Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Enter the Gungeon - Recenzja

Zabójcza broń.

Świetna, wciągająca, dynamiczna produkcja z przyjemną oprawą. Rozgrywka bawi nawet po kilkudziesięciu godzinach.

Za absurdalną otoczką fabularną Enter the Gungeon kryje się niesamowita, bardzo trudna gra. Opowieść o bohaterach próbujących znaleźć broń zdolną zabić przeszłość jest tak wymagająca, że gdy po parunastu podejściach uda nam się ukończyć pierwszy poziom, naprawdę jesteśmy z siebie dumni.

Produkcja studia Dodge Roll łączy w jedno tradycję i współczesność. Z jednej strony zwiedzamy klasyczne lochy rodem z dungeon crawlerów, a z drugiej - mieszkańcy podziemi to w znacznej części ożywiona amunicja, a zamiast mieczy i toporów mamy do dyspozycji szeroką gamę broni palnej.

Strzelaniny przywodzą momentami na myśl westerny, bowiem na każdym kroku znajdujemy stoły, za którymi możemy się schować przed ogniem przeciwnika, uprzednio je przewracając, robiąc przy okazji spory bałagan.

Podczas zabawy będziemy umierać dziesiątki razy, a o naszej przeżywalności w znacznym stopniu zadecyduje to, jak sprawnie będziemy uskakiwać przed kulami. Widziane z góry potyczki to ciągłe unikanie ognia wrogów i szukanie okazji, by eliminować kolejnych, zróżnicowanych przeciwników.

Bezbłędna gra wymaga wprawy - musimy dobrze wyczuć moment tuż przed trafieniem, by wykonać przewrót, w trakcie którego jesteśmy przez sekundę czy półtorej niewrażliwi na obrażenia. Bez tej umiejętności przebrnięcie przez największe bitwy i starcia z bossami - gdzie pokoje wypełnia nawałnica kul - jest praktycznie niemożliwe.

Karabin strzelający rybami? Czemu nie!

Gra wymaga niemałego refleksu i zmusza do nauki sposobu ataków poszczególnych oponentów, byśmy automatycznie schodzili kulom z drogi. Jesteśmy w ciągłym ruchu, uchylając się przed pociskami nadlatującymi z wielu stron.

Z pomocą przychodzi szeroki arsenał. Znajdując po drodze takie cuda współczesnej sztuki militarnej jak karabin na koszulki czy miotacz kowadeł, jesteśmy w stanie wyrządzić znacznie większe szkody, niż używając zwykłego pistoletu czy kuszy. Jeśli do tego uda nam się znaleźć jakieś pasywne ulepszenia lub odświeżający się co pewien czas gadżet, zyskujemy pewną przewagę. Nie oznacza to jednak, że gra staje się łatwa.

Kiedy po jakimś czasie ukończymy pierwszy poziom i pokonamy bossa, lądujemy na nowej planszy, gdzie poziom trudności znacznie wzrasta. Na tym właśnie polega urok Enter the Gungeon - zamiast brnąć w dół przez kilkanaście etapów, między którymi wyzwanie wzrasta tylko nieznacznie, Dodge Roll przygotowało grę, gdzie każdy pokonany zestaw korytarzy jest dla nas istotnym sukcesem.

Nie tylko wrogowie próbują nas zabić, często same podziemia zwracają się przeciwko nam. By przebić się przez etap, musimy czasem błyskawicznie przeturlać się przez pokój pełen pułapek albo dobrze wymierzyć serię skoków na zapalających się i gasnących platformach.

Powtarzalność rozgrywki skutecznie maskują wszelkiej maści znajdźki, sprawiające, że każde podejście jest inne. Poza bronią i gadżetami, niemal na każdym poziomie znajdziemy jakieś specjalne pomieszczenie, oferujące leczenie, premie do obrażeń lub odblokowujące postaci do napotkania dalej w grze - na przykład dodatkowego handlarza. Niemałe znaczenie mają także sekrety, otwierające drogę do nowych poziomów i ukrytych tam skarbów.

Zobacz na YouTube

Miło, że twórcy nie zmuszają do rozbijania każdego pojemnika w poszukiwaniu służących za walutę łusek - są one zbierane automatycznie po każdej walce. Zdrowie czy pancerz są natomiast wyraźnie oznaczone na mapie, dzięki czemu nie musimy się martwić, że coś przegapimy. Bardzo pomysłowo rozwiązano też poruszanie się po lokacji. Niemal każdy pokój jest wyposażony w teleport, co pomaga oszczędzać czas.

Pod względem wizualnym Enter the Gungeon jest jedną z najlepszych gier w stylu pixel-art. Pełne szczegółów sale zmieniają się podczas walki, gdy przewracamy stoły czy wysadzamy regały z książkami i beczki. Przyjemnie jest przechadzać się po pokojach, po których na pierwszy rzut oka widać, że jeszcze chwilę temu wszędzie latały kule. Gra nie tylko wygląda, ale także brzmi dobrze - solidna ścieżka dźwiękowa zachęca, by rzucić się w zakręcony labirynt.

Devolver Digital po raz kolejny pokazało, że wie, jakie gry niezależne warto wspierać. Produkcja studia Dodge Roll jest potwornie wciągająca, a szereg oferowanych przez nią wyzwań to gwarancja dziesiątek, a nawet setek godzin genialnej zabawy.

9 / 10

Read this next