Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Warlocks vs Shadows - Recenzja

Pikselowa nuda.

Oprawa retro nie wystarczy, by przyciągnąć na dłużej. Rozgrywka nuży, interfejs jest nieczytelny, a tryb sieciowy praktycznie nie działa.

Warlocks vs Shadows to niezbyt ambitna gra akcji, w której jako jeden z tytułowych czarnoksiężników odpieramy kolejne fale potwornych cieni. Nastawiona na zabawę w trybie kooperacji rozgrywka staje się monotonna na długo przed dotarciem do ostatniego bossa, a kiepsko przemyślany interfejs i brak dostępu do wielu informacji sprawiają, że zasad uczymy się metodą prób i błędów.

Założenia są proste: po wybraniu jednego z dostępnych bohaterów, przenosimy się na niewielką arenę. Przez mroczne portale przedostają się na nią grupy wrogów. Korzystając z czterech zdolności musimy rozprawiać się ze stale rosnącym tłumem, a gdy pokonamy wszystkich, przenosimy się na inną - równie ciasną - mapę i ponownie rzucamy się do ataku.

Otoczenie zmienia się co kilka poziomów. Gdy pokonamy bossa, przechodzimy do kolejnego etapu, gdzie czekają inaczej ułożone platformy i bardziej uciążliwi wrogowie. Niestety, dążąc do różnorodności, twórcy dość wcześnie wprowadzają przeciwników kompletnie eliminujących przyjemność z gry - spowalniających bohatera lub niepozwalających korzystać z talentów.

Zobacz na YouTube

Dwuwymiarowy, pikselowy świat oglądamy z boku, a poczynaniami czarnoksiężnika kierujemy klawiaturą lub padem. Chociaż sterowanie sprowadza się do wykorzystania kilku klawiszy, obsługa gry nie należy do przyjemnych. Nawet w menu nie możemy używać myszy, a nieczytelny, kiepsko zorganizowany ekran ekwipunku sprawia, że znalezienie i wyposażenie broni upuszczonej przez pokonanego przeciwnika to ciężka praca.

Bohaterowie rozwijają się w miarę postępów w kampanii, zwiększając skuteczność i czas odświeżania umiejętności. Zgromadzone doświadczenie nie przepada, kiedy zginiemy pod naporem przeciwników. Z tego powodu, zamiast zmieniać postać, najbardziej opłaca się cały czas grać tym samym czarnoksiężnikiem. Wydaje się to pewnym marnotrawstwem - nie jesteśmy zachęcani do testowania pozostałych herosów, chyba, że chcemy przebijać się przez te same światy po kilka razy.

Oprawa audiowizualna nie zachwyca. Modele postaci i plansze są raczej pozbawione szczegółów, a niemal wszyscy napotkani przeciwnicy to czarne plamy ze świecącymi oczami lub kolorowymi wzorkami na ciele. Pewnym urozmaiceniem są bossowie, szczególnie, gdy w sprytny sposób transformują podczas walki, lecz także oni nie imponują jakością wykonania.

Zgrzytanie zębów wywołują natomiast opisy, jakie twórcy serwują między kolejnymi etapami - krótkie, grafomańskie wprowadzenia pełne błędów stylistycznych i dziwnych konstrukcji gramatycznych. Na początku nie wiemy czy śmiać się, czy płakać, potem jest tylko gorzej.

Model walki szybko staje się monotonny, a mała różnorodność wrogów nie pomaga

Poza przygodą dla pojedynczego gracza i opcją kooperacji, Warlocks vs Shadows oferuje tryb pojedynków - lokalnie i przez sieć. Niestety, znalezienie przeciwnika lub sojusznika online jest obecnie praktycznie niemożliwe, co nie pozwala nawet dobrze ocenić zabawy wieloosobowej.

Najlepszą rzeczą, jaką można o Warlocks vs Shadows powiedzieć jest fakt, że produkcja działa stabilnie i pozbawiona jest błędów. Nużąca rozgrywka jest w jednej chwili zbyt łatwa, a za moment za trudna, by sprawiać przyjemność. System rozwoju postaci sprawia natomiast, że po ukończeniu gry jednym bohaterem, nie mamy ochoty sprawdzać możliwości pozostałych czarnoksiężników.

3 / 10

Read this next