Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Jeszcze trzy miesiące temu twórcy God of War Ragnarok myśleli, że ich gra jest słaba

Nieuzasadnione obawy.

God of War Ragnarok dopiero co zawitał na półkach sklepów, a już stał się mocnym pretendentem do tytułu gry roku. Okazuje się jednak, że ludzie pracujący nad tytułem jeszcze do niedawna nie byli pewni sukcesu.

W dniu, w którym pierwsze recenzje pojawiły się w sieci, redakcja GQ przeprowadziła obszerną rozmowę z twórcami gry. Okazuje się, że utrzymanie motywacji zespołu przez lata produkcji i po wielkim sukcesie God of War z 2016 roku nie było prostym zadaniem, a deweloperzy nie byli pewni jakości swojej pracy.

- Kiedy dotrzesz na szczyt, powietrze jest rzadkie. Nigdy nie usłyszysz, żeby ktoś powiedział: „Za drugim razem zdobycie Everestu było łatwe” - powiedział Eric Williams, dyrektor kreatywny God of War Ragnarok. - Kiedy pracujesz z ludźmi, którzy są na szczycie, dzieje się magia. Właśnie wyszedłem z pokoju z tymi ludźmi. Wszystko, co mogłem im powiedzieć, to: „Dziękuję”. Trzy miesiące temu wariowali: „Cholibka, gra nie jest dobra. Co my teraz zrobimy?”. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak się dzisiaj czują. Chciałbym mieć wehikuł czasu, by przeżyć to jeszcze raz.

Jak zdążyliśmy się już przekonać, obawy twórców były nieuzasadnione, a najnowsze przygody Kratosa cieszą się ogromnym uznaniem zarówno wśród fanów, jak i krytyków. I choć od premiery minęło naprawdę niewiele czasu, to już pojawiają się pytania na temat przyszłości serii. Z jednej strony, twórcy chcieliby zrobić sobie przerwę, ale z drugiej chcą jak najszybciej zabrać się do pracy nad kolejnym projektem.

Zobacz także: God of War Ragnarok - Poradnik, Solucja - kompletny przewodnik

- Przebiegłem w życiu kilka maratonów - kontynuował Eric Williams. - Wychodzisz na ulicę i po przebiegnięciu 6 mil zastanawiasz się „po co ja to znowu robię?”. Potem dochodzisz do 20 mil i myślisz: „Nie chcę już tego robić”. A potem, z jakiegoś głupiego powodu, biegniesz dalej. Kiedy dochodzisz do 24 mil, ludzie, których nie znasz, wykrzykują twoje imię. Ostatnie 250 metrów to już tylko ściana wiwatujących ludzi, a ty bez powodu wpadasz w emocjonalne szaleństwo. Porządnemu maratończykowi zajmie to cztery godziny. Nam zajęło to cztery lata. Przejście przez te wszystkie emocje, aby dotrzeć do punktu, w którym znajdujemy się dzisiaj.

Read this next