Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Czy to koniec kina superbohaterskiego?

MCU i DC w sporym kryzysie.

OPINIA | Dominujące w kinie superbohaterskim Marvel i DC stworzyli mnóstwo filmów i seriali, a ich uniwersa cieszą się ogromną popularnością. Na horyzoncie pojawiło się także wiele nowych premier, pokazujących nowe postaci i nowe światy, ale... czy ta obfitość nie prowadzi gatunku do przesytu?

Zawsze byłem fanem dobrego kina superbohaterskiego. Gdy na ekrany wchodziły nowe adaptacje komiksów, a także uzupełniające seriale i miniprodukcje, czekałem na nie z wypiekami na twarzy. Mówię tu przede wszystkim o Marvelu i DC Universe. Ostatnie lata i pojawiające produkcje sprawiły jednak, że dystansuję się wobec nich i niektórych po prostu nie oglądam, wybierając tylko największe hity.

Co się dzieje z kinem superbohaterskim - felieton, film
Nawet ostatni Shazam był taki sobie

Marvel i DC wychodzą z założenia, że im więcej superbohaterów, tym lepiej. Nic dziwnego, bo na tym polega ten świat i tak wyglądały komiksy, na których bazują. Ostatnimi czasy otrzymujemy jednak wiele kiepskich historii, do bólu powtarzające się scenariusze, a twórcy nawet nie silą się na stworzenie czegoś ambitniejszego. To, co towarzyszy mi zazwyczaj w trakcie oglądania takich filmów i seriali, można opisać jako brak ekscytacji, znudzenie i zmęczenie. A przecież cechą charakterystyczną gatunku była efektowność, ciekawe bitwy i barwne postacie.

Przede wszystkim przesyt wynika z ogromnej, nawet przerażającej liczby produkcji w uniwersum Marvela i DC. Na przykład w MCU dostaliśmy całą masę filmów, które wyglądają niemalże identycznie. To właśnie problem z odróżnieniem cech charakterystycznych danego dzieła sprawił, że trudno mi wybrać nie tylko jeden dobry film lub serial z ostatniej fazy Marvela, ale taki, który wyraźnie będzie się różnił od pozostałych. W kinach jeszcze do niedawna filmy ukazywały się 2-3 razy w roku, a dziś nie ma miesiąca bez nowej, superbohaterskiej produkcji — to przypadek zwłaszcza Marvela.

Co się dzieje z kinem superbohaterskim - felieton, film
Po pojawieniu się w sieci zapowiedzi filmu Marvels, został osiągnięty rekord pod względem liczby nieprzychylnych opinii

Spójrzmy na film „Black Adam”, który całkiem niedawno pojawił się w kinach. Wiele mówiło się na ten temat, miała to być produkcja odróżniająca się pod względem jakości od pozostałych. Przed premierą obejrzałem trailer... i z samego trailera mogłem bez problemu przewidzieć, co się stanie w filmie. Okazuje się, że nawet średnio rozgarnięta osoba, zaznajomiona z podstawami uniwersum DC, może sobie dopowiedzieć fabułę.

Podstawowym i chyba jednocześnie największym kłopotem filmów superbohaterskich jest właśnie przewidywalność. Scenariusze są robione na alibi, bez większego zastanowienia. Twórcy korzystają z klisz, utartych sloganów, banalnych rozmów bohaterów, cierpkich gagów, które ledwo wywołują w widzach śmiech. Problemem jest także to, że wielu superbohaterów ma bardzo podobne cechy charakteru, a różnią się tylko posiadaną mocą i wyglądem. To za mało, aby przynajmniej spróbować czegoś nowego. Jeśli wszyscy superbohaterowie są super, to znaczy, że wszyscy są przeciętni.

Co się dzieje z kinem superbohaterskim - felieton, film
Eternals to był prawdziwy koszmar. Miał przebić Endgame, a w istocie był wielkim pośmiewiskiem

Być może to zbyt duże uogólnienie, ale odnoszę wrażenie, że z większością bohaterów pojawiających się w ostatnich filmach Marvela i DC nie jestem w stanie się utożsamić. Te postaci nie obchodzą mnie na tyle, aby - po obejrzeniu filmu z ich udziałem - czekać na dalsze losy w następnej produkcji. Żeby nie być gołosłownym, wystarczy przywołać „She-Hulk”, „Kapitan Marvel” albo „Eternals”. Niewiele w tej kwestii zmieni się w nadchodzących produkcjach, bo - jak wynika z zapowiedzi - „Marvels” pod tym względem wygląda jeszcze gorzej od wyżej wymienionych.

I mogę nawet zrozumieć pewnych widzów, dla których patrzenie w kółko na to samo jest atrakcyjne – nie ma w tym nic złego. Wielu z nich – jak wnioskuję z grup dyskusyjnych, forów i sekcji komentarzy – wybiera się na takie filmy do kina ze względu na ich rozmach i efektowność. Dla mnie jest to jednak za mało. Jeśli film już na poziomie trailera wygląda jak poprzedni, to oglądanie go nie ma dla mnie większego sensu.

Co się dzieje z kinem superbohaterskim - felieton, film
Ta postać została pokazana katastrofalnie źle. Brakowało twórcom tego filmu umiejętności do zaprezentowania silnej bohaterki kobiecej

Poza tym kino superbohaterskie coraz rzadziej odpowiada na potrzeby przeciętnego widza, który nie zna się na danym uniwersum. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy rodzice chcą się wybrać z dzieckiem na seans (a przecież jest to kino w gruncie rzeczy familijne), na przykład na film z Multiwersum MCU (np. „Doctor Strange”) i okazuje się, że zanim wybiorą się do kina, muszą zrozumieć, na czym polega idea multiwersum i co się stało, że można kroczyć między światami.

Wielość tych wielkich produkcji sprawiła, że widzowie (oczywiście nie wszyscy) czują się zagubieni w wielkim labiryncie lore. Kiedyś rozrywka w kinie superbohaterskim była bardzo prosta – dziś wydaje się pogmatwana. Nie każdy chce obejrzeć wszystkie seriale na Disney+, wybrać się na wszystkie wyświetlane dotychczas produkcje z uniwersum, aby rozgryźć fabułę nowego filmu.

Co się dzieje z kinem superbohaterskim - felieton, film
Ostatni film DC Universe wygląda tak jak poprzednie. Po prostu nie ma w nim nic nowego

Nie miałbym także problemu z tym, że w uniwersach Marvela i DC panuje wielość, gdyby nie fakt, że twórcy na potęgę próbują wyzyskać temat i do znudzenia przedłużają serię, która na dobrą sprawę powinna się zakończyć na pierwszym filmie. Przykładem jest tu „Ant-Man” – trzeci film jest bardzo schematyczny i odtwórczy. Jedynym wyjątkiem byli ostatni „Strażnicy Galaktyki 3”, ale poza tym wyraźnie widać, że eksploatacja gatunku idzie za daleko. Najbardziej dojmująca w ostatnim czasie była wypowiedź Kevina Feige’a, który w rozmowie z The Movie Business Podcast stwierdził, że widzowie nigdy nie znudzą się oglądaniem filmów Marvela:

- Nie ma jednak takiej możliwości, bo ludzie rozumieją, że książką może być wszystko. Powieść może nam mówić o czymkolwiek. A ludzie niezwiązani z komiksami nie wiedzą, że dokładnie tak samo jest w przypadku komiksów. Dysponujemy 80 latami najbardziej interesujących, emocjonalnych i przełomowych opowieści w historii Marvela, więc my mamy przywilej, że możemy z nich korzystać do tworzenia naszych adaptacji.

Co się dzieje z kinem superbohaterskim - felieton, film
Historia przedstawiona w „Doktorze Strange” nie jest jakoś szczególnie skomplikowana, ale trzeba znać wiele informacji z innych filmów, żeby zrozumieć go w pełni

Trudno się zgodzić z Faige'm. Jeśli coś działało przez 20 lat, to nie oznacza, że będzie działało przez nastepne 20 lat. Zmieniają się gusta odbiorców i nie przekonuje mnie założenie, że skoro mamy bazę komiksów, na której może powstać sporo filmów, to wystarczy przełożyć te historie na ekran i sprawa będzie załatwiona. Tak to niestety nie wygląda. Nie wszystkie historie pokazane w komiksach były dobre, mimo że Faige wychodzi z założenia, że kanon jest nienaruszalny i święty.

Czy kino superbohaterskie upada? Na pewno się zmienia i zmierza w innym niż dotychczas kierunku. Radykalny rozrost poniekąd odpowiada gustom widowni, ale nierzadko cała koncepcja filmu rozmija się z chęcią przebicia kolejnego rekordu w box office. Wiele produkcji pokawałkowano tak, aby odpowiadały bardziej wizji przełożonym. Weźmy na przykład „Thor: Miłość i grom” – film raczej średni albo kiepski, ale dopiero po premierze okazało się, że wizja reżysera była inna, a z filmu wycięto całkiem sporo materiału. Czwarta faza MCU i kiepskie w ostatnim czasie dzieła DC Universe są bez wątpienia symptomem wyczerpania, całkiem poważnym kryzysem, ale to za mało, aby wieszczyć koniec kina superbohaterskiego.

Read this next