Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Diablo 4 musi być bardziej jak Path of Exile

To nie wstyd wzorować się na najlepszych.

„Dom aukcyjny w Diablo 3 to był jednak całkiem fajny pomysł” - nie powie dziś pewnie nikt. Jeśli jednak bardziej zagłębić się w problem, kupowanie i sprzedawanie przedmiotów - nie za prawdziwe pieniądze, lecz za złoto z gry - to rozwiązanie, które w jakiejś formie powinno pojawić się w Diablo 4. Wystarczy spojrzeć na Path of Exile, by dostrzec zalety.

Nowozelandzka produkcja to dziś absolutny lider gatunku „action RPG”, utrzymujący się na szczycie od wielu lat. Nieprzypadkowo: twórcy bardzo szybko postawili na model rozwijania produkcji jako usługi, co najwyraźniej jest szykowane także dla Diablo 4. I bardzo dobrze, bo popularne „game as a service” może i brzmi strasznie, ale może zostać zrealizowane z głową - jak właśnie PoE.

Okazuje się bowiem, że możliwość wymiany przedmiotów aktywuje i utrzymuje zainteresowanie społeczności. Znaleźliśmy świetny przedmiot, ale bezużyteczny dla naszej klasy postaci czy „builda”? Można go sprzedać, a zarobione pieniądze zainwestować w coś przydatniejszego. Oczywiście, dla przeciwników rozwiązania przygotowane są osobne tryby, w których nie można handlować. I wszyscy są zadowoleni.

Taki bazarek na pewno by się w Diablo 4 przydał

Spójrzmy też na sezony. Nieodłączny element „gier-usług”, od lat obecny nie tylko w Path of Exile, ale także w Diablo 3. Problem w tym, że tytuł Blizzarda najczęściej modyfikuje kilka statystyk, jak obliczanie bonusów za kompletowanie zestawów. Na pewno otwierają to nowe pola do eksperymentowania, ale porównajmy to z sezonami w PoE, gdzie co kwartał dostajemy całkiem nowe, rozbudowane mechanizmy zabawy, na dobre i na stałe modyfikujące całą produkcję.

Jasne, Path of Exile nie jest pozbawione wad. Poziom „wejścia” jest niebywale wysoki, a początkujący ma małe szanse na stworzenie sensownej postaci bez zanurzenia się w odmęty internetu, poradników i for dyskusyjnych. To szansa dla Diablo 4, które z całą pewnością będzie prostsze pod względem mechaniki. Połączenie większej przystępności z dobrymi pomysłami zaczerpniętymi od studia Grinding Gear Games? Brzmi świetnie.

Z drugiej strony, poziom komplikacji ma swoje zalety. Rozbudowany system waluty w PoE sprawia, że podczas czyszczenia kolejnych map znajdujemy sporo przedmiotów, które warto podnieść, nawet jeśli nie są to bronie czy elementy pancerza. A wiadomo przecież, że znajdywanie czegoś, co przydaje się podczas zabawy, to zawsze satysfakcjonujący moment - rosną cyferki, rośnie majątek, rosną możliwości. Blizzard może więc zanotować: nie złoto w domu aukcyjnym, lecz coś ciekawszego.

Kto by pomyślał, że będziemy apelować o powrót domu aukcyjnego

Oczywiście, już teraz istnieją poważne przesłanki sugerujące, że opisanych powyżej elementów w Diablo 4 nie zobaczymy. Nie da się ukryć, że ostatnie miesiące i lata były da Blizzarda pełne coraz poważniejszych wpadek marketingowych. Firma może więc starać się omijać wszelkie kontrowersje szerokim łukiem, a wspomnienie o czymkolwiek w stylu domu aukcyjnego z Diablo 3, to pewny sposób na rozgniewanie graczy. Bez względu na to, jak sensowne są to założenia.

Path of Exile ma duży i w większości nieformalny rynek wymiany, z mnóstwem niezależnych serwisów, porównywarek cen i modyfikacji ułatwiających handlowanie. Activision Blizzard będzie tymczasem chciało zachować ścisłą kontrolę, a być może nawet w jakiś sposób monetyzować sprzedaż, nawet jeśli zrezygnuje z udziału prawdziwych pieniędzy. To zła ścieżka, choć PoE ponownie pokazuje, że można, sprzedając choćby specjalne zakładki do schowka gracza.

Nieformalny handel trudno jest także pogodzić z konsolami, które dla Diablo 4 będą z całą pewnością bardzo ważne. Również pomysł na bardziej rozbudowane atrakcje wprowadzane w sezonach będzie kłócił się z potrzebą wypracowywania zysków, bo co w takim razie twórcy zaoferują w większych, płatnych rozszerzeniach, z których cykl słynie?

W nowym sezonie Path of Exile zaopiekujemy się... własnym ogródkiem

Pogodzenie konieczności przesunięcia Diablo 4 w kierunku „gry jako usługi” z potrzebami wydawcy, dla którego opisywane pomysły jawią się mało dochodowo, to niezwykle trudna sztuka. Dyrektor kreatywny - Sebastian Stępień - doświadczenia zbierał przy Wiedźminie, a każda kolejna odsłona tej serii różniła się sporo od poprzedniej - to dobry znak.

Prawdą jest, że Grinding Gear Games jest w zupełnie innej sytuacji i może pozwolić sobie na oferowanie gry w hojnym modelu Free to Play, z ograniczeniem źródeł zysków do setek przedmiotów kosmetycznych i dodatkowych zakładek w schowku. Blizzard musi generować „prawdziwe” pieniądze, by zadowolić akcjonariuszy.

Tym bardziej szkoda, że dwa najbardziej przydatne pomysły - rozbudowany handel i bogatsze atrakcje sezonowe - będą chyba najtrudniejsze do „pożyczenia” z Path of Exile. Czas pokaże, czy wystarczy odwagi na takie podejście, czy też otrzymamy kontynuację Diablo 3 - grę udaną i dopracowaną, z której bez skrupułów ponownie przesiadamy się jednak do Path of Exile.

Read this next