Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Top 5 gier 2017 roku według polskich deweloperów

Polscy twórcy o najciekawszych grach mijającego roku.

Zapraszamy do kolejnego - już czwartego - podsumowania kończącego się roku. Ponownie zgromadziliśmy opinie od osób, bez których zapewne wcale by nas tu nie było - twórców gier.

Poprosiliśmy o pięć tytułów, ułożonych w mniej lub bardziej określony ciąg. Pomimo napiętych harmonogramów, intensywnej końcówki roku i chronicznego braku wolnego czasu, możemy zaoferować kolejne interesujące zestawienie.

Wydaje się, że polski światek producentów gier wideo w 2017 roku nie zwolnił tempa. Po udanym 2015 i 2016 zabrakło może ogromnych hitów pokroju Wiedźmina 3 czy Dying Light, ale powstało mnóstwo innych, nie mniej udanych produkcji. Oby nadchodzący, 2018 rok był równie udany.

Zobacz: Ranking Gier 2017 - najlepsze gry roku

Od dziś zaczynamy nasz cykl świątecznych publikacji. Wkrótce poznacie wyniki głosowania Czytelników Eurogamer.pl, a także wybory redakcji. W najbliższych dniach znajdziecie u nas sporo ciekawych tekstów. Już dziś zapraszamy do częstego zaglądania na nasze łamy!


Jakub Styliński, Reikon Games

Jakub zaczynał pracę w świecie gier wideo od roli młodszego testera w CD Projekt Red, by szybko awansować do roli projektanta, którą pełnił później także w Techlandzie. W grudniu 2014 roku został współzałożycielem w Reikon Games.

Studio we wrześniu wydało jedną z największych niespodzianek tego roku wśród polskich producentów - cyberpunkową strzelankę Ruiner. Akcja gry toczy w 2091 roku w mieście Rengkok. Wcielamy się w zamaskowanego psychopatę, starającego się uratować swojego brata z rąk korporacji Heaven.

Oddajemy głos:

5. Zelda. Swoboda eksploracji, gotowanie zupy z ostrych papryczek aby się ogrzać i ogólnie masa frajdy. Jeszcze nie przeszedłem całości, ale kilkadziesiąt godzin spędzonych na podróżowaniu i szybowaniu w Zeldzie upłynęło mi bardzo przyjemnie.

Jakub Styliński

4. Wolfenstein 2: The New Colossus. Znakomity FPS. Zakończenie pozostawia trochę do życzenia, ale gra się znakomicie. Zabawne postacie i scenki, do tego zaskakujące zwroty akcji. Poznajemy też trochę historii Williama J. Blazkowicza i mamy okazję kopnąć Hitlera w głowę. Poza tym nic nie daje takiej zabawy, jak młócenie nazistów z dwóch karabinów jednocześnie.

3. PUBG. Od tej gry nie ma ucieczki. Zmniejszająca się strefa, przed wejściem do jakiegokolwiek budynku szybki szacunek potencjalnych zysków i strat. Oczy dookoła głowy. Tryb rozgrywki wywołujący emocje jak mało który, no i świetnie gra się w grupie 2-4 znajomych.

2. Divinity: Original Sin 2. Gra jest dla mnie całkiem trudna i często wymaga sprytnego podejścia do kolejnych starć, co bardzo mi się podoba. Dodatkowym plusem jest jej ogrom, w postaci wielu ciekawych questów, liczby mocno zróżnicowanych klas i ras postaci, historii poszczególnych bohaterów. Świetny cRPG, w którym można się zanurzyć na setki godzin i cały czas stawia przed graczem nowe wyzwania.

1. Horizon Zero Dawn. Absolutne cudo! Zadania poboczne są najsłabszym elementem HZD, ale poza tym gra jest niesamowicie piękna, ma bardzo wciągającą i fajnie opowiedzianą historię świata. Główna bohaterka - Aloy - też jest mocnym atutem gry. Tak jak świat gry, sama posiada ciekawą i zagadkową przeszłość. Rzadko której grze udaje się mnie pochłonąć aż tak bardzo, jak HZD. Od świetnego systemu walki poprzez oswajanie kolejnych maszyn, aż po eksplorację pięknego świata. Horizon nie posiada wielu nowatorskich elementów, ale wszystko co jest w grze, jest zrealizowane niesamowicie dobrze i współgra ze sobą. Nie mogłem się doczekać każdej kolejnej okazji do spędzenia czasu w świecie Horizon. Więcej takich gier poproszę!


Magdalena Cielecka, Artifex Mundi

Magdalena od ponad pięciu lat pracuje w katowickim Artifex Mundi jako producentka, odpowiadając za tytuły, takie jak Clockwork Tales: Of Glass and Ink czy Grim Legends 2: Song of the Dark Swan. Grami zajmuje się także od strony naukowej, jako doktorantka Instytutu Sztuk Audiowizualnych UJ, pisząca pracę na temat struktur dialogowych w grach. Jak zapewnia, nie czeka na „Obywatela Kane'a” gier wideo.

Rok 2017 w moim przypadku zdefiniowany był przez utrzymujący się niedoczas i atakujące znikąd deadline'y, dlatego też nie miałam serca zaczynać niektórych dużych tytułów - z obawy, że będę zmuszona porzucić je w połowie. Perełki pokroju Horizon Zero Dawn, czy Nier: Automata czekają więc na urlop świąteczno-noworoczny. Dla zachowania jasności nazwijmy moje TOP 5 „rankingiem gier nietypowych i krótkich”, zgoda? Super! To do dzieła!

Magdalena oferuje „ranking gier nietypowych i krótkich”

5. Observer. Horrorowa przygodówka od Bloober Team to było dla mnie nie tylko pozytywne zaskoczenie, ale jedno z ciekawszych growych doświadczeń tego roku. Odważnie wyrysowana, polska dystopia, pełne ejtisowych odniesień retrofuturystyczne reklamy, ciężki klimat, brud i gołębie - krakowski cyberpunk pełną gębą. Jeśli dołożymy do tego bardzo zgrabne wykorzystywanie ram narracyjnych do ukrywania ograniczeń produkcyjnych gry i niepokojący envirostorytelling, to wyłania się prawdziwa perełka.

4. Everything. Gra z gatunku „szalonych dziwactw”, do których zawsze mam słabość. W Everything jesteśmy... wszystkim, jak tytuł zresztą sugeruje. Od mrówki, przez trąbkę, aż po księżyc i galaktykę. Możemy podróżować, mnożyć się, przemieniać w inne obiekty, eksplorując tą dziwacznie medytacyjną przestrzeń. Przestrzeń, w której mikrokosmos i makrokosmos bezszwowo się ze sobą zlewają, od czasu do czasu urozmaicane narracją dziwnej hybrydy natchnionego guru i Carla Sagana. A kiedy już zmęczycie się szukaniem co raz to nowych światów i bytów. wystarczy odłożyć pada - gra zagra się sama.

3. What Remains of Edith Finch. Gdybym miała zdefiniować realizm magiczny za pomocą gry, użyłabym właśnie What Remains of Edith Finch. To równocześnie ciepła i niepokojąca historia o rodzinie Finchów oraz rzekomej klątwie, która sprowadza na wszystkich członków rodu przedwczesną, tragiczną śmierć. Jest to równocześnie opowieść szkatułkowa - poetycka gra o literackich narracjach. Dodatkowo - co nie jest tak częste przy walking simach - rewelacyjnie podchodzi do wspierania historii swoimi mechanikami. Idealny tytuł na zimowy wieczór.

2. Hellblade: Senua's Sacrifice. Najnowsza gra od Ninja Theory to projekt szalenie ambitny i trudny, przede wszystkim ze względu na podejmowany temat ludzkiej psychiki. Nie umiem wyobrazić sobie, jak wiele traci się nie odpalając tej gry na słuchawkach, bo w tej celtyckiej opowieści o psychozie, piekle i poświęceniu, to właśnie to, co możemy usłyszeć napawa prawdziwą trwogą. Wszechogarniającą paranoję bardzo umiejętnie podbijają twórcy, bawiąc się growymi konwencjami i umiejętnie wywierając presję na graczu. Hellblade to wartościowe i pouczające doświadczenie - zdecydowanie nie należy go sobie odmawiać.

1. Pyre. Uważam, że potrzebny jest niebywały talent, by stworzyć trzy kompletne różne gry, posiadające na tyle „autorskiego muśnięcia”, by bez problemu identyfikować je jako tytuły od jednego studia. Równie duży talent jest konieczny, by sprawić, że oszaleję na punkcie gry sportowej, a - nie bójmy się tego powiedzieć - Pyre to gra sportowa. Jest to również RPG, i visual novel, oczywiście, ale umiejętność posklejania tych elementów w spójną całość to nie lada wyzwanie. Zwłaszcza kiedy ta spójna całość jest żyjącym, plastycznym światem, zamieszkałym przez ludzi, harpie czy mówiące psy, pojedynkujące się ze sobą w nadziei na ucieczkę z czyśćca. Twórcy Bastion i Transistor kolejny raz pokazali, na co ich stać. Jeszcze nigdy nie graliście w taką grę. Gwarantuję.

Wyróżnienie: Doki Doki Literature Club! Ta gra nie jest tym, czym się wydaje @_@.


Twórcy z CD Projekt Red

CD Projekt Red, lider na rynku polskich firm deweloperskich, ma za sobą pracowity rok. Wydaje się, że po Wiedźminie 3 i dwóch dodatkach w świecie gier wideo powstała ogromna pustka, lecz zespoły w Warszawie i w Krakowie pracują w pocie czoła, rozwijając karciankę Gwint oraz - za kulisami - przygotowując kolejny wielki hit, a więc Cyberpunk 2077.

Mimo tego dwójka twórców znalazła czas na wymienienie swoich ulubionych tytułów kończącego się roku. Jest Konrad Tomaszkiewicz - reżyser Wiedźmina 3 - a także Marcin Blacha, reżyser opowieści w grach CDP Red.

Konrad Tomaszkiewicz, Game Director

The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Co tu dużo gadać, genialna eksploracja, genialna rozgrywka i otwarty świat. Zabrakło mi lepszej fabuły, ale to nie jest tak do końca istotne w tej grze.

Z życzeniami od CD Projekt Red

Wonder Boy: The Dragon's Trap. Jedna z moich pierwszych gier, w które grałem na konsoli SEGA [Master System - dop. red.]. Nie mogłem przejść obok tego tytułu obojętnie.

Cuphead. Piękna, trudna i budząca nieznane mi jeszcze emocje gra.

Wolfenstein 2: The New Colossus. O dziwo gameplay w tej grze mógłby być trochę lepszy, ale co tam się dzieje! Historia i wrażenia w stylu „co ja właśnie zobaczyłem?!” czynią dla mnie nowego Wolfensteina jedną z najlepszych gier mijającego roku.

Nioh. Bardzo trudna, ale i wysoce satysfakcjonująca gra, z ciekawymi rozwiązaniami gameplayowymi i wyjątkowym, „japońskim” klimatem.


Marcin Blacha, Story Director

W mijającym roku najlepiej bawiłem się przy grach niezależnych. Mimo, że na konsole i PC ukazało się sporo obiektywnie lepszych tytułów, wyróżnię nieduże gry. Mam nadzieję, że zainteresują czytelników i dadzą im tyle rozrywki, co mi.

Through the Ages. Żadna inna gra przeznaczona na urządzenia mobilne nie ukradła mi tyle czasu, co Through the Ages. Adaptacja lubianej planszówki udała się studiu CGE Digital wyśmienicie, a najbardziej polubiłem połączenie swobody towarzyszącej rozgrywce z głębią zasad i strategiczną złożonością. Through the Ages oferuje przyjemność grania w Cywilizację, ale rozłożoną na krótkie, przyjemne rundy. Każda partyjka jest unikatowa, sztuczna inteligencja radzi sobie nieźle, a kto woli bawić się z żywymi ludźmi, ten ma do dyspozycji tryb online.

Dead Cells. Dead Cells znajduje się w fazie Early Access, ale jest w pełni satysfakcjonującym produktem. W udany sposób połączono dwa gatunki, które lubię: metroidvanię i roguelike. Tego typu gier w ostatnich latach ukazało się wiele, jednak Dead Cells zasługuje na wyróżnienie ze względu na doskonały design. Projektanci z aptekarską dokładnością odmierzyli składniki, by skomponowały się w sam raz, a ponieważ rozgrywka odbywa się w proceduralnie generowanym świecie, mamy do czynienia z piękną, płynną przygodą, której towarzyszy dreszczyk emocji, związany z wyczekiwaniem na nieznane.

What Remains of Edith Finch. Edith Finch to imię trzeciej żony matematyka i filozofa, laureata Nagrody Nobla, Bertranda Russella. Nie ma to żadnego znaczenia i wspomniałem o tym tylko dlatego, żebyście poczuli się zbici z tropu, tak jak ja, gdy grałem w What Remains of Edith Finch. Bo jak inaczej mówić o grze, która zapowiada się jako walking simulator z rodzinną tajemnicą w centrum uwagi, a potem bawi, tumani, przestrasza i okazuje się być dziełem nowatorskim, świetnie operującym technikami narracji i operującym emocjami gracza w sposób trudny do opisania w krótkiej notce? Jeśli brać pod uwagę tylko opowiadanie historii, w mijającym roku nie grałem w nic lepszego.

Late Shift. Mam słabość do gier full motion video. Musicie zdawać sobie z niej sprawę, bo niniejszym wyróżniam grę niedoskonałą pod pewnymi względami (mam tu na myśli przede wszystkim wiarygodność bohaterów i opowiadanej historii) i bardzo dobrą pod innymi względami (dźwięk, muzyka, ujęcia, montaż, ogólny profesjonalizm wykonania). W ujęciu całościowym Late Shift jest trzymającym w napięciu interaktywnym filmem o nieudanym skoku, w którym zakończenie zależy od wyborów gracza. W mijającym roku przed żadną inną grą nie siedziałem w takim skupieniu i żadnej innej nie skończyłem na jedno posiedzenie. Po tym poznaje się dobry thriller i z tej przyczyny Late Shift znalazła się na mojej liście.

Battle Chef Brigade. Wszystkie wymienione przeze mnie gry są najlepszymi w swojej niszy. Battle Chef Brigade ma za nic podziały, przeciwnie - łączy różne gatunki tak, jak smaczna potrawa łączy składniki. Jest to równocześnie gra akcji, gra logiczna, powieść wizualna, RPG i gra o gotowaniu. Dziwny melanż, ale jaki udany! Jeśli nie byłem pewien, na jaki gatunek mam akurat ochotę, grałem w BCB i bawiłem się przednio. Była to też pewnie zasługa dystansu, z jakim twórcy podeszli do swojego dzieła i lekkości z jakim je zaprojektowali. Battle Chef Brigade rozchmurza i wprowadza w dobry nastrój.

Konrad Tomaszkiewicz (po lewej) i Marcin Blacha

Tomasz Gop, Destructive Creations

Tomasz Gop był producentem dwóch pierwszych odsłon serii Wiedźmin, lecz po ponad pięciu latach zdecydował się przenieść z CD Projektu do CI Games, gdzie odpowiadał za nie mniej udane Lords of the Fallen.

W czerwcu obecnego roku Tomek dołączył do Destructive Creations, by wraz z gliwickim zespołem pracować nad osadzoną w czasach średniowiecza strategią Ancestors Legacy.

Tomek prowadzi też kanał Przegrani w serwisie YouTube i Twitch, ujawniając tajniki rynku gier wideo - lub po prostu grając w interesujące tytuły.

Poniżej lista Tomka:

1. Bloodborne. Moja największa growa przygoda to seria „Krwiorodny”, którą udało mi się zacząć i skończyć w tym roku. Ma formę którą założyłem - kompletną i niespieszną.

2. Sky Force Anniversary na PS Vita. Ściągnąłem z ciekawości, gdy było w PS Plus - i wsiąkłem. Po kilku pierwszych zagraniach wyglądałem jak Anton Ego z filmu „Ratatuj”. Wróciły do mnie wszystkie wspomnienia z automatów (lata 80-te), kiedy zacząłem przygodę z grami. No i gra powstała w mieście, w którym obecnie mieszkam!

3. Demon's Souls - na wieść o tym, że w lutym 2018 roku kończy się wsparcie online, wróciłem na jakiś czas, ciągnięty nostalgią.

4. Ruiner - najlepszy indyk tego roku w moim bąblu rzeczywistości!

5. Immortal Planet - dobry souls-like'owy tytuł indie. Nie „dobry BO polski”, tylko „dobry i polski”.

6. The Surge - Deck13 Interactive wydało swój kolejny tytuł, po Lords of the Fallen. Z chęcią zagrałem, spędziłem kilkanaście godzin, ale niestety nie skończyłem. Gra solidna, nie gorsza niż Lords.

W oczekiwaniu na Ancestors Legacy

Adrian Walczak, SUPERHOT Team

Adrian Walczak to projektant poziomów i systemów rozgrywki. On sam - oraz całe SUPERHOT Team - ma za sobą bardzo udane kilkanaście miesięcy. Podstawowa wersja strzelanki ukazała się już w lutym 2016 roku, ale to był tylko początek drogi dla nietypowego tytułu, ponieważ kilka miesięcy później opublikowano konwersję na sprzęt rzeczywistości wirtualnej.

I to nie był jednak koniec historii. Całkiem niedawno - 7 grudnia - w programie Early Access na Steamie zadebiutowało jeszcze Superhot: Mind Control Delete, czyli całkiem nowy, samodzielny projekt. Założenia są podobne, ale wydaje się, że jeszcze bardziej ambitne - z proceduralnym generowaniem wielu elementów.

Oddajemy głos:

Resident Evil 7. Capcom miło zaskoczył. Odejście od akcji i powrót do straszenia kupił mnie. Widać, że dobrze wykorzystali budżet, a projekt nie był niepotrzebnie nadmuchany, jak szóstka.

Snake? Nie, to Adrian.

The Legend of Zelda: Breath of the Wild. „Open-worldy” to zbyt często nieciekawe piaskownice z listą rzeczy do odhaczania. Jednak w nową Zeldę grało mi się wybornie, czułem świat do odkrycia. Prócz znacznika wątku fabularnego nie miałem wrażenia prowadzenia za rękę. Każde znalezisko w grze miało dla mnie sporą wartość, bo sam do niego dotarłem, sam wpadłem na pomysł, jak tam dojść i tak dalej. System zależności między żywiołami oraz możliwość wspinaczki na prawie każdą powierzchnię to narzędzia, dzięki którym nie czujesz się ograniczony - jak w innych grach.

Nier: Automata.
Pierwsza faza: Przyjemna gra akcji, postacie ładnie się ruszają.
Druga faza: Szkoda, że tak dużo się powtarza, ale miło zobaczyć niektóre sceny z innej perspektywy. Nienawidzę sekcji bullet hell.
Trzecia faza: Ale te sekwencje pełne akcji są niesamowite! Niech to się nie kończy!
Czwarta faza: Wzruszony płaczę, kocham bulle thell!
Piąta faza: Czuję w sobie pustkę... Chyba przejdę ją jeszcze raz :).

Persona 5. Zauroczyła mnie swoim agresywnym, odważnym i ładnym stylem graficznym oraz muzyką. Nawet proste przełączanie między menusami sprawia, ze czuję się „cool”. Dorzućmy do tego ciekawe i wiarygodne postacie, egzotyczne demony oraz walkę turową i mamy mieszankę, która wciągnęła mnie na kilkadziesiąt godzin.

Piątego miejsca nie mam, bo nadrabiałem sporo zaległości lub grałem w stare uzależniacze. Czuje że Divinity: Original Sin 2 skradłoby moje serce, ale pierw dokończę jedynkę. Horizon Zero Dawn i Monster Hunter Stories wyglądają świetnie na swoich sprzętach, ale ich czas przyjdzie później. Bardzo chciałbym też napisać, że piąte miejsce zajmuje Star Wars Battlefront 2, bo we wczesne wersje grało mi się przednio, lecz z wiadomych względów wypadł z mojej listy najbliższych zakupów.


Bartosz Kaproń, Bloober Team

Bartosz zaczynał karierę w Bloober Team od roli grafika, wkrótce zajmując się także konceptami. Z pozycji dyrektora artystycznego przeszedł do roli głównego projektanta poziomów, zajmując się Layers of Fear. Dzisiaj zajmuje stanowisko głównego projektanta i producenta.

Bloober Team po wspomnianym Layers of Fear kontynuuje produkcję psychologicznych thrillerów. W tym roku ukazało się równie udane Observer, a są już plany na kolejne tytuły w tym samym gatunku.

Oto lista Bartosza:

What Remains of Edith Finch. Momentami genialna wręcz synergia mechaniki z narracją wizualną i dialogiem/monologiem bohaterów. Huśtawka do nieba, czy siekanie ryb w rytm powolnego odcinania się od rzeczywistości na długo wyryło mi się w pamięci. W czasach, kiedy wszystko „już było”, czasami ciężko o unikalne elementy i doznania płynące z dostarczanych treści - rodzinie Finchów zdecydowanie się to udało.

Prawdziwy cyborg!

NieR: Automata. NieR po prostu dostarcza - pod każdym względem. Jak zawsze, można się przyczepić do poszczególnych elementów, ale... Po co? Historia, atmosfera, postacie i genialna ścieżka dźwiękowa składają się na jeden wielki kocioł radości.

Hellblade: Senua's Sacrifice. Miałem ciężkie chwile przechodząc Hellblade'a - szczególnie doskwierały mi niektóre decyzje dotyczące projektu, ale... Całość zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Warto zapoznać się z samą historią powstawania gry i poświęcić chwilę na sam temat, o jakim traktuje. Najbardziej zapamiętam genialną grę aktorską, która momentami - w połączeniu z narracją wizualną - po prostu wgniata w fotel. Rzadko w grach zdarza się, a może przede wszystkim udaje się, otrzymać tak mocną wiązkę emocjonalną.

Cuphead. Kreskówki i animacja z początku XX wieku, czego można chcieć więcej? Abstrahując od stojącej na najwyższym poziomie strony wizualnej, bardzo podoba mi się sposób zaprojektowania całej gry. Nie nudzimy się - ciągle stajemy przed nowymi wyzwaniami i wzorami zachowań przeciwników. Niesamowicie udane i wymagające połączenie animacji z rozgrywką.

Resident Evil 7: Biohazard. Chyba najbardziej opresyjna gra, w jaką przyszło mi zagrać - momentami rodzina Bakerów była wręcz frustrująca. Na szczęście gra w przemyślany sposób dozuje dawki prawdziwego terroru, pozwalając na niemniej straszną i dostarczającą emocji eksplorację. Bardzo tęskniłem za starym RE i pomimo przejścia (jakże udanego) z TPP na FPP myślę, że udało się powrócić w jakimś stopniu do - w mojej opinii najbardziej udanych - początków serii.


Łukasz Kamiński, Vivid Games

Łukasz jest przykładem na to, że zwykłe trofea (a ma ich na konsolach Sony już ponad 50 tysięcy) mogą dać chleb, jeśli swoją pasję i determinację przekuje się w pracę. Parę lat temu, swoimi dokonaniami zdołał przekonać Vivid Games, że będzie cennym człowiekiem w firmie.

Aktualnie pracuje na stanowisku Senior Testera, stawiając swoje pierwsze kroki w projektowaniu gier. W swojej karierze pracował przy kilkunastu projektach, w tym przy najpopularniejszych grach bokserskich na urządzenia mobilne - Real Boxing oraz Real Boxing 2 Rocky.

Oto lista Łukasza:

Call of Duty: WW2. Odkąd nastała obecna generacja konsol, z wytęsknieniem czekałem na CoD-a w klimatach II wojny światowej, w pięknej oprawie graficznej. I się doczekałem. Jest filmowo, jest epicko, choć jednocześnie troszeczkę monotonnie. Aby zachować wspomnianą filmowość, gra przedstawia wydarzenia zachodzące na jednym froncie i w jednej dywizji. Brak tu „skoków” i poznawania innych historii. Ale może to dzięki temu epilog wgniata w fotel, a skrajne emocje jemu towarzyszące zapadają w pamięć?

Vivid Games to polski lider na rynku mobilnym, a Łukasz - wśród łowców trofeów

Ghost Recon Wildlands. Kupiłem od niechcenia, bo była promocja. Pokochałem całym sercem. Pomimo wiader hejtu wylewanego przez internet na Ubisoft podczas premiery, osobiście nie mam praktycznie nic tej grze do zarzucenia. Boliwia jest przepiękna, wielkość mapy poraża, a smaczki typu wiosek czy świątyń umiejscowionych wysoko w górach dopełniają całości obrazu. Rozgrywka nie zawodzi, praktycznie każdą misję można wykonać w stylu Sama Fishera lub w wersji dla niecierpliwych, à la John Rambo. A to wszystko najlepiej smakuje w co-opie.

Uncharted: Zaginione Dziedzictwo. Każde Uncharted to małe dzieło sztuki i nie inaczej jest z tą odsłoną. Jak na „duże DLC” długość gry nie zawodzi, lokacje są piękne, a przeciwnicy... nadal nie grzeszą inteligencją. Jest to też pierwszy Uncharted bez Nathana Drake'a, za to z dwiema paniami w rolach głównych. Klimat trochę wsiąkł w błotko, pod kołami Jeepa, ale nadal jest to solidna dawka porządnego „kina akcji”. A scena „z tym o czym nie powiem, aby nie spoilować” rozbiła moje biedne serduszko w ten sam sposób, w jaki zrobiło to The Last of Us, w scenie z żyrafami. Naughty Dog to potrafi.

Hellblade: Senua's Sacrifice. Gra według mnie co najwyżej bardzo dobra, która nie ustrzegła się błędów. Główne zarzuty dotyczą rozgrywki - jest płytka i prosta, aby nie powiedzieć prostacka. Liczyłem na młóckę w stylu Heavenly Sword, dostałem co najwyżej rozgrywkę szachisty (sparuj-uderz, powtórz aż przeciwnik zginie). Schematyczność zagadek to w teorii drugi gwóźdź do trumny. Jednakże całość ratuje wygląd oraz historia skrywająca się pod wiekiem tej trumny. Graficznie jest to jedna z najładniejszych gier wydanych w 2017 roku, a klimat i historia ryją beret (grać tylko na słuchawkach!).

Knack 2. Domyślam się, że gra, podobnie jak poprzedniczka, nie zostanie doceniona. A jest to kawał dobrej platformówki, której nie powinien ominąć żaden fan gatunku. Pomimo swojej infantylnej grafiki (swoją drogą przepięknej), gra jest bardzo dojrzała oraz wymagająca, szczególnie w kwestii trudności potyczek z wrogami. Jest także bardzo długa (przejście na luzie zajmuje dobre 13 godzin), co w dzisiejszych czasach jest rzadkością.


Michał Stępień, Jujubee

Dyrektor generalny studia Jujubee z Katowic zaczynał tworzenie oprogramowania w firmie Accent, w zamierzchłej przeszłości 2002 roku. Na grach skupił się dopiero w Infinite Dreams, odpowiedzialnym między innymi za mobilną serię Sky Force.

W 2017 roku studio zaskoczyło udaną strategią Realpolitiks, a obecnie trwają także prace nad przygodówką Kursk. Wygląda jednak na to, że to tylko początek rozbudowanych planów, o czym mówi już sam Michał:

Ostatnich 12 miesięcy to dla mnie czas bardzo wytężonej, choć inspirującej pracy - zwykle do późnych godzin nocnych. Dlatego też nie udało mi się ograć wszystkich zaplanowanych tytułów i niektóre pozycje (jak zachwalane Horizon Zero Dawn) będą musiały jeszcze trochę poczekać. Z drugiejstrony nieco przetasował się obszar moich zainteresowań: częściej gram w gry retro, w tytuły imprezowe czy w planszówki. Poniższa lista będzie zatem nie tylko subiektywna, ale też nieco przewrotna.

Nie uważam bowiem by były to najlepsze gry ubiegłego roku i szczerze mówiąc nie mam też swojego jednoznacznego faworyta. Był to okres dla branży dość bezpłciowy, wypełniony odcinaniem kuponów od znanych brandów. Na szczęście kolejnych 12 miesięcy zapowiada się już wybornie - obok takich tytułów jak Red Dead Redemption 2, God of War czy The Last of Us: Part 2 chyba nikt nie przejdzie obojętnie, pomimo że to również na swój sposób odgrzewane kotlety (ale za to jakie!).

5. FIFA 18

Gra nigdy by się w tym zestawieniu nie znalazła, gdyby nie wyborny tryb fabularny, w którym wcielamy się w Aleksa Huntera. Przeżywamy wzloty i upadki, perypetie rodzinne, ale przede wszystkim możemy posmakować piłkarskiego świata z perspektywy zawodnika - coś, co znacząco podnosi frajdę z gry i jest niezwykle odświeżające.

4. Gry z serii PlayLink

Wymienienie tylko jednego tytułu byłoby krzywdzące dla pozostałych. A wciągnęły mnie aż trzy - „To jesteś Ty”, „Wiedza to potęga” i „Ukryty plan”. Dwa pierwsze, to swoiste teleturnieje, zresztą „Wiedza to potęga” mocno przypomina popularnego z poprzednich generacji konsol Sony „Buzza”. Świetna sprawa na imprezę ze znajomymi. Ale równie ciekawy jest „Ukryty plan”, stworzony przez twórców wybornego Until Dawn. Seryjny morderca, niezgorzej przemyślana intryga i my, mający rozwikłać zagadkę brutalnych zabójstw. Emocji nie brakuje, a że wszystkie gry obsłużymy za pomocą telefonu (czy to z iOS czy Androidem) to każda zaproszona przez nas osoba bez problemu z nami zagra.

3. Yakuza 0

Jestem olbrzymim fanem dwóch pierwszych części Shenmue na Dreamcasta i gdybym miał wybrać najlepszą grę w historii, to zapewne wybór by padł właśnie na drugą odsłonę Shenmue. A Yakuza ma z Shenmue wiele wspólnego. Gra jest przepełniona azjatyckim klimatem, za obie produkcje odpowiada ta sama firma (Sega), ale przede wszystkim mechaniki i sposób prowadzenia akcji są bardzo podobne - choć inaczej rozłożono akcenty. Yakuza 0 nie jest grą idealną, ma swoje archaizmy, ale potrafi wciągnąć na długie godziny i stanowi najlepszą namiastkę wspomnianej serii z Dreamcasta. Jeżeli lubicie takie klimaty - polecam!

2. Uncharted: Zaginione Dziedzictwo

Uncharted 4 to najlepsza gra tej generacji na konsolę Sony. Kropka. Nic więc dziwnego, że dodatek fabularny, wydany ostatecznie jako osobna produkcja (to się dopiero nazywa skok na kasę!) również trzyma poziom. Przepiękna grafika, świetne animacje, całkiem zgrabna fabuła i wartka akcja - to z pewnością atuty tytułu od Naughty Dog. Niestety, w pewnym momencie wkrada się monotonia. Historia nie jest tak zróżnicowana i odjechana jak w Uncharted 4, w zasadzie wszystko odbywa się w jednej, choć dużej lokacji i rozgrywka jest nieco bardziej powtarzalna. Cóż z tego, kiedy The Lost Legacy i tak zjada jakością większość tegorocznych gier na śniadanie.

1. Wolfenstein 2: The New Colossus

Uwielbiam uniwersum Wolfensteina, każdą część przeszedłem z wypiekami na twarzy. Każdą, tylko nie The New Colossus. Ale i tak kocham tę grę. Jak wiemy, Wolfenstein 3D był pierwszym FPS-em w historii i tym bardziej cieszy fakt, że główny bohater, William „BJ” Blazkowicz ma polskie korzenie, zresztą nasz rodzimy język niejednokrotnie przewijał się w tejże serii. Największym atutem był natomiast zawsze gameplay - w Wolfensteinie nigdy nie wiało nudą, do tego gra, choć osadzona w niezbyt przyjemnych realiach, przepełniona jest humorem i zwariowanymi pomysłami, przez co wszystko traktuje się trochę z przymróżeniem oka. The New Colossus to bardzo dobry tytuł, ale nie najlepszy Wolfenstein w historii - fabuła i poziom trudności są nierówne, zbyt często wkrada się chaos, ale jeśli mam być szczery to chyba jest to tytuł, który dostarczył mi najwięcej frajdy w minionym roku.

Michał Stępień

Twórcy z Thing Trunk

Book of Demons przypomina w założeniach tytuły typu hack'n'slash. Sterujemy bohaterem obserwowanym od góry, przemierzamy lochy i walczymy z potworami, zbierając skarby. Gra wyróżnia się stylistyką, ponieważ otoczenie, bohater i przeciwnicy wyglądają jak modele z papieru.

Kilkuosobowy zespół Thing Trunk wydał swoją produkcję w programie Early Access na Steamie już pod koniec lipca 2016 roku, lecz od tego czasu trwa intensywny rozwój produkcji, podkreślony wieloma aktualizacjami, ale także zapowiedzią wersji konsolowej - tylko na Xbox One.

Oddajemy głos:

Cały nasz nieduży zespół ciężko pracuje nad ostatnimi szlifami Book of Demons, więc nie mamy zbyt wiele czasu na granie. Dlatego połączyliśmy siły, żeby zebrać listę pięciu gier roku 2017.

Prey. Doskonała historia, narracja, swoboda wyborów i wykonanie. Prawdziwy duchowy spadkobierca System Shocka, na którego czekaliśmy prawie dwie dekady.

Hollow Knigh. Przepiękna, dopracowana i cudownie responsywna Metroidvania. Nie możemy polecić wystarczająco gorąco.

Divinity: Original Sin 2. Masywny RPG w starym stylu. Może nawet trochę zbyt masywny jak na nasz gust, można w nim zatopić dziesiątki godzin i nadal musnąć tylko powierzchnię tego co gra ma do zaoferowania.

El Tango de la Muerte. Czarująca w swojej prostocie i nieskrępowanej narracji niezależna gra rytmiczna, której akcja toczy się w Argentynie w roku 1923. Tytuł w Early Access i dopiero w powijakach ale niewątpliwie pozytywnie zaskakujący.

Antihero. Nastawiona na szybkie rozgrywki gra turowa, w której kontrolujemy poczynania ulicznego gangu w mieście utrzymanym w estetyce wiktoriańskiego Londynu. Wielką zaletą gry jest dostosowanie trybu rozgrywki wieloosobowej do potrzeb zabieganych graczy, można grać asynchronicznie wykonując ruch raz na kilka dni.

Od lewej: Krzysztof Rutkowski, Filip Starzyński, Konstanty Kalicki, Maciej Biedrzycki, Stanisław Sożyński. Na zdjęciu brakuje jeszcze Małgorzaty Jesionowskiej, Adama Buczka i Ignacego Rukszy.

Artur Kordas, Acid Wizard Studio

Artur Kordas to jeden z czarodziejów w niezależnym Acid Wizard Studio. Odpowiedzialny za wszystko, co potrzebne: grafikę, dźwięki i projektowanie.

Najważniejszą produkcją Acid Wizard Studio jest oczywiście Darkwood, które w tym roku - po trzech latach spędzonych w programie Early Access na Steamie - ukazało się w pełnej wersji i podbiło serca graczy: recenzje są „przytłaczająco pozytywne”.

Nie podejmę się wytypowania najlepszych gier 2017. Zbyt wiele ważnych tytułów ominęło mnie w tym roku (nowe Mario, Nier, Destiny 2, Persona 5, Horizon Zero Dawn, Torment, Observer, Cuphead, Thimbleweed Park i sporo innych, mniejszych tytułów). Będzie to więc moje osobiste, bardzo subiektywne top 5:

Czy te oczy mogą kłamać?

1. The Legend of Zelda: Breath of the Wild - Nintendo przypomina jak zrobić otwarty świat, w którym gracz nie czuje się jak na zakupach w hipermarkecie, skacząc z punktu do punktu, odhaczając kolejne pozycje z listy. Tutaj na pierwszym miejscu stoi radość z odkrywania świata oraz rządzących nim reguł. Swoboda dana graczowi oraz mnogość często poukrywanych mechanik sprawia, że nawet zwykła przeprawa przez rzekę może się stać fajną zagadką środowiskową. Świat gry od strony konstrukcji i oprawy nie boi się dłuższych oddechów, pustych przestrzeni, ciszy. Nie ma tutaj nachalnej walki o uwagę gracza w każdej sekundzie rozgrywki. Wraz z oswajaniem się z Hyrule gra nieco traci na uroku, ale nie na tyle, by spaść na drugie miejsce. Najlepsza growa przygoda ostatnich lat.

2. Prey - W zeszłym roku Arkane zachwyciło mnie bardzo udaną kontynuacją Dishonored. Prey nie jest tak wysmakowany wizualnie, natomiast nadrabia ciekawszą historią. Twórcy po raz kolejny zachęcają do kreatywnego radzenia sobie z przeszkodami, dając dużo swobody oraz sporo ciekawych i użytecznych narzędzi, w postaci unikatowych umiejętności oraz broni. Polecam.

3. XCOM 2: War of the Chosen - Nie grałem w podstawkę, więc DLC ląduje na mojej tegorocznej liście ulubionych gier (choćby po to, by pochwalić się ukończeniem gry na ironmanie - jedynym słusznym trybie ;)). Top 5 mimo, że stylistyka gry jest wybitnie nie w moim guście. Niektóre teksty, w szczególności monologi trzech głównych antagonistów, powodują bolesne facepalmy. Nie ma to jednak znaczenia w obliczu supermiodnej, bardzo dobrze przemyślanej rozgrywki - szczególnie w części taktycznej. Nawet mocno przerysowana, głupiutka otoczka gry z czasem zaczęła powodować u mnie rozbawienie rozładowując napięcie po niezwykle emocjonujących potyczkach... No i kreator plakatów propagandowych, to jeden z moich ulubionych „ficzerów” tego roku.

4. Resident Evil 7 - Słyszałem, że „siódemka” to powrót do formy. Nie wiem, grałem tylko w jedynkę, którą uwielbiam (polecam odświeżoną wersję z 2015 roku). Pod względem rozgrywki RE7 przenosi ducha pierwszej części do FPP, zachowując podobną budowę świata, wrażenia z walki, zarządzanie ekwipunkiem, zapisy gry i kilka innych detali. Wszystko to dobrze działało w RE1, dobrze działa też tutaj. Do tego dostajemy całkiem niezłą fabułę, bardziej „zachodnią” i na pewno lepiej napisaną.

5. Divinity: Original Sin 2 - Kolejne fantasy RPG. Elfy, krasnoludy, zło z dziury... Wszystko z lekkim twistem, ale wciąż dość zachowawcze. Do tego masa bugów i momentami irytujący, sztuczny podział świata na obszary wymagające konkretnego poziomu postaci... Niemniej usiadłem (z dziewczyną w kooperacji) i pękło ponad 150 godzin. Pomimo wad, D:OS2 ma wiele atutów, w tym bardzo fajny, bezklasowy rozwój postaci oraz przynoszącą masę frajdy turową walkę. Trochę chaotyczną, nieprzewidywalną, nieco mniej taktyczną niż w XCOM, ale dającą ogrom możliwości i pole do eksperymentowania.


Adrian Chmielarz, The Astronauts

Adrian Chmielarz to jeden z najbardziej znanych polskich twórców gier. Karierę zaczynał w latach 90., był współzałożycielem Metropolis Software (Teenagent i Gorky 17), a później także People Can Fly, gdzie powstał Painkiller i Bulletstorm.

Pomimo braku całkiem nowych gier, Adrian Chmielarz i jego The Astronauts na pewno w tym roku nie próżnowali. Głośno o studiu było całkiem niedawno - na imprezie The Game Awards na początku grudnia zapowiedziano bowiem nową produkcję - Witchfire. Deweloperzy przygotowują „mroczną strzelankę dark fantasy”.

Oddajemy głos Adrianowi:

Szczerze mówiąc, rok 2017 uważam za dość słaby dla gier. Raczej zapamiętam go ze skandali, typu lootboxy w Star Warsach, czy rozczarowań - jak Destiny 2 - niż z wybitnych gier. Ale mimo wszystko coś się znajdzie.

Zacznijmy od polskiej produkcji, czyli Observer. Przeciętnie ludzie kończą ten tytuł w 8-10 godzin, mnie to zajęło godzin 20. Nie dlatego, że się zgubiłem, tylko dlatego, że smakowałem sobie wszystko powoli i dostojnie, jak najlepsze wino. Nie grałem w Observera jak w grę, po prostu byłem sobie w tamtym świecie.

Z większych produkcji zamiótł mną Resident Evil 7 w wersji VR. Gra nie była oryginalnie robiona pod VR, to był dodatek pod koniec produkcji, a jednak wyszło tak, jakby to był natywny, VR-owy tytuł. Może nie posunąłbym się do stwierdzenia, że dla samej tej gry warto kupić sobie VR-a, ale bardzo blisko. Niezapomniane przeżycie, a przecież robiąc naszego Ethana na VR miałem już trochę temat ogarnięty. Więc nie jest to kwestia zachłyśnięcia się „O Boże, jakbym tam był!”, tylko po prostu dobrej gry.

Jak być może część Czytelników wie, naszą nową grą nie jest już walking sim, jak Ethan. Ale ciągle sprawdzam, co się w gatunku dzieje. I choć dzieją się rzeczy bardzo niedobre, to było jedno światełko, i to światełko to What Remains of Edith Finch. Absurdalne wręcz nagromadzenie pomysłów i oda do ludzkiej wyobraźni. Polecam każdemu, nawet tym, którzy krzywią się na hasło „walking sim”.

Przeplatając małe tytuły z dużymi, czas teraz na giganta, czyli Super Mario Odyssey. Być może nie jest to gra super świeża dla tych, którzy każdą grę Nintendo znają na pamięć, bo pewnie sporo rozwiązań jest znanych, ale dla mnie to jak chodząca encyklopedia designu. Kupa radochy zarówno solo, jak i w parze. Nic dziwnego, że córka non-stop wyrywa mi pada, bo „teraz ja będę Mario”.

Na koniec, dodam, że sporo potencjalnie świetnych tytułów jeszcze przede mną. Prey, PUBG, Thimbleweed Park, The Evil Within 2, Finding Paradise czy Gorogoa czekają.

Bestia!

Łukasz Kubiak, Imgn.pro

Łukasz Kubiak zaczynał karierę w Reality Pump oraz w TopWare, gdzie zajmował się marketingiem i testowaniem gier. Przez dwa lata pracował także w czeskim SCS Software, odpowiedzialnym za serię Truck Simulator. Niemal osiem lat temu został współzałożycielem Imgn.pro, firmy łączącej produkcję z działalnością wydawniczą.

W tym roku za sprawą studia otrzymaliśmy między innymi horrory Inner Chains i Husk, a w grudniu także Seven: The Days Long Gone. Trwają oczywiście prace nad kolejnymi pozycjami, takimi jak Symmetry czy My Memory of Us

Oddajemy głos:

Rok 2017 nie przyniósł może żadnej rewolucji w branży, ale na szczęście mogliśmy zagrać w kilka naprawdę wartościowych produkcji. Niestety, z braku czasu nie miałem okazji sprawdzić wszystkiego, co zamierzałem, ale mimo to chciałbym polecić Wam kilka tytułów.

Łukasz Kubiak

1. Hellblade: Senua's Sacrifice

Jako wielbiciel studia Ninja Theory nie mógłbym nie wspomnieć o tym rewelacyjnym tytule. Pierwszorzędne prowadzenie akcji, masa emocji i wręcz perfekcyjne odwzorowanie mimiki twarzy głównej bohaterki - niewątpliwie wyróżniają tę produkcję na tle konkurencji. Ponadto jest to jedna z niewielu tegorocznych gier, które zachwyciły niemal wszystkie osoby z naszego studia.

2. The Evil Within 2

Świetna kontynuacja, która ugruntowała moje zaufanie do ekipy z Tango Gameworks. Tytuł ten jest dla mnie tym, czym powinna się stać seria Resident Evil. Kilkanaście godzin świetnej zabawy, które przywróciły moją wiarę w gatunek i przekonały, że jeszcze da się stworzyć dobry survival horror. W moje osobistej ocenie zdetronizował on tegoroczną konkurencję, czyli takie hity jak Resident Evil 7 czy Outlast 2.

3. Horizon Zero Dawn

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana gier akcji w klimacie postapo. To niesamowita podróż w głąb pięknego, zagadkowego, ale i brutalnego świata, który jednocześnie zachwyca i przeraża. Epickie starcia z przeciwnikami na długo zapadają w pamięć, a historia potrafi zaskoczyć nie jednego starego wyjadacza.

4. They Are Billions

Dawno nie bawiłem się tak świetnie przy żadnym RTS-ie. Ta z pozoru niewinna produkcja potrafi bez pardonu zabrać Wam kilkadziesiąt godzin z życia. I wcale nie chodzi tutaj o przywrócenie klimatu sprzed lat - po prostu wszystko jest tutaj na swoim miejscu.

5. PlayerUnknown's Battlegrounds

W tym roku w naszym biurze mogliśmy obserwować upadek króla. Tak więc stary, poczciwy CS:GO został w końcu zdetronizowany... i to przez grę, która dopiero w tym miesiącu wyszła z fazy wczesnego dostępu! PUBG dosłownie zmiótł konkurencję pod dywan i zapewne nie prędko odpuści.


Maciek Miąsik, Pixel Crow

Maciej Miąsik, czyli kolejna zasłużona postać dla polskiej branży gier. Obecnie zajmuje stanowisko „Wielkiego Dowódcy” w Pixel Crow, ale w dorobku ma między innymi Robbo, Schizm, dwie części Wiedźmina, projekt Game Dev School, szkolący przyszłych deweloperów, czy rolę jurora oceniającego projekty starające się o dofinansowanie z Unii Europejskiej.

Pixel Crow, choć na rynku działa już od 2014 roku, swój pierwszy tytuł wydało właśnie w tym roku - w marcu. Za sprawą działu wydawniczego 11 bit studios na rynku pojawiła się bowiem nietypowa przygodówka Beat Cop, z akcją w Nowym Jorku i nieliniową fabułą, z wieloma zakończeniami.

Oddajemy głos:

PUBG. Mimo że niedorobiona, że Early Access, to zdecydowanie najlepsza gra tego roku. Nareszcie shooter, w którym taktyka i współpraca bierze górę nad szybkim bieganiem. Do tego setting, który mi odpowiada, normalne postacie i bronie, oraz setki godzin zabawy, zarówno w grze, jak i na streamach.

Astroneer. Taki prosty, kosmiczny Minecraft, coś w sam raz dla mnie. Early Access, ale gra ciągle udoskonalana i ciągle do niej wracam, choć endgame osiąga się w 2-3 godziny i trzeba znów rozpoczynać od nowa.

Bomber Crew. Świetny pomysł, znakomite wykonanie. Do tego efekt pracy zaledwie dwuosobowego zespołu.

Cuphead. Jako dowód, że oryginalna estetyka to wciąż najlepszy element zwracający uwagę na grę, bo przecież to gry wideo - o manipulowaniu rzeczami na ekranie. Dalej już gorzej, gra dla fanów sprawiania sobie przykrości, ale rozumiem sukces.

Beat Cop. Powinna być to pierwsza top gra tego roku, bo to moja gra, a więcej najważniejsza tego roku. To całe uzasadnienie.

Maciek na targach - z Beat Cop

Twórcy z 11 bit studios

Po ogromnym sukcesie This War of Mine i rozszerzenia The Little Ones, studio z Warszawy kontynuowało w tym roku rozwój udanej produkcji, dość niespodziewanie ogłaszając serię trzech kolejnych, fabularnych dodatków DLC.

Jednocześnie kształtów nabiera kolejny duży tytuł - Frostpunk. W odróżnieniu od wspomnianego hitu, który przyciągnął uwagę całego świata, nowy tytuł oferuje inną perspektywę. Na trudy funkcjonowania ludności w wyjątkowo nieprzyjaznych warunkach spoglądamy z góry, jak w strategiach czy grach typu SimCity.

Już tradycyjnie, zamiast jednej osoby, Paweł Miechowski ponownie poprosił kilku przedstawicieli ekipy 11 bit studios, by wskazali najlepsze w swojej opinii tytuły.

Aleksander Kauch - główny programista gameplayu

Hellblade: Senua's Sacrifice. Jeśli potrzebny jest dowód na to, że gra potrafi powiedzieć o świecie coś ważnego, zwrócić uwagę na problem lub pomóc w zrozumieniu drugiego człowieka, to Hellblade spełnia się w tej roli znakomicie. Zadziałało wszystko: grafika, mechanika, scenariusz, no i przede wszystkim klimat.

Tooth and Tail. Mała strategia o małych gryzoniach, ale dająca dużo zabawy. Podobnie jak Crush Your Enemies, dobrze balansuje między uproszczeniem mechaniki i złożonością rozgrywki. W sam raz żeby odpocząć od większych tytułów. Wspominałem, że historia jest niegłupia?

Observer. Cyberpunk w Krakowie. W dodatku na najwyższym poziomie i z udziałem Rutgera Hauera. Jeśli jeszcze dorzucimy ciężki mroczny klimat i przemyślane straszenie, to otrzymamy całkiem poważny thriller, który z całego serca polecam.


Błażej Żywiczyński - producent

The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Tutaj nie ma się nawet co zastanawiać. Zajmuje pierwsze pięć miejsc. Gra, za którą warto zapłacić 1700 złotych (Zelda + Switch). Przepiękny, otwarty świat, który możemy eksplorować szybując, wspinając się, jeżdżąc konno czy zjeżdżając na tarczy. Można ratować świat, gotować, szukać widoczków, zbierać materiały, być rozbitkiem, grać w śnieżne kręgle i unosić rzeczy na balonikach. Każdy tam znajdzie coś dla siebie.


Giga Sichinava - specjalista QA

5. Crash Bandicoot N. Sane Trilogy. Trzy mistrzowsko odświeżone części świetnej platformówki, którą powinien znać każdy.

4. Nier: Automata. Idealne połączenie gatunku „shoot' em up” z „action RPG”. Gra, przy której nie ma chwili wytchnienia, a każde kolejne podejście ujawnia nowe sekrety.

3. Cuphead. Urocza grafika inspirowana pierwszymi filmami animowanymi to tylko pozory. Umarłem tylko trzysta razy, ale to w ogóle nie zniechęca.

2. Assassin's Creed Origins. Najlepsza odsłona serii, która w dużej mierze jest inspirowana rozwiązaniami z trzeciego Wiedźmina. Duży, otwarty Egipt, który czuje się w każdym miejscu. Piękne widoki, wielkie intrygi i historia, którą powinien poznać każdy fan zakapturzonych zabójców. Już prawie sto godzin za mną, ale nadal mam niedosyt.

1. Horizon Zero Dawn. Gra kompletna, gameplayowo i artystycznie. Wciąga i wgniata w fotel co trzydzieści minut. Najlepsza nowa licencja tego roku, którą szczerze polecam każdemu.


Radosław Gwarek - AI designer

Playerunknown's Battlegrounds. Świetne połączenie survivalu i akcji w dużym, otwartym świecie.

Story of Seasons: Trio of Towns. Najlepsza odsłona z serii Bokujō Monogatariego na handheldy, świetny sandbox.


Paweł Miechowski - partnerships manager

The Battle of Polytopia. Może być to dziwny wybór, ale gram jak zapyziały i jest to świetna gra. Niby free-to-play, niby uproszczone Civilization, ale wciąga jak chodzenie po bagnach. Zresztą to nie jest prawdziwy free-to-play, bo to de facto demo, w którym za kasę odblokowuje się kolejne grywalne nacje, ale żaden zakup nie wpływa na balans. Nie ma pay-to-win i chwała im za to, bo na przerwę na kibelku albo na fajce nie ma lepszej gry.


Kuba Stokalski - lead designer Frostpunk

A ja może kijem w mrowisko, bo to niepopularne, ale świetnie bawię się przy Star Wars Battlefront 2. Gra ma bardzo dobrze dopracowane rzeczy które w jedynce kulały: czucie broni, progresja w meczu, różnorodność. Udało się też znaleźć niezły balans pomiędzy arcade;owatością taktyczną rozgrywką, co samo w sobie jest osiągnięciem. Gra ma absurdalną ilość zawartości w multi i poprawnego - a miejscami naprawdę fajnego - singla. O klimacie Star Wars i ogólnych production values nie wspomnę - miejscami mecze multi wyglądają tutaj jak najbardziej spektakularne bitwy z filmów, a klimat wyrywa z butów.

Wielka szkoda tego (zasłużonego) clusterfucka z lootboxami, bo sama gra dała mi masę frajdy, której w AAA trochę przestałem się spodziewać.

Górny rząd, od lewej: Aleksander Kauch, Błażej Żywiczyński, Giga Sichinava. Dolny rząd, od lewej: Radosław Gwarek, Paweł Miechowski, Kuba Stokalski

Read this next