Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Uncharted: Pogoń za Fortuną - Recenzja

Sony Bend gra w otwarte karty.

Sony musiało źle zrozumieć błagania graczy, gdy ci prosili wydawcę o „asa w rękawie w postaci nowego Uncharted na Vitę”. Fani oczekujący kontynuacji niezłego Uncharted: Złota Otchłań na pewno nie spodziewali się, że będzie nią... gra logiczna. Karty i gry akcji pasują do siebie jak pięść do nosa. Gdy te drugie biją rekordy popularności, pierwsze są chyba najmniejszą z nisz. Mimo że po wersji bizzaro sztandarowego tytułu Bend Studios nie spodziewałem się wiele, Uncharted: Pogoń za Fortuną okazało się godne marki.

Jestem wzrokowcem i wyjaśnianie zasad gry karcianej na papierze będzie dla mnie wyzwaniem niezwykle trudnym, ale postaram się w kilku zdaniach streścić jej podstawowe założenia.

„Pogoń za Fortuną” jest grą dwuosobową rozgrywaną lokalnie, przeciwko graczom komputerowym, lub przez sieć, ze znajomymi. Do dyspozycji mamy talię kart podzieloną na trzy rodzaje kart postaci, karty zasobów i fortuny. Rozgrywka odbywa się turowo. Podczas każdej z tur możemy „zagrać” jedną z postaci: bohatera, złoczyńcę lub najemnika, a naszym głównym celem jest zazwyczaj sprowadzenie punktów zdrowia przeciwnika do zera poprzez wyprowadzanie ataków. Biorące udział w pojedynku karty postaci, możemy wzmacniać również za pomocą kart zasobów. Te z kolei kupujemy za pośrednictwem odkrywanych co turę kart fortuny. Nasz przeciwnik broni się, wystawiając swoich bohaterów i próbując nie tylko blokować nasze ataki, ale też wyprowadzać własne.

Jak każda gra karciana, „Pogoń za Fortuną” również wymaga zapoznania się z zasadami. Te na szczęście są w miarę proste.

„Naturalnym odruchem byłoby sądzić, że gra sygnowana jest twarzą Drake'a, by sprzedać kilka kopii więcej. Na szczęście jest to założenie błędne.”

Naturalnym odruchem byłoby sądzić, że gra sygnowana jest twarzą Drake'a, by sprzedać kilka kopii więcej. Wystarczy wrzucić sylwetki Eleny i Sully'ego na kilka z kart i sprawa załatwiona - fani serii i tak ją kupią. Na szczęście jest to założenie błędne, bo główna mechanika zabawy opiera się na ścisłej integracji ze „Złotą Otchłanią”. „Pogoń za Fortuną” potrafi odczytywać jej pliki zapisu i daje nam z tego tytułu korzyści podczas rozgrywki. Na przykład, zbierane karty skarbów przynoszą więcej zasobów, jeżeli znaleźliśmy przedstawione na nich artefakty w poprzedniku. Podobnie rzecz ma się z kartami zasobów i integracją z trofeami. Dla przykładu, jeśli odblokowaliśmy trofeum RPG-7, premia do ataku karty tej broni zostaje podwojona.

Przebieg gry, podobnie jak w większości karcianek, to mieszanka losowości i taktyki. Nie mamy wpływu na to, jakie karty wylosujemy z talii, a fortunę do opłacania zasobów gromadzimy dociągając ją z puli trzech losowych kart. Taktyka zaczyna się tam, gdzie musimy zadecydować, którą kartę akcesorium „założyć” na jedną ze swoich postaci, i jak rozmieścić karty, by przebić się przez blokujących nas bohaterów oponenta.

Tu ujawnia się największa słabość trybu jednoosobowego - komputerowi przeciwnicy nie są zbyt bystrzy i często wygrywają nie dzięki logicznym decyzjom, a zwyczajnie dzięki mocy coraz silniejszych talii, z którymi się mierzymy. Sztuczna inteligencja często zawodzi naszych wrogów, szczególnie wtedy, gdy niesłusznie decydują się na nieblokowanie śmiertelnych dla siebie ataków.

Odblokowane trofea i artefakty odnalezione w „Złotej Otchłani” wzmacniają efekty kart „Pogoni za Fortuną”.

Problemem jest również sam interfejs, któremu przydałoby się trochę więcej szlifu. Opisy na kartach granych przez oponentów bywają nieczytelne i zmuszają nas do zatrzymywania gry. Ekwipowane karty nie zawsze chcą się przyczepić do celu podczas przeciągania ich palcem. Najbardziej irytujący jest jednak edytor talii, który wyświetla również nieodblokowane jeszcze karty. Zmusza nas do nawigowania po długiej liście kart, z którymi nie możemy wejść w interakcje.

Mimo to gra wciąga i jest świetnym przerywnikiem między sesjami w poważniejsze tytuły. Idealnie sprawdzi się na przykład podczas nudnej podróży w autobusie. Tryb multiplayer zawiera również opcję lokalną, w której dwie osoby mogą grać ze sobą przekazując sobie jedną konsolkę.

„Gra wciąga i jest świetnym przerywnikiem między sesjami w poważniejsze tytuły”.

Kampania jednoosobowa, nazwana „Łowca fortuny”, składa się z szeregu pojedynków z postaciami ze „Złotej Otchłani” - każde zwycięstwo odblokuje dla nas nową kartę do użycia w grze lub też tło czy inny kosmetyczny dodatek. Po jej ukończeniu możemy też dokupić dodatkowe kampanie inspirowane grami Uncharted 2 i Uncharted 3.

Przy tak niskiej cenie Uncharted: Pogoń za Fortuną nie da się nie polecić. To naprawdę solidna, długa i dobrze przemyślana karcianka. Idealny przerywnik między sesjami innych gier. Paradoksalnie, najmniej zadowoleni będą z niej fani Uncharted, którzy zapewne oczekują trójwymiarowego powrotu Drake'a. Jeśli jednak przymkniemy oko na markę, czeka na nas syta porcja zabawy dla miłośników gatunku kolekcjonerskich gier karcianych. Zresztą, biorąc pod uwagę fakt, że „Fortunie” brak konkurencji, ci pewnie stoją już w kolejce do Playstation Store.

8 / 10

Read this next