Skip to main content
Jeśli klikniesz link i dokonasz zakupu, możemy otrzymać małą prowizję. Zobacz politykę redakcyjną.

Dead Space 3 - Recenzja

Trzecia część serii to wciąż mocne science-fiction. Mało horroru, za to dużo pozytywnej adrenaliny.

Kontynuacja z poprzedniej strony.

W przeciwieństwie do poprzednich odsłon, amunicja jest jedna i uniwersalna. Plusem jest to, że nie zapełniamy ekwipunku nabojami do broni, której i tak nie nosimy. Jednak kiedy kończy nam się ładunek do pistoletu plazmowego, nie mamy amunicji do drugiej zabawki, a wtedy pozostaje tylko spryt i możliwość wykorzystania elementów otoczenia. Być może byłoby to ciekawym utrudnieniem, gdyby nie wspomniany stół do majsterkowania.

Mikrotransakcje? Nie, dziękuję

Możemy nosić ze sobą dwie bronie. Wszystkich przyzwyczajonych do klasycznych pił plazmowych czy też pistoletów linowych od razu uspokajam: bez problemu jesteście w stanie odtworzyć taki sprzęt z pamięci czy też z pomocą dostępnych schematów. Zachęcam jednak do eksperymentowania, gdyż można osiągnąć naprawdę imponujące efekty.

Odnajdywane schematy i surowce, zarówno przez nas, jak i robociki pomocnicze, dają tak szeroki wachlarz kombinacji, że jesteśmy w stanie wytworzyć uniwersalne narzędzia zagłady. Po trzech godzinach gry zaprojektowałem broń, która do samego końca ratowała mi skórę i wraz z rozwojem przygody tylko ją usprawniałem. Pod koniec byłem tak przyzwyczajony do własnego dzieła, że przy napisach końcowych zrobiło mi się przykro, że to już koniec i nie mogę sobie jeszcze postrzelać.

„Kwestia broni i surowców wiąże się z bardzo negatywnie odbieranym tematem dodatkowych płatności w grze. Jest to całkowicie opcjonalne i po prawdzie mało potrzebne.”

Nowi przeciwnicy potrafią zaskoczyć liczbą i doprowadzić do paniki

Kwestia broni i surowców wiąże się z bardzo negatywnie odbieranym tematem dodatkowych płatności w grze. Jest to całkowicie opcjonalne i po prawdzie mało potrzebne. Ilość surowców zdobywanych w grze jest bardzo duża, a każda skonstruowana część może być demontowana i montowana przy innym projekcie. Same zestawy surowców i losowych części do kupienia za dodatkowe pieniądze są raczej adresowane do tych graczy, którzy chcą od początku gry biegać z przesadnie wypasionym karabinem. Pytanie: po co? Pierwsze potyczki są łatwe, a zagrożenie minimalne. Kiedy robi się gorąco, to mamy już na tyle dużo materiałów, by zrobić pierwszą dobrą broń, która jest aż nadto efektywna.

Mimo wszystko, jeżeli nagle okaże się, że brakuje nam dosłownie kilku elementów do stworzenia wymarzonej broni, nie stanowi to problemu: podczas gry znajdujemy specjalne bony na racje, które możemy wymienić na te same zestawy surowców. W ten sposób nie psujemy sobie zabawy niepotrzebnym wydawaniem prawdziwych pieniędzy w grze, za którą i tak już musimy słono zapłacić. Dodatkowe zbroje są płatne, ale od czasów pierwszego Dead Space to nic nowego. Mikrotransakcje stanowią więc element całkowicie opcjonalny i łatwo zapomnieć, że w ogóle istnieją.

Otwarte przestrzenie i misje poboczne

Czymś kompletnie nowym dla serii są oświetlone i otwarte przestrzenie. Większe tereny przedłużyły zauważalnie czas doczytywania na konsolach. Czasami stoimy przed drzwiami kilka sekund, zanim będziemy mogli ruszyć dalej. Odwiedzane lokacje w poprzednich częściach zawsze zachwycały poziomem dopracowania i detali, teraz pora na imponujące widoczki, a tych nie brakuje.

Dead Space 3 - Trailer

Zbieranie surowców niejako zachęca do eksploracji i odkrywania urokliwych miejsc, które inaczej moglibyśmy pominąć. Piękne i przerażające lodowe urwiska, ciemne jaskinie, opuszczone placówki militarne na Tau Volantis - to miejsca, do których mamy dostęp dopiero mniej więcej po trzech, czterech godzinach. Wcześniej przemierzamy bardziej znane z poprzednich części ciasne korytarze statków kosmicznych i otaczające je obszary kosmosu. Podobały mi się zawsze fragmenty ze stanem nieważkości. W tej odsłonie jest ich tak wiele, że z nawiązką zaspokoiłem niedosyt po poprzednich częściach.

W trakcie przygody nierzadko możemy zboczyć nieco z głównego wątku, by na moment zbadać jakiś fragment opuszczonego statku czy placówki badawczej. Przygotowane misje poboczne nie wydają się na siłę dodanymi zapychaczami czasu, gdyż każda oferuje ciekawą opowieść, zgrabnie wmontowaną w świat gry. Można w nich również doszukać się elementów horroru, przypominających poprzednie części. To bardzo dobrze zrealizowane fragmenty i przyjemnie wydłużyły czas zabawy. Niestety, niektóre misje poboczne są do wykonania tylko w trybie kooperacji, co znów potwierdza, że twórcy położyli nacisk na rzecz, która niekoniecznie musi wszystkich interesować.

Dodatkowe misje i zbieranie surowców potęgują wrażenie, że w zasadzie prowadzimy ekspedycję w nieznane zakątki Tau Volantis. W pewnej chwili, gdzieś w połowie gry, uświadomiłem sobie, że całkowicie nie wiem, co jest obecnym celem, za to bawię się setnie. Dopiero dalszy rozwój fabuły i rosnące tempo ostatnich rozdziałów skierowały mnie na właściwe tory. Prawda jest taka, że każda część serii rzucała nas w nieco inne miejsca i one również wywoływały inne emocje. Tu jest podobnie, ale skoro nadal dobrze się bawię, to trudno jest mi ocenić to negatywnie.

Dead Space tkwi w szczegółach

O ile zachwycająca jest dbałość o szczegóły i detale otoczenia, tak zdarzają się nieprzyjemne wpadki natury technicznej. Gdy tylko zakładamy pierwszą zbroję, widzimy świetny efekt w postaci rzuconego światła z hełmu. Trzy smugi budują niesamowity nastrój. Niestety, okazuje się, że efekt ten jest w pełni zależny od fragmentów gry, a nie oświetlenia, i później pojawia się tylko w ustalonych miejscach. Gdy wokół jest koszmarnie ciemno, a nam pozostaje tylko latarka przy broni, taki brak dopracowania szczegółów boli podwójnie.

Oskryptowane warunki atmosferyczne również zawodzą, gdyż nierzadko wystarczy wykonać dwa kroki w inną stronę, by dramatyczna śnieżyca nagle ustąpiła miejsca czystemu, zimowemu krajobrazowi. W scenach, kiedy przebijamy się przez śnieżną burzę i widzimy jak Isaac z trudem stawia kolejne kroki, a ręką zasłania twarz, by śnieg nie zakrywał mu hełmu, wciśnięcie przycisku mierzenia z broni całkowicie psuje mozolnie budowany nastrój. W ułamku sekundy nasz bohater staje twardo na ziemi i idzie pewnym krokiem, nie zważając na warunki pogodowe. Po co zasłaniał się przed śniegiem, kiedy teraz bez problemu przebija się dalej? Wystarczy puścić guzik, a bohater ponownie rozpoczyna tytaniczną walkę z żywiołem.

„Trzecia część Dead Space jest najdłuższa.”

Co dwie głowy, to nie jedna

Zniknęły punkty zapisu gry. Pojawił się autozapis. Czasami jest to uciążliwe, gdy mamy mało życia, brakuje apteczek, a za rogiem czai się kilka krwiożerczych bestii. Pozostaje nam próba przetrwania z tym, co mamy, albo cofnięcie się do wcześniejszych pomieszczeń z nadzieją na odnalezienie czegoś przydatnego do pomocy.

Pozytywnie wyróżnia się ścieżka dźwiękowa. Poprzednio muzyka była nastrojowym elementem tła, które samo w sobie budziło grozę i niepokój. Tak samo jest tutaj, lecz w scenach walki, gdy akcja przyspiesza, muzyka staje się dynamiczniejsza. W tych sekwencjach przypomina mobilizującą przygrywkę rodem z Mass Effect.

Trzecia część Dead Space jest najdłuższa. Ukończenie wszystkich wątków dostępnych w kampanii dla jednego gracza zajmuje około 15 godzin, a dodatkowe lizanie ścian może spokojnie przedłużyć rozgrywkę nawet do dwudziestu. Dodatkowy tryb nowej gry również zachęca do kolejnego przejścia na wyższym poziomie trudności z uwagi na dostępność broni, które sami stworzyliśmy przy pierwszym „przejściu”. Pozostaje oczywiście możliwość zagrania wspólnie z kolegą przez sieć, co stanowi naprawdę świetną zabawę.

Nie uważam, by można było oceniać Dead Space 3 przez pryzmat braku typowych elementów horroru, ponieważ każda część oferuje tak naprawdę nieco odmienne doświadczenie i stara się budować inny rodzaj napięcia podczas rozgrywki. W ciągu pięciu lat Dead Space przeszło długą drogę, ale Visceral Games udało się zachować ducha serii. Trzecia część jest świetna. Mimo zakończenia głównego wątku i wielu godzin spędzonych na misjach pobocznych, mam ochotę do niej wrócić i odkryć to, co pominąłem przy pierwszym podejściu. Jeśli nie skreśliliście tej gry w przedbiegach, a do wszystkich zmian podejdziecie z otwartą głową, przed wami bardzo dobre science-fiction i zwalające z nóg skoki adrenaliny.

8 / 10

Read this next