Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Mario Tennis Aces - Recenzja

As serwisowy.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Niepozorna, ale świetna produkcja. Mario Tennis Aces bez wahania można umieścić pośród najlepszych gier na Switcha.

„To musi być łatwe” - mogą pomyśleć niektórzy, gdy spojrzą na materiały z Mario Tennis Aces. Jest w końcu kolorowo i niezbyt realistycznie. Okazuje się jednak, że nie jest to tylko rozbudowana mini-gra. Nowy tytuł na wyłączność Nintendo Switch nie tylko wciąga na długie godziny, ale potrafi też zaproponować nam wielkie wyzwanie, które może odrzucić niecierpliwych.

Podczas tenisowej rywalizacji wykorzystujemy aż pięć różnych rodzajów uderzeń, które możemy oczywiście skierować w różne strony pola przeciwnika. Już sama ta podstawa rozgrywki jest jednak zrealizowana tak dobrze, że z pozoru prosta wymiana piłki potrafi niesamowicie zaangażować.

Do tego dochodzą zdolności specjalne - w końcu to Mario, a nie nowy Virtua Tennis. Możemy więc ładować siłę ciosu, uderzać z wyskoku z większą siłą, a także wykonywać tak zwane „trick shots”, czyli akrobatyczne doskoki do piłki znajdującej się poza zwykłym zasięgiem postaci. Takie efektowne odbicia i inne zagrywki ładują nasz pasek energii - gdy go zapełnimy, możemy użyć najpotężniejszego uderzenia, które niezwykle trudno zablokować.

Wszystkich tych, których przeraża nieco obecność nie mających nic wspólnego z realizmem zagrań, można uspokoić, wspominając o dodatkowym trybie gry Simple. Mamy w nim do dyspozycji wyłącznie podstawowe odbicia, bez hiper-efektownych sztuczek.

Podczas meczów w kampanii często coś nam przeszkadza (Mario Tennis Aces - Recenzja)

Z czasem odkrywamy coraz więcej głębi rozgrywki. Podkręcanie strzałów, celowanie w konkretne obszary kortu, odpowiednie ładowanie siły, a także dobre dobieranie kontry - na każdy rodzaj naładowanego uderzenia istnieje bowiem konkretna odpowiedź. Jeżeli leci do nas podkręcona piłka, to najlepiej wybrać zwykły strzał, by wróciła do rywala z większą prędkością i nie wytrąciła nas z równowagi.

Różne postacie - kolejne odblokowujemy w miarę postępów w trybie sieciowym - mają nieco inne statystyki i cechy. Więksi bohaterowie są mniej zwinni, ale mają większy zasięg (ci są nawet nieco zbyt mocni). Niektórzy uderzają trochę silniej, inni szybciej się poruszają, albo mają bardziej efektowne triki. Każdy znajdzie kogoś dla siebie.

Multiplayer potrafi ukraść wiele godzin z życia - i nie możemy się doczekać, aż na wirtualne korty dostanie się więcej graczy. Z pewnością możliwość organizowania turniejów okaże się przydatna. Poza tym oczywiście, standardowo dla Nintendo, pomyślano o rywalizacji przy jednej konsoli.

Nie zignorowano też jednak trybu dla jednego gracza. Otrzymujemy całkiem rozbudowaną kampanię fabularną, z historią o tajemniczym artefakcie, który musimy odzyskać - można wyczuć inspiracje... Rękawicą Nieskończoności z komiksów i filmów Marvela.

Prawie jak Dark Souls! (Mario Tennis Aces - Recenzja)

Podczas przygody podróżujemy przez kilka lokacji, ale co najważniejsze, nie rozgrywamy tylko meczów w tenisa z przypadkowymi postaciami. Często pojawiają się też inne wyzwania, zupełnie różniące się od tradycyjnej rozgrywki. Musimy na przykład zestrzelić określoną liczbę przeciwników albo uderzać tak, by ktoś ani razu nie odbił piłki.

Niektóre misje proponują zaskakująco wysoki poziom trudności - a właściwie żadne zadanie, poza początkowymi, nie jest tak naprawdę łatwe. To bardzo miłe zaskoczenie, choć momentami szósta czy siódma porażka z rzędu potrafi lekko sfrustrować. To jednak nieodłączny element każdego sportu. Trzeba zacisnąć zęby i dążyć do perfekcji.

Są nawet walki z bossami - wszystkie różne, choć podobne w założeniach. Musimy odbijać ataki, omijać przeszkody, by na końcu uderzyć potężnym strzałem. To właśnie tutaj bardzo ważne okazuje się między innymi idealne blokowanie, bo bez niego możemy stracić rakietę - co jest problematyczne, jeżeli nie zdobędziemy zapasowej z opcjonalnego wyzwania.

Między etapami przemieszczamy się na mapie świata (Mario Tennis Aces - Recenzja)

Wszelkie wady nie dotyczą tak naprawdę właściwej rozgrywki. Przyczepić można się do dziwnego systemu powtarzania etapów w kampanii - bo po przegranej musimy przeklikiwać krótki dialog, a następnie zacząć etap na nowo. Nie pomyślano bowiem o prostej opcji restartu, która byłaby dostępna nawet w trakcie misji.

Okazjonalne problemy zdarzają się też podczas rozgrywki sieciowej. Opóźnienie bywa odczuwalne, choć rzadziej niż w wersji testowej z końcówki maja. Nintendo podkreśla też, że w dniu premiery udostępniony zostanie patch, który ma wyeliminować tego typu problemy.

Mario Tennis Aces jest jak as serwisowy - zaskakuje i robi wrażenie. Można było się domyślać, że rozgrywka będzie przyjemna, ale okazuje się, że jest też naprawdę rozbudowana. Syndrom „jeszcze jednego meczu” to w przypadku tego tytułu naturalne zjawisko.

Plusy: Minusy:
  • świetny tryb fabularny
  • rozbudowana rozgrywka
  • wiele kortów i postaci
  • wysoki poziom trudności
  • „poszarpane” krawędzie modeli
  • brak wygodnej opcji restartu misji


Platforma: Switch - Premiera: 22 czerwca 2018 - Wersja językowa: angielska - Rodzaj: sportowa, zręcznościowa - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: od 210 zł - Producent: Camelot Software Planning - Wydawca: Nintendo



Recenzja Mario Tennis Aces została przygotowana na podstawie egzemplarza na Switch, dostarczonego nieodpłatnie przez firmę Nintendo.

Read this next