Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Assassin’s Creed Nexus - Recenzja

Sesja w Animusie dla każdego.

Uznana seria gier gości na systemie VR - to mogło budzić wątpliwości, ale Ubisoft dobrze wywiązał się z zadania. Assassin’s Creed Nexus to nie tylko „doświadczenie” w wirtualnej rzeczywistości, ale również pełnoprawna odsłona cyklu o skrytobójcach.

Byłem dość sceptycznie nastawiony do Assassin's Creed Nexus VR. Wydawało mi się, że ambitne zapowiedzi twórców, zgodnie z którymi gra będzie pełnoprawną odsłoną serii, nie mają szans się spełnić. Każda produkcja z uniwersum skrytobójców stanowi przecież miks parkouru, skradania oraz sekwencji walki, więc wydaje się, że odtworzenie tych mechanizmów w środowisku wirtualnej rzeczywistości jest bardzo trudne. Jak się okazuje, z lepszym lub gorszym skutkiem udało się przenieść do Nexus wszystkie wymienione elementy.

Nexus VR przenosi nas w przeszłość i pozwala wcielić się w rolę aż trzech różnych Asasynów znanych z poprzednich odsłon serii. Wchodzimy w buty Ezio Auditore, Kassandry oraz Connora Kenwaya. Powrót zaliczają także bohaterowie drugoplanowi w postaci Shauna i Rebekki, współczesnych członków bractwa Asasynów, którzy od wielu lat regularnie pojawiają się w kolejnych grach z uniwersum.

W grze możemy także poznać wiele ciekawostek historycznych dzięki rozrzuconym znajdźkom

Wątek fabularny bez trudu można streścić w jednym akapicie. Każdy z asasynów otrzymuje nową historię skrojoną specjalnie tak, by nie poruszać zbyt istotnych wątków, dzięki czemu nie ma obawy o wpływ na istniejący już kanon. Wątek współczesny to zaś kolejna historia o niecnych planach Abstergo i bractwie, które planuje je pokrzyżować. Miłym akcentem jest obecność rodzimej bohaterki, Dominiki Wilk, pełniącej funkcję przełożonej naszej postaci.

Jeśli jednak skupimy się wyłącznie na rozgrywce, Nexus VR ma zadatki nad najlepszego „Asasyna” od wielu lat. Choć w teorii nie oferuje nic, czego nie widzieliśmy w poprzednich odsłonach, ma jedną rzecz, która całkowicie odmienia nasze doświadczenie i spojrzenie na uniwersum Ubisoftu. Jest nią fakt, że tym razem nie sterujemy Asasynem - to my nim jesteśmy.

Pierwsze chwile z trwającej około 12-15 godzin przygody z Nexus VR spędziłem w zachwycie, z szerokim uśmiechem na twarzy. W skórze Ezio otrzymałem możliwość zwiedzenia bazy Asasynów w Monteriggioni dwa lata po wydarzeniach z Brotherhood. Byłem nastawiony na liniową rozgrywkę, a okazało się, że mogę swobodnie zwiedzać całą lokację, zarówno przemierzając ulice, jak i wspinając się na dachy budynków. Nie obyło się także bez zdobywania punktów widokowych oraz wykonania ikonicznego „skoku wiary”.

W grze można też pływać - albo korzystając z analoga, albo machając rękami

Sterowanie stanowi hybrydę wykorzystania przycisków na kontrolerach oraz wykonywania ruchów za pomocą rąk. Postacią sterujemy za pomocą analogów, zaś jeden przycisk pozwala nam wejść w tryb parkouru, dzięki któremu automatycznie skaczemy po belkach i kolumnach. Wspinaczka wymaga już od nas samodzielnego chwytania kolejnych elementów i podciągania. Choć wcześniejsze zapowiedzi sugerowały, że wdrapywać się będziemy mogli jedynie w niektórych miejscach, niemal każdy budynek posiada wystające elementy, których możemy się złapać.

Assassin’s Creed nie byłoby sobą, gdyby mapa nie byłaby wypełniona różnej maści znacznikami oraz pobocznymi aktywnościami. Nexus VR respektuje tę tradycję, ale w mniejszym zakresie. W przerwie od realizacji zadań możemy szukać znajdziek, synchronizować punkty widokowe czy też brać udział w wyzwaniach sprawdzających naszą biegłość w poruszaniu lub strzelaniu z łuku. Nie jest tego wiele, ale wystarczająco dużo, by uzyskać wrażenie otwartości świata.

Co najważniejsze, bycie skrytobójcą w Nexus VR bawi znacznie bardziej niż w tradycyjnych odsłonach serii. Do dyspozycji otrzymujemy między innymi łuk czy noże do rzucania, którymi możemy likwidować strażników z odległości. Oczywiście nie zabrakło także ukrytego ostrza i związanej z nim możliwości wykonania egzekucji z powietrza lub po cichu w tłumie. Powracają także inne mechanizmy znane z poprzednich gier z serii, jak na przykład gwizdanie (wymaga odpowiedniego ułożenia palców i przyłożenia kontrolera do ust) oraz ukrywanie zwłok strażników w stogach siana.

Dobrze rzucony tomahawk potrafi dać ogrom satysfakcji

Największą radość przyniosło mi jednak prowadzenie rozgrywki w sposób dotychczas niemożliwy do zrealizowania w poprzednich odsłonach serii. Jako Connor zamieniłem swój tomahawk w broń miotaną zabijając z dystansu niespodziewających się niczego strażników. W połączeniu z łukiem oraz ukrytym ostrzem mogłem stać się prawdziwym duchem śmierci, likwidującym wrogów niemalże w biegu. Tego typu doświadczenia potrafią przekonać do zakupu gogli VR.

Nieco gorzej sprawa ma się, gdy zostaniemy zauważeni i musimy przystąpić do frontalnego ataku. Walka w Nexus VR nie ekscytuje, bo w obecnej formie sprowadza się do leniwego parowania ciosów, a następnie chaotycznego wymachiwania orężem. Przy odpowiednio przeprowadzonym młóceniu rękami możemy bez przeszkód zlikwidować całą grupę nacierających na nas przeciwników. W porównaniu do skrytobójczych działań otwarty konflikt dostarcza wyraźnie mniej emocji i satysfakcji.

Nawet w wirtualnym świecie wspinaczka na najwyższe żagle potrafi wywołać lęk wysokości

Na minus zaliczam też poziom techniczny produkcji. Jak to z grami oferującymi otwarty świat bywa, nierzadko zdarzyło mi się wpaść poza mapę i konieczny był restart aplikacji. Wrogowie zabici z powietrza niczym szmaciane kukiełki potrafią w karykaturalnej pozie zawisnąć w powietrzu. Dodatkowo nieobce są grze bolączki związane z goglami VR. Czasem wykonywane przez nas akcje są nieprawidłowo rejestrowane i wyskok z belki (wykonywany za pomocą gwałtownego wymachu ramion) kończy się upadkiem, a próba uratowania się poprzez chwycenie krawędzi skutkuje… kolejnym upadkiem.

Wszelkie materiały związane z Nexus VR były powiązane z nowymi goglami Meta Quest 3. W efekcie martwiłem się o poziom oprawy graficznej na trzyletniej „dwójce”. Uspokajam jednak tych, którzy z tego powodu wahali się z zakupem. Produkcja Ubisoftu, mimo ograniczonej mocy gogli, prezentuje się wystarczająco dobrze, nie odczuwałem też żadnych spadków wydajności. Lokacje nie sprawiają wrażenia pustych, na ulicach napotkamy nawet grupki przemieszczających się lub zajętych swoimi sprawami przechodniow. Zapisy z rozgrywki z Quest 3 nie wywołały u mnie uczucia „przepaści” między dwoma urządzeniami. Programiści wykonali w tym względzie kawał dobrej roboty.

Assassin’s Creed Nexus VR to jedno z najlepszych doświadczeń w uniwersum skrytobójców od wielu lat. Twórcy przenieśli do gry niemal wszystkie elementy, za które pokochaliśmy tę serię i pozwolili doświadczyć ich w niespotykany dotąd sposób. Choć są tu wyraźne niedociągnięcia, to Nexus stanowi pozycję obowiązkową dla fanów serii i wszystkich, którzy szukają dużych, pełnoprawnych gier na gogle VR.

Ocena: 8/10

Plusy:
+ Rewelacyjne doświadczenie bycia Asasynem
+ Mechaniki skrytobójstwa zapewniają sporo swobody
+ Swoboda poruszania się
+ Namiastka otwartego świata w grze VR
Minusy:
- Nudna walka wręcz
- Problemy techniczne
- Nieciekawy wątek fabularny

Recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Read this next