Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Czy brakuje nam trudnych gier w stylu Resident Evil 2?

Jak gra Capcomu zrywa z popularnymi schematami.

Resident Evil 2 to rodzaj wyzwania, jakiego nie było na rynku od lat, a przy okazji nietypowa mieszanka gatunków, kreująca jedyne w swoim rodzaju doświadczenia. Dla naszych rozleniwionych wszechobecnymi podpowiedziami umysłów produkcja Capcomu może się wydać wręcz nienaturalna.

Już dawno temu twórcy gier zrozumieli, że ich produkcje nie mogą być za trudne, bo natychmiast odrzucą odbiorców. Nie o to przecież chodzi - gracze mają się bawić jak najdłużej, a uczucie frustracji jest jednym z najmniej pożądanych. Szczególnie, jeżeli mamy wrażenie, że nie popełniliśmy błędu, a gra nas „oszukała”.

Powstają oczywiście tytuły - a nawet całe serie - dla bardziej wymagających odbiorców, jak chociażby cykl Souls czy Super Meat Boy, ale nie da się ukryć, że trafiają do węższego grona odbiorców. Większość woli, kiedy dokładnie wie, co ma zrobić i jak ma to zrobić. A przy okazji nie zmęczy się zbytnio w drodze do celu.

Właśnie zapobieganiu uczuciu frustracji służy system automatycznego (i częstego!) zapisu, regeneracja zdrowia, wszechobecne znaczniki celu misji, szczegółowe mapy, nieograniczona pojemność ekwipunku czy inne drobne elementy, jak np. wyraźne oznaczenie zamiaru ataku przez przeciwnika, aby łatwiej było uniknąć ciosu.

W serii Call of Duty znaczniki pilnują, aby gracz w każdym momencie wiedział, gdzie ma się udać

I tutaj pojawia się na rynku odświeżony Resident Evil 2. Wciąż nie tak wymagający jak niektóre gry dla osób preferujących trudne wyzwania, ale z drugiej strony - zrywający ze schematami, które służą ułatwianiu wirtualnej przygody, tak dziś powszechnymi, że zwracamy na nie uwagę dopiero, kiedy deweloperzy z nich zrezygnują.

Dostosowując oprawę audiowizualną i rozgrywkę do współczesnych standardów, Capcom nie zapomniał o duchu pierwowzoru, zachowując aspekty, które definiują produkcję z 1998 roku. Zaczynając przygodę, otrzymujemy sporych rozmiarów lokację do swobodnej eksploracji i… to właściwie wszystko co wiemy. Żadnych znaczników, drogowskazów, minimapy i podpowiedzi - tylko aktualny cel misji, który należy wykonać.

W opozycji do „standardowych” strzelanek, w Resident Evil 2 to nie celne oko jest kluczem do sukcesu - i to pomimo, że wrogów jest całkiem sporo. Liczy się mądre wykorzystywanie zasobów i amunicji, a także omijanie walki, kiedy tylko jest to możliwe. Czasem warto powalić zombie, strzelając żywemu trupowi w kolano, niż marnować pociski na trwałe pozbycie się zagrożenia.

Niekiedy warto opuścić broń

Nie zdradzając zbyt dużo, warto wspomnieć, że jest też przeciwnik, którego nie można zabić, co wymusza na graczu niemal ciągłą ucieczkę i gwarantuje poczucie bycia w potrzasku. Wszystko to bez zapisów w dowolnym momencie, a ponadto zazwyczaj w trakcie walki ze „zwykłymi” zombie czy podczas rozwiązywania łamigłówek.

Warto na chwilę zatrzymać się przy temacie zagadek i zauważyć, jak wiele Resident Evil 2 czerpie z przygodówek typu point and click. W produkcji Capcomu również znajdujemy pokaźną liczbę przedmiotów, a przeznaczenia większości z nich nie znamy od razu w momencie podniesienia z biurka czy szafki.

Kojarzenie faktów, domyślanie się funkcji znalezionych obiektów i wielokrotny powrót do odwiedzonych już miejsc to klucz do rozwiązania zagadek - tak samo jak w klasycznych grach przygodowych. Choć Resident Evil 2 zaznacza na mapie najważniejsze odkryte przedmioty i zapisuje treść przeczytanych dokumentów, nie raz przyda się kartka papieru i ołówek, chociażby w przypadku odblokowania przenośnych sejfów - to dopiero oldschool.

To nietypowe podejście Capcomu do projektu rozgrywki wymusza na graczu myślenie, zarówno podczas eksploracji i rozwiązywania łamigłówek, ale też w trakcie walki, gdzie drobne decyzje wpływają na szanse przetrwania w przyszłości. W Resident Evil 2 wciąż musimy bowiem mieć na uwadze, co zaraz może się przytrafić - zasobów jest tak niewiele, że marnotrawstwo to grzech.

Myślenie w Resident Evil 2 to podstawa. Choć ten pan może mieć z tym problemy

Dlatego tak kluczowe jest planowanie. Przed każdą wyprawą w niebezpieczne rejony warto zastanowić się, jaki dystans dzieli nas do celu, która droga może okazać się najkorzystniejsza, a także jakich przeciwników „zostawiliśmy” na trasie po ostatnich odwiedzinach.

Mimo wszystko Resident Evil 2 nie frustruje. Gdy uda nam się sprytnie przechytrzyć zombie lub rozwiązać zagadkę, do której potrzebowaliśmy wielu przedmiotów i dedukcji na odpowiednim poziomie, czujemy satysfakcję. To dzięki temu, że Capcom znalazł doskonały balans między wymagającą rozgrywką, a pewnymi udogodnieniami. Mowa chociażby o mapie, która pomaga odnaleźć się w lokacji.

Już Resident Evil 7 odniósł spektakularny sukces, a sprzedaż remake'u drugiej części serii tylko potwierdza, że gracze chcą więcej wymagających, ale uczciwych wobec odbiorcy produkcji. Nawet, jeśli częściowo korzystają z rozwiązań sprzed 20 lat.

Read this next