Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Śródziemie: Cień wojny - Recenzja

Uwolnić orka.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Sequel zdecydowanie lepszy od pierwowzoru. Rozgrywka bawi nieustannie, więc nie ma mowy o chwili znużenia.

Dziś premiera gry Śródziemie: Cień wojny na PC, Xbox One i PlayStation 4. Z tej okazji przypominamy naszą recenzję nowej gry studia Monolith. Artykuł opublikowaliśmy 5 października.

Cień Mordoru tak bardzo skupiał się na nowatorskim systemie generowania hierarchii wrogów, że pozostałe elementy wydawały się niedopracowane - otrzymaliśmy niewygodne sterowanie i nijakie krajobrazy. Śródziemie: Cień Wojny znacznie usprawnia wiele aspektów, a system Nemezis rozwinął skrzydła i oferuje nowe atrakcje.

Talion i upiór Celebrimbora kontynuują prywatną wojnę z Sauronem. Ofensywa przeciwko mrocznemu władcy prowadzona jest z pomocą nowo wykutego pierścienia, dzięki któremu możemy kontrolować zastępy orków. Zabawa w zdobywanie armii i tworzenie struktury władzy w twierdzach wciąga do tego stopnia, że wątek fabularny traktujemy momentami jak dodatek. Finał może poczekać - trzeba przecież zająć się walczącymi o władzę orkami.

Zobacz: Śródziemie: Cień Wojny - Poradnik, Solucja

Nie oznacza to, że fabuła jest nieciekawa. Wręcz przeciwnie, scenarzyści zadbali o odpowiedni nastrój, interesujący przebieg wydarzeń i parę niespodziewanych zwrotów akcji. Cień Wojny bardziej niż oryginał pasuje do uniwersum „Władcy Pierścieni” - pojawia się więcej bohaterów różnych ras, odwiedzamy różnorodne i kolorowe krainy, a w efekcie czujemy się mocniej związani ze światem. Nie obyło się bez niepotrzebnych udziwnień, jak kobieca forma Szeloby, ale to wyjątki, które raczej wywołują uśmiech, a nie grymas zawodu.

Latające bestie są przydatne zwłaszcza wtedy, gdy potężni wrogowie boją się ognia

System Nemezis, czyli mechanika rozwoju hierarchii orków i nasz wpływ na ich losy, dopiero teraz pokazuje prawdziwy pazur. Nie chodzi już tylko o polowanie na poszczególnych zielonoskórych i zabicie ich lidera - co w przypadku niepowodzenia owocuje osobistymi przygodami z orkami pamiętającymi nasze poprzednie starcia.

Teraz zdominowany przez nas wróg może być wysłany w celu zabicia innego albo zostać naszym przybocznym, którego wezwiemy do walki w trudnej sytuacji. Gdy podbijemy twierdzę, nasz pupil może stać się naczelnikiem całego regionu. Ulubionych wojowników rozwijamy wysyłając ich na arenę, gdzie podczas rywalizacji zyskują punkty doświadczenia.

Podboje twierdz nie zapewniają nieograniczonej władzy do końca przygody, gdyż jeśli nie pilnujemy naszych podkomendnych, to w końcu dochodzi do buntu - przez co ponownie musimy ruszać z armią, by przeprowadzić oblężenie. W takich scenariuszach zajmujemy poszczególne punkty kontrolne, burzmy wrota i obalamy przywódcę buntu. Szturmy na fortece są szalenie efektowne i pozwalają poczuć siłę swoich żołnierzy. Świetnym urozmaiceniem jest w takich scenariuszach obecność różnych urozmaiceń - na przykład latających bestii czy wielkich trolli.

Przy całym rozbudowaniu orczej mechaniki dziwi fakt, że twórcom wciąż nie przeszkadza „drewniane” sterowanie postacią. Widzimy rozbudowanie w kwestii zbierania elementów zbroi i poszczególnych broni, Talion serwuje znacznie więcej ciekawych ciosów i mocy, a wciąż porusza się nie do końca tak, jak byśmy sobie tego życzyli.

Niektórzy werbowani kompani mają więcej charyzmy niż sztywny Talion

Wciąż trudno w trakcie potyczki z licznymi orkami wymierzyć cios we właściwego oponenta, a bieganie sprintem przerywane jest za każdym razem, gdy bohater napotka niewielką przeszkodę. Okropne jest też przesadne momentami przyklejanie się do wszystkiego w trakcie wspinaczki i trudność w precyzyjnym zeskoczeniu tam, gdzie chcemy. Momentami łatwiej jest spaść na jakiegoś orka w ramach egzekucji.

Gdyby nie bolączki sterowania, to trudno byłoby krytykować rozgrywkę. Walka z mniejszą liczbą wrogów jest przyjemna, efektowna, a wraz z rozwojem ekwipunku - teraz zbieramy nowe przedmioty niczym w RPG - i mocy momentami staje się wyjątkowo widowiskowa. Sieczenie przeciwników w bitewnym szale bardzo satysfakcjonuje i wciąga. Syndrom „jeszcze jednego orka” jest odczuwalny na każdym kroku.

W pozytywnym kierunku rozwinęła się też kwestia zadań pobocznych i dodatkowych aktywności. Zbieramy elfie słowa, by dotrzeć do sekretnych skarbów, osłabiamy posterunki, przez zabijanie ich liderów, przemierzamy wspomnienia Celebrimbora, a nawet wykonujemy zadania związane ze światami innych graczy. Możemy pomagać obcym i znajomym poprzez zemstę na ich zabójcach, albo obniżać wskaźniki obrony twierdz.

Zobacz na YouTube

Aktywności jest całkiem sporo, a możliwość wywierania wpływu na przebieg akcji przez ingerowanie w środowisko sprawia, że nie jest to tylko bieganie i bicie konkretnych celów. Tworzymy zasadzki, zatruwamy beczki z grogiem, przywołujemy ghule, pająki, a nawet pomniejsze smoczęta, korzystamy z usług naszego przybocznego - wszystko tylko po to, by rozpętać większy chaos w szeregach wroga i zabić lidera praktycznie bez dobywania miecza.

Z czasem, gdy poznajemy rządzące grą mechaniki, może wydawać się, że powtarzamy wciąż te same czynności, co powinno prowadzić do znużenia. Tym razem jednak - przez losowe wydarzenia związane z hierarchią orków i zarządzaniem twierdzami - powtarzalność nie jest tak odczuwalna. W tym świecie wciąż coś się dzieje, wszędzie jesteśmy potrzebni i mamy wrażenie, że warto poświęcać uwagę dodatkowym aktywnościom.

Kontrowersyjna może wydawać się obecność w grze rynku i możliwość kupowania losowych skrzynek z wyposażeniem oraz orkami. Skrzynie możemy kupić za prawdziwe pieniądze, jednak nie jest to ani trochę potrzebne. W trakcie gry zbieramy sporo waluty, za którą też kupimy podstawowe skrzynki, które w zupełności wystarczą.

Przygotowanie popleczników do walki owocuje szybkim i sprawnym podbojem u ich boku

Cały model zakupowy wydaje się niepotrzebny, bo w trakcie rozgrywki spotykamy masę orków, których zawsze możemy zmusić do przejścia na naszą stronę, a ponadto jeszcze w trakcie wizyt u innych graczy - gdy dokonujemy zemsty - możemy porwać wroga, który wydaje nam się wartościowy. Obecność wspomnianego rynku nie wpływa zupełnie na rozgrywkę i może być skutecznie ignorowany.

Cień Mordoru był porządną prezentacją możliwości systemu Nemezis, ale Cień Wojny wykorzystuje ten pomysł skuteczniej i doprowadza niemal do perfekcji. Oferuje przy tym bardziej przemyślaną rozgrywkę, ciekawsze aktywności dodatkowe i całkiem wciągającą fabułę w lepiej wykreowanym świecie. Po wielu wieczorach spędzonych z orkami, wciąż nie mamy ich dość.

Platforma: Xbox One, PS4, PC - Premiera: 10 października 2017 - Wersja językowa: polska (napisy) - Rodzaj: gra akcji - Dystrybucja: cyfrowa, pudełkowa - Cena: 160-220 zł - Producent: Monolith - Wydawca: Warner Bros. Entertainment - Dystrybutor PL: Cenega

Read this next