Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Stick It to the Man - Recenzja

„Z głowy mi to wyjąłeś!”

To był ciężki dzień w życiu Raya. Nie dość, że wszyscy traktowali go jak wariata, to jeszcze był ścigany przez facetów w czerni i policję. Kto by pomyślał, że jeden kosmita, od niedawna żyjący w głowie Raya, może sprowadzić na niego aż takie tarapaty.

Stick It to the Man to eksperyment łączący elementy zręcznościowej platformówki z grą przygodowo-łamigłówkową, typu „wskaż i kliknij”. Po jakimś czasie okazuje się jednak, że pierwsza część wydaje się wymuszona i niepotrzebna, a Stick It to the Man wystarczająco broni się drugim elementem.

Ray Doewood pracuje jako tester budowlanych kasków ochronnych. W drodze do domu zdarza się mały wypadek - spada na niego tajemniczy pakunek, który wypadł z wojskowego samolotu. Od tego czasu w głowie Raya ukrywa się kosmita o imieniu Ted, a z makówki bohatera wystaje długa, różowa, podobna do spaghetti ręka.

Głównym bohaterem gry jest Ray Doewood. W drodze do domu zdarza mu się niemiły wypadek...Zobacz na YouTube

Niewidoczne dla innych różowe łapsko jest bardzo pomocne. Odtąd Ray może czytać w ludzkich myślach, a nawet wyciągać część wyobrażeń i „wklejać” je do świata. Chwytna spaghetti-ręka pozwala również na zwinne przemieszczanie się, gdyż łapie i podciąga się po wbitych wszędzie pinezkach.

Istnienie pinezek wyjaśnia fakt, że cały świat otaczający Raya jest z papieru. Dookoła jeżdżą tekturowe samochody, przedmioty są jak naklejki, a przechodnie płascy jak kartki w zeszycie. Jeśli bohater straciłby życie, za moment szybciutko wysunąłby się z pobliskiej drukarki. Różowa ręka Raya może nawet zrywać całe papierowe ściany budynku, by umożliwić podglądanie mieszkańców kryjących się w środku.

Największym atutem „Stick It...” jest zabawna przygoda połączona z mechaniką „wskaż i kliknij”. Poznajemy historię Raya i wyplątujemy go z kolejnych tarapatów przy wykorzystaniu nowej supermocy. Akcja sprowadza się do przemierzania określonego obszaru, rozmów z licznymi, kolorowymi postaciami i rozwiązywania ich problemów.

Czytamy w myślach mieszkańców, by odkryć potrzeby i pragnienia, które musimy zaspokoić. Gdy to się stanie, ruszamy dalej. Przykładowo, aby dostać się do innej części miasta, Ray musi skorzystać z taksówki, ale nie jest to takie łatwe, gdyż kierowca chce popełnić samobójstwo. By go od tego odwieźć, musimy pomóc mu w odzyskaniu utraconej miłości, co prowadzi do kilku kolejnych łamigłówek do rozwiązania. Wszystkie jednak są stosunkowo łatwe i polegają na odnalezieniu konkretnego przedmiotu, i przyklejeniu go w innym miejscu.

„Czytamy w myślach mieszkańców, by odkryć ich potrzeby i pragnienia, które musimy zaspokoić.”

Świat gry to niezły cyrk, ale prawdziwy cyrk też odwiedzimy

Krótka, bo czterogodzinna opowieść nie nudzi nawet na moment. Kolorowe i oryginalne scenerie bogate są w barwne postacie i sytuacje. To jedyna gra, która w tak niedługim czasie jest w stanie wprowadzić do przygody kosmitów, klaunów, zombie, kościotrupy, roboty, facetów w czerni, operowe śpiewaczki, arabskich taksówkarzy, Świętego Mikołaja, a nawet kobietę z brodą!

Na pochwałę zasługuje gra aktorska - każdy poznany bohater czy mózg, który czytamy (zdarzają się nawet mózgi w słoikach) posiada własny głos i osobowość. Słuchamy zatem dziesiątek wesołych dialogów i monologów, pełnych żartów i humoru sytuacyjnego. Scenariusz i wykonanie stoją na bardzo wysokim poziomie i przypominają produkcje Tima Schafera czy Rona Gilberta.

Bohaterowie nieustannie żartują z samej konwencji. Dowcipkują z elementów platformowych, dziwiąc się przy tym, że muszą tak dużo skakać w drodze do domu. Zwracają uwagę na dwuwymiarowość świata mówiąc, że w ich mieście wszystko zazwyczaj jest albo na prawo, albo na lewo. Ostatecznie dziwić może sam papierowy świat, gdyż w trakcie opowieści nie poznajemy żadnej tajemnicy uzasadniającej takie rozwiązanie. Chodziło więc zapewne o estetykę, mającą na celu wyróżnić grę na tle innych, podobnych projektów.

Pinezki - pomocne w każdym biurze i światach z papieru

Zdecydowanie słabszą częścią gry są wymuszone etapy platformowe. Raz na jakiś czas napotykamy obszar, po którym kręcą się szukający nas agenci. Jedną z metod pozbycia się natrętów jest czytanie w ich myślach. Niektórzy marzą o drzemce, co pozwala wyjąć to pragnienie w postaci naklejki i wlepić ją do świata - gwarantując chwilową drzemkę. Możemy również odwrócić uwagę przez przyklejenie jednemu agentowi twarzy Raya, co skłoni wszystkich innych do pościgu za przebierańcem, a nam umożliwi czmychnięcie w stronę dalszego etapu. Niestety, wszystkie fragmenty tego typu sprowadzają się do tego samego i niepotrzebnie wstrzymują od dalszej przygody, co z czasem staje się nieco frustrujące.

Połączenie mechaniki poruszania się z używaniem zebranych telepatycznym łapskiem przedmiotów prowadzi do licznych pomyłek. Czasami, zamiast „nalepić” na twarz agenta drzemkę, zdarza się chwycić pobliską pinezkę i stanąć przed szukającym nas zakapiorem.

Mimo pojawiających się drobnych usterek, rozgrywka jest płynna i przyjemna, zarówno na PlayStation 3, jak i na przenośnej Vicie. Na tej drugiej łatwiej wykorzystuje się moce Raya, gdyż możemy używać ekranu dotykowego, a nie gałki kontrolera. Posiadaczy obu konsol ucieszy fakt, że gra dostępna jest w systemie cross-buy.

Stick It to the Man pozytywnie zaskakuje napisanym z humorem i lekkością scenariuszem. Tytuł przywodzi na myśl klasyczne gry przygodowe, a gmeranie eterycznymi łapskami w umysłach nie nudzi się nawet na chwilę. W zupełności wystarczyłoby, gdyby gra opierała się tylko na dialogach i łamigłówkach, bez dorzucania na siłę elementów zręcznościowych.

7 / 10

Nie jesteś zalogowany!

Utwórz konto ReedPop, dołącz do naszej społeczności i uzyskaj dostęp do dodatkowych opcji!

Dowiedz się więcej na temat recenzji, zapoznając się z polityką recenzowania gier.

W tym artykule

Stick It to The Man

PS4, PS3, PlayStation Vita, Nintendo Wii U, PC

Powiązane tematy
O autorze
Awatar Łukasz Winkel

Łukasz Winkel

Recenzent

Zakochany w grach od dziecka. Transhumanista duchem, postmodernista z lenistwa.
Komentarze