Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Total War: Arena to udany eksperyment

Najlepsze wykorzystanie formuły World of Tanks.

Czy przeniesienie założeń bitew z jednej z najbardziej uznanych serii gier strategicznych na pola wieloosobowych potyczek drużynowych może się udać? Okazuje się, że tak. Projektanci Total War: Arena muszą jeszcze dopracować różne pomniejsze elementy rozgrywki, ale otwarta beta tej nietypowej produkcji robi wyjątkowo pozytywne wrażenie.

Zabawa polega na potyczkach dwóch armii, z których każda składa się w sumie z dziesięciu graczy, a wszyscy kierują trzema oddziałami jednostek. Mamy więc do czynienia ze starciami - łącznie - sześćdziesięciu mniejszych czy większych grup żołnierzy.

Założenia są w teorii proste, ale szybko odkrywamy zależności między oddziałami, różne sposoby wykorzystania terenu w zależności od lokacji i odmienne strategie do wykorzystania. Możemy też tworzyć naszą formację z oddziałów różnego typu, co wymaga już o wiele większej wprawy. Na pewno nie jest to po prostu zespołowy deathmatch w formie strategii.

Zalewanie wroga deszczem strzał to czysta przyjemność, ale musimy uważać na sojuszników

W dostępnym obecnie trybie zasady są takie same, jak te z zabawy w World of Tanks. Celem jest więc wyeliminowanie wszystkich przeciwników lub zajęcie ich bazy. To pozwala przyjmować zróżnicowane taktyki. Wszystko zależy od tego, jakimi jednostkami dysponują członkowie naszej drużyny.

Część graczy może uformować pozycje sugerujące, że rozpoczynamy zmasowany atak z jednej strony mapy, podczas gdy dwóch przemknie się na teren obozu oponenta. Oddział lekkiej kawalerii może starać się oszukać przeciwnika, że ma zamiar szybko pogalopować do jego bazy, tylko po to, by popsuć szyki i formacje na froncie. Opcji jest sporo, choć tak naprawdę najwięcej osiągniemy tylko przy dużym stopniu współpracy.

Kooperacja jest tutaj niezbędna nawet bardziej niż w typowych sieciówkach. W Overwatch czy nawet w grach MOBA jeden zawodnik może czasami niszczyć wrogów w pojedynkę - w Arenie jest to po prostu niemożliwe. Prawie wszystkie oddziały zawsze stanowią tylko trybik w machinie wojennej. Może tylko słonie bojowe mogą trochę zaszaleć, ale nie za długo, bo nie polegając na sojusznikach też za wiele nie zdziałają.

Obecnie gra oferuje cztery frakcje: Rzym, Grecję, barbarzyńców i Kartaginę. Każda to kilku innych wodzów z różnymi talentami, często wpływającymi w dużym stopniu na styl gry, oraz oczywiście zupełnie inne oddziały do odblokowania. Upłynie sporo czasu, zanim opanujemy rozgrywkę wieloma jednostkami ze wszystkich nacji, bowiem naturalne jest, że przez długi czas trzymamy się jednego wodza i naszych ulubionych oddziałów.

Na początku wybieramy pozycję startową

Jednostki są jednak bardzo różnorodne, dlatego wielką przyjemność sprawia zupełna zmiana specjalizacji po kilku godzinach kierowania jednym typem żołnierzy. Kontrolowanie oddziałów włóczników to zupełnie inna rozgrywka niż granie łucznikami, a czymś jeszcze odmiennym jest sterowanie kawalerią, artylerią czy rzymską piechotą polegającą na zwartych formacjach.

Udane zagrania na polu bitwy sprawiają naprawdę sporo radości, bo wymagają myślenia. Bezsensowne szarże są szybko karane, a na lekkomyślność można sobie pozwolić właściwie tylko na samym początku, gdy gramy wyłącznie z podobnymi do nas nowicjuszami. Później trzeba jednak pamiętać o wszystkich zależnościach, słabościach konkretnych oddziałów, wartościach ataków (na przykład: jak skuteczne są przeciw pancerzom) czy kierunku ataku na wroga.

Umiejętnie trzeba też wykorzystywać zdolności wodza i jednostek, by wzmocnienie albo specjalny rodzaj obrażeń zastosować w idealnym momencie. Zmarnowanie niektórych umiejętności to często spora strata i zaprzepaszczenie szansy na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę.

Duży wpływ na przyjemność z gry ma też społeczność, która w Arenie wydaje się naprawdę dojrzała, jak na darmową produkcję sieciową. Na próżno tu szukać tradycyjnych wyzwisk i zachowań częstych w strzelankach czy grach MOBA. Możliwe, że ma to związek w nieco większą głębią niż w wielu najpopularniejszych tytułach multiplayer.

Słonie jeszcze do niedawna były niezniszczalne, ale twórcy wprowadzili odpowiednie poprawki. Wersja beta to nieustanne zmiany w balansie.

Jedynym problemem - i to wcale nie odczuwalnym zbyt mocno - jest system postępów. Mamy tutaj szkielet drzewek technologicznych z World of Tanks, a więc powolutku odblokowujemy nowe jednostki, wykupując coraz więcej elementów wyposażenia. Do tego dochodzi jeszcze drzewko talentów dla każdego wodza. Całość może lekko przytłoczyć, a nawet zachęcić do wykupienia waluty premium, by przyspieszyć proces zdobycia bardziej interesujących oddziałów.

Dobieranie przeciwników jest jednak zaprojektowane tak, że rzadko kiedy trafiamy na kogoś, kto dysponuje znacznie silniejszymi żołnierzami - zdarza się to na najwyższych poziomach, ponieważ stosunkowo niewiele osób odblokowało na ten moment jednostki 10 stopnia. Trafiają więc do puli graczy stopnia 8 czy 9, ale nie są to często przypadki.

Total War: Arena bez dwóch zdań można polecić już teraz fanom strategii i gier sieciowych, choć przed twórcami jeszcze sporo wyzwań - dopracowanie balansu, wprowadzenie interesujących trybów rozgrywki czy kolejnych frakcji. Już w wersji beta ten udany eksperyment zasługuje jednak na uwagę i przyciąga na wiele, wiele godzin.

Read this next