Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Helldivers - Recenzja

Piekielnie dobra zabawa.

Prosta w założeniach, ale wymagająca i wyjątkowo angażująca gra. Wiele godzin dobrej zabawy gwarantowane.

Twórcy niezależnego hitu Magicka po raz kolejny udowadniają, że prosta w założeniach gra zrealizowana z pomysłem, może być niezwykle wciągająca i ekscytująca.

Helldivers to tak zwany twin-stick shooter. Strzelanka, w której akcję obserwujemy od góry, pod lekkim kątem - trochę jak w Diablo. Samotnie lub z towarzyszami eksterminujemy zastępy kosmitów i wykonujemy różnorodne, choć nieskomplikowane cele kolejnych misji.

Walka to podstawa, a element ten zrealizowano wzorowo. Częstowanie wrogów ołowiem - i laserami - jest szalenie przyjemne. Rozgrywka wygląda nieco inaczej w zależności od rodzaju wyposażonej broni. Snajperka wymaga precyzji i opanowania, a strzelba zmusza do pozostawania w ruchu.

Od pierwszych chwil zdajemy sobie sprawę, że twórcy postawili na wyższy poziom trudności. Chwila nieuwagi wystarczy, by dać się otoczyć. Istotne jest przeładowywanie w odpowiednim momencie, by nie marnować amunicji i zdążyć zamontować nowy magazynek zanim zbliżą się przeciwnicy.

Zobacz na YouTube

Helldivers bardzo chce, żebyśmy zaprzyjaźnili się ze śmiercią. Dlatego też zranić i zabić mogą nas nie tylko wrogowie, ale i sojusznicy - duch Magicki jest tu wyraźnie odczuwalny. Nawet przyzywane na pole bitwy działka są w stanie pozbawić nas życia, jeżeli znajdziemy się na linii ognia, a zrzucane skrzynie z zaopatrzeniem - czy nawet statek, którym odlatujemy po misji - mogą rozgnieść nas na miazgę.

Niezbędna jest dobra koordynacja, odpowiednie zajmowanie pozycji, rozsądne korzystanie z gadżetów i specjalnych broni. Musimy zachowywać się jak oddział doświadczonych komandosów. Nie da się jednak ukryć - chaotyczne strzelaniny, z których cudem uchodzimy żywcem, sprawiają wielką frajdę.

Ciekawym urozmaiceniem jest możliwość unikania poważniejszych starć - takie podejście wymaga jednak zorganizowania i skupienia. Na chwilę przed dostrzeżeniem kosmitów widzimy ich pozycję na radarze, słyszymy też charakterystyczne dźwięki. Jeżeli wyeliminujemy patrol błyskawicznie, wrogowie nie zdążą wezwać posiłków.

Bardzo ważnym aspektem są zrzuty zaopatrzenia, zwane w polskiej wersji „manewrami”. Przytrzymując jeden przycisk, rozwijamy listę dostępnych zasobów z odpowiadającymi im kodami, które musimy wprowadzić na krzyżaku (przykładowo: prawo, lewo, lewo, góra i dół), by aktywować zrzut. Później rzucamy flarę i czekamy.

Za demokrację!

W ten sposób otrzymujemy przeróżne gadżety i przedmioty: od zapasów amunicji, poprzez ciężkie karabiny i miotacze ognia, aż po mechy i pojazdy. Zrzutem może być też bombowy nalot. Nawet wskrzeszenie towarzyszy wymaga przyzwania kapsuły z orbity.

System manewrów ma wielki wpływ na rozgrywkę w Helldivers, wprowadza zupełnie nowy element do standardowej formuły tego typu zręcznościowych strzelanek. Korzystanie z nich urozmaica walkę, czyni ją też nieco trudniejszą - w końcu nie możemy wklepywać kodu zrzutu, gdy gryzą nas kosmiczne robale. Musimy wiedzieć, w jakiej sytuacji konkretny bonus okaże się najbardziej przydatny.

Wszystkie misje wykonujemy w ramach galaktycznej kampanii, w której jednoczesny udział biorą gracze z całego świata. Zaliczanie kolejnych zadań przyczynia się ogólnego postępu i stopniowego przejmowania kontroli nad planetami wroga. Wojna tego typu może trwać kilka tygodni, a później zmagania zaczynają się od nowa. Teoretycznie, Helldivers nie ma końca. Cele są nieskomplikowane - uruchamiamy radary, wyrzutnie, przejmujemy konkretne punkty, przenosimy przedmioty, niszczymy bazy obcych. Lokacje są raczej niewielkie, ale generowane losowo.

Tona łusek to najlepsze świadectwo skutecznej obrony przed kosmitami

Walczymy na trzech frontach - z kosmicznymi robakami, cyborgami oraz rasą przypominającą nieco protossów ze StarCrafta. Jednostki w każdej armii są odpowiednio zróżnicowane, a z czasem spotykamy coraz trudniejszych do pokonania przeciwników. Krajobrazy także są różnorodne - odwiedzamy planety pustynne, lodowe i leśno-bagniste.

Struktura zabawy jest świetnie przemyślana - zawsze mamy do wyboru kilkanaście różnych misji. W zależności od nastroju i ilości wolnego czasu rozpoczynamy łatwiejsze lub trudniejsze zadania, walczymy samotnie - gra jest wtedy nieco prostsza, ale i mniej emocjonująca - lub w grupie.

Po każdym etapie zyskujemy doświadczenie i punkty badań. Wracamy na mostek swojego statku, gdzie wymieniamy wyposażenie i ulepszamy broń, wybieramy nowe perki, modyfikujemy różne zrzuty zaopatrzenia. Możliwości rozwoju jest sporo.

Fabularna otoczka nie ma większego znaczenia, stanowi tylko tło dla kolejnych strzelanin. Jest bardzo prosta, ale za to przedstawiona z humorem, a nawet nie pozbawiona gorzkiej refleksji. Helldivers to specjalne oddziały komandosów Super Ziemi. W praktyce to właśnie my jesteśmy „tymi złymi”. Autorytarne władze naszej planety tylko szukają pretekstu, by podbijać kolejne tereny i „szerzyć demokrację”.

Super Ziemia to centrum wszechświata. Jeżeli ktoś powie inaczej, wyślemy mu trochę demokracji w potężnej rakiecie międzyplanetarnej.

Twórcy zachęcają do zabawy w kooperacji. Niektóre gadżety są nawet stworzone z myślą o pełnym zespole - chociażby wóz bojowy. Nie da się ukryć, że taka forma daje najwięcej radości z rozgrywki. Stwarza też większe wyzwanie, gdyż ścieramy się z większą liczbą kosmitów. Grać możemy maksymalnie z trójką kompanów - przy jednej konsoli lub przez sieć.

Nieco irytującym rozwiązaniem jest umiejscowienie kamery w trybie współpracy. Skupia się ona na całej grupie, a nie na każdym z osobna. Wszyscy uczestnicy widzą na swoim ekranie identyczny obraz. Jeżeli wyjdziemy poza pole widzenia - bo reszta grupy popędziła do przodu - to zwyczajnie nie widzimy, co się dookoła nas dzieje. Z drugiej strony - gra przy jednym ekranie nie oznacza podzielenia go na pół, co można uznać za zaletę.

Helldivers to świetna strzelanka - wymagająca, angażująca i najzwyczajniej w świecie sprawiająca sporo frajdy. Samotna rozgrywka może po jakimś czasie znużyć i jest mniej ekscytująca niż tryb współpracy. Fani kooperacyjnej rozrywki mogą jednak liczyć na - co najmniej - kilkadziesiąt godzin satysfakcjonującej zabawy.

8 / 10

Read this next