Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Space Hulk: Tactics - Recenzja

„Veni, vidi, vici” w kosmicznym wydaniu.

Space Hulk: Tactics nie jest grą, w której od początku cieszymy się zwycięstwami. Jest wymagająca, ale jednocześnie satysfakcjonuje.

Space Hulk: Tactics to turowa gra strategiczna, która angażuje, stanowi wyzwanie, ale wytrwałemu graczowi sprawia przyjemność. Nie robi tego jednak bez mniejszych lub większych uchybień, ale wciąż jest warta polecenia wielbicielom „turówek”, których tak mało jest obecnie na rynku.

Przodkiem Space Hulk: Tactics jest planszowa gra bitewna z końca lat 80. ubiegłego wieku. Cyfrowa adaptacja bazuje na nierównej walce Kosmicznych Marines z niebezpiecznymi obcymi, czyli Genokradami.

Naprawdę szybko przekonujemy się, że osiągnięcie mistrzowskiego poziomu w grze wymaga wiele czasu i samozaparcia. To strategia taktyczna, która swoje najlepsze strony pokazuje wtedy, gdy poświęcimy jej naprawdę dużo czasu i zaangażujemy się w zabawę na poważnie.

Gra oferuje trzy tryby rozgrywki - kampanię z dwoma poziomami trudności, potyczki oraz szybkie pojedynki online. W skład kampanii wchodzą dwie niezależne historie do wyboru: Krwawych Aniołów oraz Genokradów. Obie linie fabularne stanowią ciekawy i treściwy dodatek do dynamicznej rozgrywki.

Wędrówka po wrakach w ramach kampanii (Space Hulk: Tactics - Recenzja)

W kampaniach podążamy wytyczonymi na mapie wraków ścieżkami, co jakiś czas walcząc ze stroną przeciwną w konfrontacjach. Właściwa akcja toczy się na planszach, na których pojawiamy się z wybranymi członkami drużyny. W każdej misji musimy zrealizować cele w ciągu określonej liczby tur. Czasami jest to przetrwanie ataku obcych, innym razem zdobycie jakiegoś artefaktu. Genokradom na ogół wystarcza eliminacja Terminatorów, a co ważne - mogą atakować Marines tylko wręcz.

Obie strony konfliktu dysponują punktami akcji, które odpowiadają za możliwość wykonania czynności przez jednostkę w ramach tury. Dobrze uzbrojeni, ale niedostatecznie mobilni Marines mają do dyspozycji po cztery punkty na komandosa, a zwinne Genokrady sześć na każdego obcego. Dodatkowo, ci ostatni mogą obracać się w stronę Terminatorów bez ponoszenia kosztów. Ta asymetria sił daje się mocno we znaki, zwłaszcza na początku gry żołnierzami Imperium, kiedy uczymy się zasad przetrwania.

Gracz ma do dyspozycji karty funkcyjne, które sprawiają, że jednostki mają większe szanse na wyprowadzenie celnego ciosu czy skutecznego uniku szponów obcych. Ich użycie jest ograniczone w turze specjalnymi punktami. Karty możemy wymienić na dodatkowe punkty akcji - jest to swojego rodzaju as w rękawie Terminatorów, choć obwarowany ograniczeniem w ramach kolejki.

W widoku celów misji widzimy karty i mapę planszy (Space Hulk: Tactics - Recenzja)

Jeżeli wybieramy stronę obcych, mamy do dyspozycji dwuetapowe tury. W fazie konwersji musimy poświęcić karty, dzięki czemu umieszczamy w gniazdach blipy, w których ukryte są nasze jednostki w liczbie od zera do trzech. W fazie akcji blipy przemieszczają się, a następnie wyłaniający się z nich obcy atakują Marines.

W ramach kampanii zdobywając specjalne punkty możemy ulepszać karty i/lub nasze jednostki obu frakcji, aby nadążać za wzrastającym poziomem trudności gry. W zależności od naszego szczęścia i umiejętności, misje trwają zwykle kilkanaście-kilkadziesiąt minut. To bez wątpienia trudna gra, która wymaga cierpliwości oraz stworzenia taktyki, ale kiedy już osiągamy sukces, smakuje on wyśmienicie. Ten rodzaj satysfakcji to duży atut Space Hulk: Tactics. Łapiemy wtedy wiatr w żagle i nie chcemy przerwać passy zwycięstw poprzez wyłączenie gry.

Akcję możemy obserwować i prowadzić z rzutu izometrycznego oraz z poziomu Space Marines. Razem z przeciwnikami poruszamy się po wąskich korytarzach wraków Imperium, Eldarów czy Orków, szukając punktów ewakuacji lub specjalnych urządzeń. Każdy ruch musi być wyważony, aby w najmniej oczekiwanym momencie nie zabrakło nam kroku do ukończenia misji.

Atak Genokrada nie zawsze kończy się śmiercią (Space Hulk: Tactics - Recenzja)

Mechanika gry nasuwa od razu skojarzenie z serią taktycznych strategii XCOM. Gra frakcjami ze Space Hulk: Tactics jest jednak nieco sztywniejsza z racji planszowych korzeni. Również tutaj nie mamy nigdy pewności czy atak okaże się sukcesem. Przed konfrontacją gra automatycznie rzuca kośćmi - jeżeli wynik rzutu nie osiąga minimalnego progu, postać nie trafia przeciwnika. Ma to kolosalne znaczenie zwłaszcza przy bezpośrednich starciach - niecelny cios może sprawić, że wróg wykorzysta okazję i wyeliminuje nas z rozgrywki.

W trakcie kampanii, a także na życzenie w innych trybach, walczymy ze sztuczną inteligencją. Początkowo komputer szybko zwycięża, ale po kilku próbach zaczynamy coraz lepiej przewidywać jego zachowanie. Nie znaczy to, że znajdujemy receptę na sukces w każdej misji, co jest mocną stroną gry - szala zwycięstwa wielokrotnie może się przechylać w różne strony, a napięcie wzrasta, gdy próbujemy zmienić - wydawałoby się - nieuchronny los.

Pozostałe tryby gry pozwalają na walkę online z innymi graczami. Zmienia się wtedy charakter zabawy - tury mogą być ograniczone czasowo. Możemy również wybierać spośród czterech oddziałów każdej frakcji czy personalizować ich wygląd. Potyczki mogą toczyć się na planszach przygotowanych przez twórców lub przez graczy. Dołączony do gry edytor misji umożliwia stworzenie własnych poziomów w prosty sposób. Jest to świetne uzupełnienie kampanii i trybu multiplayer.

Widok z poziomu oczu Terminatorów czasem przyprawia o dreszcze (Space Hulk: Tactics - Recenzja)

Interfejs początkowo nieco przytłacza, ale po pewnym czasie odczuwamy, że został dobrze rozplanowany. Grafika stanowi ukłon w stronę dość mrocznego uniwersum, a wizerunki Marines i obcych nie rozczarowują - głównie przy kamerze osadzonej na poziomie Terminatorów czy w trakcie przerywników, które często robią świetne wrażenie. Twórcy zadbali także o szczegóły i spójność plansz. Przykładowo, wnętrza statków Orków wyglądają tak, jak powinien wyglądać matecznik Zielonoskórych - dewastacja i zielone purchawki dookoła.

Space Hulk: Tactics posiada też kilka niedoróbek. Zdarza się, że gra potrafi nam serwować po raz kolejny tę samą planszę w kampanii, a cele misji różnią się jedynie wymogiem ilości tur do rozegrania. Powrót do pozornie tego samego miejsca psuje nieco zabawę.

Sporadycznie zdarzają się też pewne problemy techniczne. Przykładowo, przy przechodzeniu do misji nie wyświetla się pełny widok drużyny, a bardzo rzadko pojawiają się problemy z płynnością i stabilnością.

Space Hulk: Tactics nie jest produkcją doskonałą. Ma pewne skazy, ale sama idea rozgrywki jest opracowana w sposób przemyślany i sprawia sporo radości, gdy poświęcimy grze wystarczająco dużo czasu. Każdy ruch ma tutaj swoją cenę, a od naszej cierpliwości zależy, czy chcemy dać się ponieść walce na śmierć i życie ku chwale Imperatora.


Plusy:

  • ciekawy model gry obiema frakcjami
  • dwa różne wątki fabularne w kampanii
  • możliwość rozwoju jednostek
  • elementy karcianki współgrające z modelem rozgrywki
  • dostępny tryb online w stosunku do poprzedników

Minusy:

  • sporadyczne problemy techniczne
  • duży poziom trudności na początku
  • mała różnorodność plansz

Platforma: PC, Xbox One, PS4 Premiera: 9 października 2018 - Wersja językowa: polska (napisy) - Rodzaj: taktyczna, turowa - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: od 150 zł (PC) do 240 zł (konsole) - Producent: Cyanide Studio - Wydawca: Focus Home Interactive - Dystrybutor: CDP



Recenzja Space Hulk: Tactics została przygotowana na podstawie egzemplarza na PC, dostarczonego nieodpłatnie przez firmę CDP.

Read this next