Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Animal Crossing: New Horizons - Recenzja: fantastyczny relaks

Wyspa marzeń.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Kto by pomyślał, że spłacanie długu może być tak przyjemne? Praca, mnożenie funduszy czy wystrój domu - tu wszystko sprawia frajdę.

Animal Crossing: New Horizons jest proste w założeniach. Trafiamy na zupełnie niezagospodarowaną wysepkę i stajemy się częścią projektu zabudowy dziewiczego terenu. Zaczynamy ze zwykłym namiotem i paroma narzędziami, zaczynając proces stworzenia prężnie działającej społeczności.

W dużym skrócie można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z symulatorem życia. Wyobraźcie sobie mieszankę The Sims, Harvest Moon i Stardew Valley - tyle że ze zwierzakami w roli naszych sąsiadów. Nintendo w taki sposób łączy różne elementy rozgrywki, teoretycznie mogące wydawać się monotonne, że otrzymujemy wciągającą grę, do której z chęcią wracamy codziennie, nawet po kilkudziesięciu godzinach.

Tu zawsze jest bowiem coś do zrobienia. Jeśli nie zajmujemy się większymi projektami zlecanymi przez „szefostwo” wyspy, możemy skupić się na zarabianiu pieniędzy, kompletowaniu kolekcji do lokalnego muzeum czy urządzaniem własnego domu i ogrodu. Animal Crossing daje nam cały czas jakiś cel, ale sami wymyślany też sobie własne.

Kwiaty przyciągają różne owady, więc są nie tylko ładne, ale i przydatne (Animal Crossing: New Horizons - Recenzja)

Przygodę, jak już wspomniałem, zaczynamy wyłącznie z namiotem. Potem przychodzi pora na zastąpienie go domem, który następnie można po jakimś czasie powiększyć. Wyznaczamy też działki dla nowych mieszkańców, pomagamy zbudować sklep czy kemping. Z upływem czasu naprawdę czujemy, że nasza wyspa się rozwija - i sprawia to sporo satysfakcji.

Nowe cele nie pojawiają się też od razu, gdy tylko osiągniemy poprzednie. Jak każda część serii, New Horizons synchronizuje się z czasem w świecie rzeczywistym - i na nowy dzień w grze musimy faktycznie poczekać do kolejnego ranka. Budowa nowych, kluczowych obiektów, zajmuje często właśnie cały dzień. W podobny sposób musimy też czekać na sprowadzenie się nowych rezydentów czy gości.

Codziennie pojawiają się nowe oferty specjalne w sklepie, każdego dnia odnawiają się też zasoby naturalne na naszej wyspie - chyba że nieopatrznie ścięliśmy drzewo czy zupełnie zniszczyliśmy skałę. Na szczęście na potencjalny niedobór materiałów pomagają wyprawy na losowo generowane wysepki, gdzie możemy do woli rąbać drewno i wydobywać żelazo, nie przejmując się konsekwencjami.

System Nook Miles nagradza różne czynności walutą, którą później możemy wydać na różne przedmioty (Animal Crossing: New Horizons - Recenzja)

Bilety na te dzikie wyspy kupujemy za Mile. Jest do druga - poza Dzwonkami - waluta w grze i nowość w New Horizons. Mile otrzymujemy za różne wyzwania związane z każdą praktycznie czynnością w grze. Można powiedzieć, że to coś w rodzaju systemu osiągnięć. Kilkaset mil za złapanie określonej liczby owadów, za łowienie ryb, tworzenie przedmiotów - dzięki temu systemowi zawsze mamy motywację, by czymś się zająć.

Wszystko robimy oczywiście ze świadomością, że jesteśmy zadłużeni. Od początku gry Tom Nook, naczelny kapitalista i organizator całego przedsięwzięcia, pożycza nam fundusze na dom i jego rozbudowę. Spłacić kredyt możemy jednak kiedy chcemy, a przedsiębiorczy szop nie nalicza nam nawet odsetek. Spłata wszystkich długów zajmie dziesiątki, jeśli nie setki godzin. Gra nie ma jednak końca i nawet po oddaniu milionów Dzwonków możemy po prostu kontynuować zabawę.

New Horizons oferuje mnóstwo elementów, które przyciągają uwagę i budzą zainteresowanie. A to widzimy rzadki okaz insekta do złapania, a to dostrzegamy przypięty do balonu prezent, a to wyrzuconą na brzeg morza butelkę z recepturą na jakiś przedmiot. Regularnie pojawiają się też nowe postacie, a niektóre mają dla nas nawet proste zadania.

Smartfon jako proste, przydatne menu - no i oczywiście aparat do selfie (Animal Crossing: New Horizons - Recenzja)

Dużą zaletą Animal Crossing jest możliwość gry w dowolny sposób. Można oczywiście się śpieszyć, „maksować” wszystko i grać jak najbardziej efektywnie. Przyjemnie jest jednak po prostu skupić się na tym, na czym akurat nam zależy. Na przykład na sadzeniu kwiatków, by stworzyły ogromny, kolorowy wzór przed naszym domem.

Tytuł ten ma zawsze coś do zaoferowania, niezależnie od tego, ile mamy czasu. Codzienne logowanie i wykonanie głównego celu często nie zabierze nam więcej niż godzinę, ale bez problemu można spędzić w New Horizons nawet 3-4 godziny - bogacąc się, łowiąc ryby albo kompletując kolekcję tarantul. Można też skupić się na produkcji mebli czy sadzeniu drzew, albo nawet na projektowaniu ubrań.

Jest też multiplayer, który pozwala odwiedzać wyspy znajomych. Bywa to przydatne, szczególnie jeśli kolega ma akurat inne drzewa owocowe niż my. Najczęściej jednak po prostu spotykamy się dla towarzystwa - bo nie przygotowano żadnych szczególnych zajęć z myślą o kooperacji.

Zobacz na YouTube

Nie pomyślano też o paru innych rzeczach, co sprawia, że New Horizons wciąż brakuje nieco do doskonałości. Interakcja z wieloma przedmiotami jest bardzo ograniczona, a przecież zjeżdżalnia w ogródku aż prosi się o możliwość skorzystania z niej - tymczasem obiekty tego typu zazwyczaj są po prostu elementem wystroju. Nie przejedziemy się też na rowerze czy hulajnodze.

Szkoda, że twórcy nie pomyśleli też o zmianach, które po prostu uczyniłyby rozgrywkę wygodniejszą. Pierwszy z brzegu przykład to crafting - jeśli chcemy stworzyć dziesięć sztuk tego samego przedmiotu, musimy dziesięć razy kliknąć wybrać receptę i kliknąć „Stwórz”, obserwując później animację. Gra aż się prosi o system, który pozwoliłby od razu wybrać opcję craftingu kilku obiektów po kolei.

Niedociągnięcia tego typu rekompensują jednak w ogólnym rozrachunku przeróżne nowości, jak wspomniane wcześniej Mile czy też nasz smartfon, dzięki któremu cały czas mamy wszelkie informacje na wyciągnięcie ręki. Możemy też projektować na nim własne wzory ubrań czy tapet. Pojawiła się także opcja kształtowania terenu.

W każdą niedzielę na wyspę przypływa Mae, która sprzedaje rzepę. Tylko po to, byśmy póżniej spróbowali sprzedaż kupione warzywa z zyskiem (Animal Crossing: New Horizons - Recenzja)

W nowe Animal Crossing nie przestanę grać najpewniej do premiery następnej części. Tym bardziej że przed nami jeszcze kolejne pory roku, które wpłyną na zmiany pogodowe w grze i towarzyszące im wydarzenia. New Horizons wciąga z czasem coraz mocniej, zawsze oferując coś, czym możemy się zająć, by przyjemnie spędzić czas i zrelaksować się na uroczej wysepce. Jeśli macie Switcha, ale nigdy nie graliście jeszcze w żadną odsłonę serii, to spróbujcie dać szansę najnowszej, bo jest po prostu świetna.

Tymczasem, lecę sprawdzić aktualną cenę rzepy. Kupiłem prawie tysiąc sztuk - czy uda sprzedać się z zyskiem?

Plusy: Minusy:
  • urocza oprawa i humor
  • mnóstwo opcji customizacji postaci i domu
  • system Nook Miles
  • wiele różnorodnych zajęć
  • wciągający system rozwoju całej wyspy
  • brak opcji tworzenia wielu przedmiotów naraz
  • mały stopień interakcji ze sporą częścią obiektów

Platforma: Switch - Premiera: 20 marca 2020 - Wersja językowa: angielska - Rodzaj: life simulator - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: od 200 zł - Producent: Nintendo - Wydawca: Nintendo - Dystrybutor: Conquest Entertainment



Recenzja Animal Crossing: New Horizons została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez firmę Conquest Entertainment.

Read this next