Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Shin Megami Tensei V - Recenzja: demoniczne Pokemony

Złap je wszystkie.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Fascynujący świat, wyjątkowa atmosfera, taktyczne potyczki i kolekcjonowanie demonów to wspaniałe połączenie - recenzja Shin Megami Tensei V

Nigdy nie miałem okazji zagrać w żadną odsłonę serii SMT. Wszelkie obawy związane z nieznajomością cyklu przed testowaniem Shin Megami Tensei V okazały się jednak niepotrzebne - to wspaniała i angażująca, samodzielna przygoda w fantastycznie wykreowanym i klimatycznym świecie.

W grze wcielamy się w ucznia liceum, który po zaledwie chwili, jaką spędzamy w szkole w Tokio, odnajduje się w wyniku tajemniczej katastrofy w post-apokaliptycznej, wypełnionej demonami wersji stolicy Japonii. Czy to ten sam świat? To samo miasto? Co właściwie się wydarzyło? Na te pytania poznamy odpowiedzi podczas długiej podróży.

Przygodę w nieprzyjaznym środowisku rozpoczyna transformacja bohatera - dosłowna. Musi on bowiem skorzystać z pomocy walczącego po stronie aniołów nieznajomego, w wyniku czego obie postacie łączą się, a nasz uczeń zostaje całkiem sprawnym pogromcą demonów, zyskując przy okazji stylowy strój i imponującą fryzurę.

Niektórzy przeciwnicy potrafią mocno dać nam w kość

Na początku wiemy tylko, że musimy odnaleźć naszych znajomych i skontaktować się z aniołami. Wyruszamy więc do celu, po drodze walcząc z przeciwnikami, a także próbując rekrutować ich do naszej drużyny. Z każdym demonem - zamiast wykonywać atak podczas starcia - można bowiem spróbować porozmawiać.

Konwersacje te bywają zaskakujące, a różne stwory mają inne charaktery i motywacje, więc należy uważnie wybierać opcje dialogowe. Niektórym wystarczy proste przekupstwo. W każdym razie, w taki właśnie sposób zyskujemy dodatkowe postacie do wykorzystania na polu bitwy.

To prawie jak zbieranie Pokemonów w popularnej serii od Nintendo. Demony są niezwykle różnorodne, mają sporo umiejętności, a szybko zyskujemy możliwość łączenia ich, by tworzyć jeszcze inne okazy. Kompletowanie idealnej drużyny nigdy się nie nudzi i wciąż zyskujemy nowe okazje, by zastąpić kogoś kimś innym, albo chociaż wyciągnąć nowe skille z esencji innego demona - co też możemy tu robić.

Warto rozmawiać - szczególnie, jeśli chcemy zrekrutować nowego demona

Walka to typowe dla gier jRPG starcia w turach, choć są oczywiście pewne urozmaicenia. Przede wszystkim chodzi o odkrywanie słabości wrogów, by wykorzystywać odpowiednie typy ataków. Jeśli zaatakujemy zaklęciem mrozu, a przeciwnik jest na ten żywioł wrażliwy, to nie tylko zadamy więcej obrażeń, ale zyskamy też bonusowy ruch. W trudniejszych potyczkach ważne okazuje się też korzystanie z prób usypiania oponentów czy rzucania na nich uroków, by minimalizować szkody we własnych szeregach. Niektórzy bossowie potrafią uderzać jak ciężarówki.

Jak to często bywa w jRPG-ach, czasem w Shin Megami Tensei V trzeba po prostu pogrindować, czyli poświęcić czas na pokonywanie grup słabszych wrogów, by zdobyć doświadczenie i wzmocnić bohatera oraz jego zespół. Nie ukrywam, że aspekt ten zawsze nieco męczył mnie w grach tego typu - i nie inaczej jest tym razem. Byłoby miło, gdyby potrzeba grindu dotyczyła tylko opcjonalnych bossów, a przebrnięcie przez główną fabułę było płynniejsze.

Opowieść natomiast z pewnością jest warta poznania. Nie chodzi tu tylko o tajemniczy kataklizm, ale o filozoficzne wątki związane z konfliktem między Bogiem a Lucyferem oraz ich poplecznikami. Czasem musimy dokonywać naprawdę trudnych wyborów, od których zależy dalszy przebieg historii - nawet w niektórych zadaniach pobocznych.

Zobacz na YouTube

Oprawa wypada naprawdę nieźle, jak na możliwości Nintendo Switch, szczególnie podczas walki i cut-scenek. Postapokaliptyczne krajobrazy też robią wrażenie, podobnie jak projekt postaci demonów. Swoją drogą, jeśli ktoś grał w serię Persona, może się natknąć wśród wrogów na znajome twarze.

Eksplorację też zrealizowano bez zarzutu. Lokacje są całkiem spore, choć ścieżka do celu jest zazwyczaj liniowa. Świetnie wprowadzono jednak znajdźki, które zachęcają do zwiedzania - jak małe stworki, które musimy odsyłać do demonicznego sklepikarza, a potem odbierać przydatne bonusy. Samo poruszanie się też jest przyjemne, dzięki szybkiemu sprintowi, a nie mija wiele czasu, zanim odblokowujemy opcję szybkiej podróży między punktami kontrolnymi czy wracania do ostatnio używanego checkpointu.

Kluczowe jest manualne zapisywanie stanu gry w takich punktach. Gra nie posiada bowiem systemu autosave'ów, więc jeśli zabrniemy gdzieś daleko, pokonamy wielu wrogów, ale potem od razu przystąpimy do poważnej potyczki - to w razie przegranej cofnięcie się do poprzedniego zapisu może być nieco bolesne. To dosyć archaiczne rozwiązanie, do którego jednak szybko się przyzwyczajamy.

Jedna z funkcji pozwala przydzielać zdolności różnych demonów innym członkom naszej drużyny

Shin Megami Tensei V to fantastyczny jRPG, po który bez problemu mogą sięgnąć gracze nieznający poprzednich odsłon tego cyklu. Nie potrafię ocenić tej gry z perspektywy fana serii, ale po wejściu do tego fascynującego świata wiem już na pewno, że muszę teraz zwrócić swoją uwagę ku wydanemu niedawno remasterowi SMT 3...

Plusy: Minusy:
  • ciekawy świat demonicznej postapokalipsy
  • angażujący system walki i rozwoju
  • przemyślana eksploracja
  • różnorodne demony do zdobycia
  • brak polskiej wersji językowej
  • momentami za dużo wymaganego grindu

Platforma: Switch - Premiera: 12 listopada 2021 - Wersja językowa: angielska - Rodzaj: jRPG - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: 230 zł - Producent: Atlus - Wydawca: Sega / Nintendo - Wydawca PL: Conquest Entertainment

Recenzja Shin Megami Tensei V została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Read this next