie i dla wielu fanów gatunku była to informacja podwójnie przygnębiająca, bo oznaczająca, że istnieć przestaje w zasadzie jedyne studio, które się w nim specjalizuje. Nie daje to też pozytywnego sygnału dla innych zespołów, które mogły myśleć o skupieniu się na grach tego typu. Najpierw Pyro, później Spellbound Entertainmen, a teraz Mimimi Games - wszystkie studia skoncentrowane na gatunku odeszły do historii.

Oczywiście to nie tak, że zamknięcie niemieckiego studia oznacza definitywny koniec tworzenia takich gier. Powstaje obecnie aż pięć produkcji w stylu legendarnych „Komandosów”, w tym Commandos: Origins, czyli „Komandosi" we własnej osobie. Sytuacja zapowiedzianego cztery lata temu prequela nie nastraja jednak do optymizmu - tytuł nie otrzymał jeszcze ani przybliżonej daty premiery, ani nawet karty na platformie Steam. Do tego zarówno on, jak i cztery pozostałe gry (Stargate: Timekeepers, Stone of Madness, First Blood: Persian Legends i Red Glare), tworzone są przez zespoły nie posiadające doświadczenia w gatunku. Ich przyszłość jest więc niepewna.

Największe nadzieje pokładam w grze Stargate: Timekeepers, którą towrzy polski oddział studia Slitherin.

Historia pokazuje, że aby tworzyć dopracowane gry tego rodzaju, trzeba się im w pełni oddać - to gatunek wymagający niezwykłej pieczołowitości, a więc i czasu, który jest w gamedevie wyjątkowo kosztownym zasobem. Takim, na jaki niezależni deweloperzy nie zawsze mogą sobie pozwolić. Ale ta sama historia pokazuje też, że studia, które zamykały się w niszy skradankowych gier RTT, szybko traciły możliwość finansowania nowych projektów. Mimo tego (a może właśnie dlatego) każdej z nadchodzących produkcji na pewno dam szansę - w końcu umrzeć może studio, a nawet cały gatunek, ale ostatnia umiera nadzieja.

Zobacz także